Historia
Podlasiak deprymuje arcyksięcia

Podlasiak deprymuje arcyksięcia

Rok 1809 r. w Księstwie Warszawskim rozpoczął się karnawałem i balami. Natomiast po prawej stronie Wisły, poczynając od Radzymina, Kobyłki i Grzybowa, rozpościerała się jeszcze głucha noc niewoli.

Prot Lelewel pisał do brata Joachima o sytuacji swoich najbliższych, mieszkających koło Stanisławowa w ziemi liwskiej: „Od rodziców naszych, Galicjan srodze uciśnionych, zapewne miewasz wiadomości. Rekruta, konie, woły, do Radomia aż dostarczać muszą, a to przy nadzwyczajnym niedostatku. Więc nie można wątpić, że wojna za pasem…”

Także po lewej stronie Wisły nie wszyscy w to wierzyli. 10 marca 1809 r. niezwykle uroczyście otwarto pierwszy sejm Księstwa Warszawskiego składający się z 60 posłów. Oficjalnie ziemie podlaskie nie były jeszcze w nim reprezentowane, ale wchodzili w jego skład ludzie związani z Podlasiem. Prezesem senatu został właściciel Czemiernik Stanisław Małachowski, sekretarzem Julian Ursyn Niemcewicz (jego stryj był właścicielem Nepli). Marszałkiem sejmu został właściciel wsi Chlewiska Stanisław Sołtyk, a asesorem Sądu Apelacyjnego Franciszek Wężyk z Witulina. Jednakże i tu znaleźli się ludzie przewidujący i ostrożni. Stojący na czele wywiadu gen. Michał Sokolnicki postanowił za paszportem odwiedzić swego brata Nepomucena, który od księcia Czartoryskiego dzierżawił folwark pod Międzyrzecem. Generała interesowały głównie sprawy wojskowe. W cyrkule bialskim stacjonowało kilka kompanii piechoty austriackiej i szwadron kawalerii. Informatorami były i inne osoby. Jedna z córek gen. Haumana, który gospodarował w Uścimowie, mieszkała w Siedlcach, a druga koło Opola Podedwórza. Pierwsza z nich donosiła o poborze kontyngentu zboża i umacnianiu magazynu w Siedlcach. Inni wywiadowcy donosili, że 10 marca dotarł do Siedlec rozkaz dowódcy armii austriackiej o uszczelnianiu granicy z Księstwem Warszawskim, co pod koniec marca skwapliwie uczyniono. 10 kwietnia rozpoczęła się wojna austriacko-francuska, a dwa dni później arcyksiążę Ferdynand d’Este wydał odezwę do narodu polskiego, jak zanotował Prot Lelewel, „zachęcając do zrzeczenia się opieki Francji, a przyjęcia protektoratu Austrii. Obiecywał w nagrodę zdrady dobrodziejstwa cesarza austriackiego”. 14 kwietnia 1809 r. Austriacy wtargnęli do Księstwa Warszawskiego. Związany z Podlasiem J.U. Niemcewicz, który przebywał w Warszawie, zapisał „Wiedziano z pewnych wiadomości, że nieprzyjaciel liczył 32 tys. sprawnego do boju ludu… a nasi ledwie 12 tys. liczyli, przecież taka była w wojsku naszym ufność”.

Pierwszą zwycięską dla strony polskiej potyczkę stoczył oficer związany z Podlasiem, urodzony w Łomazach mjr Józef Hornowski, uczestnik powstania kościuszkowskiego, legionów i walk o Tczew. Na krótko przed wybuchem wojny został mianowany komendantem Pragi. W nocy z 17 na 18 kwietnia wykonał rekonesans w rejon Grzybowa, gdzie rozbił oddział 200 huzarów austriackich. Po nierozegranej bitwie pod Raszynem 19 kwietnia, mimo że Warszawa została wydana Austriakom, Praga nie kapitulowała. Do jej obrony przyczynił się mjr Hornowski. 23 kwietnia oświadczył Austriakom, że jeżeli za godzinę umowa nie będzie podpisana, będzie strzelał z Pragi i burzył Warszawę. Układ podpisano więc dodatkowym postanowieniem, że załoga austriacka nie ostrzela Pragi, jeśli stamtąd pierwsi nie dadzą ognia. Ten dodatkowy zapis unieruchomił w murach stolicy około 10 tys. żołnierzy austriackich – bali się ją opuścić w obawie zajęcia przez polski garnizon z Pragi. Po kilku dniach arcyksiążę Ferdynand zorientował się, jaki błąd popełnił, i kazał jednemu z dowódców austriackich, aby pod Karczewem przeprawił się przez Wisłę, złamał umowę i wezwał mjr. Hornowskiego do poddania się. Dzielny major odrzucił propozycję, kazał bić z dział i Austriacy wycofali się na bezpieczną odległość. Hornowski zawiadomił ks. Józefa o zagrożeniu i ten przysłał mu na pomoc kolumnę gen. Sokolnickiego. Bitwa 26 kwietnia zakończyła się zwycięstwem Polaków, a błogosławił ją z drugiego brzegu były proboszcz liwski Jan Paweł Woronicz, przyszły prymas Polski. Austriacy mieli 800 rannych i 100 zabitych, a 300 dostało się do niewoli. Wielu rannych nie zdążyli zabrać; zostali oni przewiezieni przez Polaków do lazaretów praskich. Odważny mjr Hornowski zażądał od austriackiego komendanta Warszawy przysłania mu chirurgów, szarpi i lekarzy, co ten skwapliwie uczynił. Rolę dzielnego Podlasiaka dobrze scharakteryzował Prot Lelewel: ”Hornowski… mając od strony Pragi do połowy Wisły most na palach, pozostały po jego ruinie, z tego punktu przybliżonego dodawał ducha warszawianom muzyką narodową i iluminacjami, zwiastującymi zwycięstwa Francuzów. Przy brzegu mostu stawała muzyka pułkowa, przygrywając ulubione narodowi sztuki, a przede wszystkim „Jeszcze Polska nie zginęła”, a porą nocną podwożono na czółnach pocieszające słowa. Ale nie tylko muzyką i iluminacjami umilał Austriakom życie. 1 maja Polacy obchodzili zwycięstwo Napoleona pod Landshut. Jak zapisał Niemcewicz, „Nasi o godz. 2-ej z południa dali ognia ze wszystkich dział na Pradze, a wiwaty żołnierzy obijały się o Warszawę… Ze zmierzchem oświecił Hornowski główną swoją kwaterę cyfrą Napoleona, a po bastionach rozciągnione sznury lamp piękny okazywały widok”. Major miał po drugiej stronie Wisły niezwykłego tajnego kuriera nazwiskiem Karasek, który był tak dobrym pływakiem i nurkiem, że „jak nic przechodził pod wodą z Warszawy na Pragę”, dostarczając raporty i listy zwinięte do flaszki po wódce kolońskiej, lakiem oblanej i uwiązanej na sznurku u szyi. 3 maja mjr Hornowski zakomunikował warszawiakom głośnym biciem z dział i piękną iluminacją o polskim zwycięstwie pod Górą Kalwarią, gdzie Austriacy stracili 500 ludzi – zabitych i rannych, 1000 jeńców, dwie chorągwie i trzy działa.

Józef Geresz