Ridge w loży szyderców
Wyborcom nadarzy się okazja, aby zagłosować, oprócz ogólnopolskich partii, także na bezpartyjne komitety. Nie trzeba zatrudniać spin doctorów i speców od marketingu politycznego, żeby dowieść, że nic lepiej nie przyciąga uwagi – a w tym przypadku wyborców do urn – niż ciekawa/intrygująca/kontrowersyjna (niepotrzebne skreślić) nazwa. A jeśli o nią chodzi, to inwencja twórcza komitetów wyborczych jest nieokiełznana i pozostawia wszelkich specjalistów od pijaru daleko w tyle, z jedną tylko radą: „Patrzcie i uczcie się!”.
Najbardziej popularnymi przy ustalaniu nazwy komitetu są nadal terminy: odpowiedzialność, przyjaźń, odrodzenie, odnowa, rozwój, zgoda i przyszłość. Modne też jest uwydatnianie cech kandydatów: wiarygodni, niezależni, odpowiedzialni, niezrzeszeni, niezależni i aktywni. Niektóre komitety pomyślały jednak, że to wszystko już było i postawiły na oryginalność oraz fantazję. Tej ostatniej plus poczucia humoru nie zabrakło członkom komitetu wyborczego z Gaju Gruszczańskiego. Połączyli oni sympatię do Unii Europejskiej z akcentem lokalnym i z tej symbiozy wyszedł im „Eurogaj”. Za to nazwa komitetu wyborczego ze Starożebr mogłaby równie dobrze reklamować biuro matrymonialne – „Tylko razem”. W konkursie na najdłuższą nazwę duże szanse miałby komitet biorący udział w wyborach do sejmiku śląskiego. Jego nazwa to „Porozumienie Centrowo-Behawiorystyczno-Socjalistyczne”. Bez zaglądania w program można w ciemno zaryzykować stwierdzenie, że jego członkowie do polityki podchodzą w sposób bardzo naukowy i to z psychologicznym zacięciem. Za to twórcy nazwy komitetu z Warszawy „Lepsze dziś” zatrzymali się w czasie i nie chcą mówić, co czeka wyborców jutro. Tłumaczyć ich może jedynie to, że są fanami Sławomira Mrożka, który mawiał, że „jutro to dziś, tyle, że jutro” albo twórcy innego aforyzmu, że „lepsze jutro było wczoraj”, co znaczy dziś. O głosy w stolicy walczą też „Krasnoludki i gamonie”. I nie są wcale bez szans, bo cztery lata temu swoich zwolenników – lub też osób utożsamiających się z członkami komitetu – znaleźli wśród 1,5% warszawiaków. Podczas wyborów może też zdarzyć się cud, na który liczy zapewne radzymiński komitet „Cudu nad Wisłą”. Na Lubelszczyźnie zaś można się poczuć jak w USA. Do sejmiku kandyduje bowiem Komitet Wyborczy Wyborców „Riczmond”. Największą szansę mieliby zapewne w Richmond – stolicy stanu Wirginia. Ciekawe, jak pójdzie im w Rykach, gdzie się zarejestrowali. Zatroskani o wynik internauci już znaleźli sposób na pomnożenie głosów. Proponują użyć skrótu nazwy: „Ricz”. Wtedy jest nadzieja, że zagłosują na nich fani „Mody na sukces”, a zwłaszcza bohatera serialu – Ridga Forrestera. Po aspekt medyczny sięgnął zaś warszawski Komitet Wyborczy Stowarzyszenie Mężczyzn z Chorobami Prostaty „Gladiator”. Nie wiadomo tylko, czy zagłosowanie na nich ma być rodzajem profilaktyki, czy też może akcji w rodzaju „Niech nas zobaczą”.
Niestety nie wszystkie oryginalne nazwy zdobywają uznanie. Komisarz wyborczy w Rzeszowie odmówił rejestracji komitetu mieszkańców „Przychodzi Rysiek do Tadka”. Być może urzędnik znał obu panów i wiedział, co potrafią zdziałać, ale tymi informacjami nie chciał się z nikim dzielić.
Ciekawe, czy niektórzy z tych, co będą wybierać pomiędzy kandydatami firmowanymi przez egzotyczne nazwy, nie zechcieliby wesprzeć jednego z komitetów w Katowicach, który nosi nazwę „Loża szyderców”.
Kinga Ochnio