Między nami włodarzami
Wszystkie stanowiska w samorządach są już obsadzone. Jedni włodarze będą musieli sprawdzić się w nowych rolach. Innych wybory przyprawiły jedynie o chwilowe migotanie przedsionków, bo po ogłoszeniu wyników okazało się, że wszystko zostaje po staremu.
Portfel pełen inwestycji
Papierów z biurka nie musi zabierać burmistrz Parczewa. Chociaż ochotę na powrót na urząd, po jednej kadencji przerwy, miał Stanisław Mroczek. Jego apetyt wzrósł jeszcze bardziej po wygranej w pierwszej turze. Ale po drugiej – to obecny burmistrz z PiS otworzył szampana. Zdaniem Pawła Kędrackiego o jego sukcesie zdecydowały dokonania. – Ludzie widzą, jak miasto zmieniło się w ciągu ostatnich czterech lat. Podpisaliśmy wiele umów o dofinansowanie na różnego rodzaju projekty. Zaczyna się kolejna kadencja, a my w portfelu zleceń mamy wiele inwestycji – cieszy się burmistrz.
O to, co zdecydowało o sukcesie, kolejny szczęśliwiec, który nie musi żegnać się z urzędem, każe zapytać wyborców. – Zdaję sobie sprawę, że dotarcie do czterech tysięcy osób, które na mnie głosowały, jest niemożliwe – dodaje po chwili Tadeusz Mikulski, burmistrz Garwolina, który już w pierwszej turze zdeklasował rywala, zdobywając aż 61,2% głosów. – Mam nadzieję, że wybrali mnie, gdyż pozytywnie ocenili moją dotychczasową pracę na rzecz rozwoju Garwolina. Mówi się, że wójt, burmistrz czy prezydent posiadają mandat zaufania publicznego, stąd wniosek, że większość mieszkańców po prostu zaufała mi po raz kolejny – stwierdza T. Mikulski.
Dopiero połowa meczu
Do zasług ponownie wybranych włodarzy z dystansem podchodzi Cezary Kalita, socjolog. – Zmiany widoczne są w całym kraju. Nawet jeśli ktoś słabo zarządzał swoją społecznością lokalną, to i tak w ciągu ostatnich lat musiał nastąpić tam jakiś postęp. Każdy sprawujący władzę dostał swoistą premię inwestycyjną. ...
Kinga Ochnio