Przejściowe uwolnienie Podlasia
Przewodnikiem najeźdźców był jeden z kockich Żydów, przebrany po kozacku, który przekonał Rosjan, że w pobliżu nie ma polskiego wojska. Po przybyciu Kozacy położyli się spać, odkładając rabunek do następnego dnia. W tym czasie ktoś z mieszkańców udał się do Lubartowa, skąd przysłano niewielki polski oddział, składający się z oficera i 15 ułanów. Odsiecz przybyła około 4.00 nad ranem. Jak informowali podprefekci pow. żelechowskiego i radzyńskiego, nie tylko rozbrojono śpiących Kozaków, ale dowódca polski kazał otoczyć magazyn soli, sam zaś z pistoletem w ręku udał się do pałacu, gdzie spał sotnik rosyjski.
Ocucony po jakimś czasie starszyzna kozacki, bardzo zdziwiony wizytą, oddał zrabowany trzos i zegarki i wskazał przebranego Żyda, który zapewniał go, że może spać spokojnie. Niedoszłego aresztowanego „kupca” odwiózł osobiście do Lublina sekretarz podprefektury radzyńskiej Parasiewicz. Oddział ułanów z Lubartowa pochodził prawdopodobnie z tzw. Dywizji Nadbużańskiej, rozlokowanej nad Wieprzem.
Tego dnia przybył do Łęcznej i objął dowództwo nad tą jednostką (po gen. Kosińskim) poeta i dramaturg gen. Ludwik Kropiński. Tymczasem mjr Rzodkiewicz i płk Wierzbicki kontynuowali ofensywę przeciwko Kozakom obozującym na wschód od Białej Podlaskiej. 19 listopada 1812 r. polski patrol mieszany z grupy płk. Wierzbickiego, składający się z piechoty i kawalerii, wyrzucił ze wsi Witoroż koło Międzyrzeca 300-osobowy oddział kozacki i ścigał go w stronę Białej, gdzie Rosjanie założyli większy obóz na Woli. Podprefekt pow. łosickiego Michał Wężyk informował 20 listopada prefekta Grzybowskiego, że Kozacy opuścili Konstantynów i odeszli do obozu pod Janów, oraz że ściągnęli kontrybucję w Sarnakach i wrócili do Janowa. Według doniesień wywiadowców w Janowie zatrzymało się około trzech tysięcy Kozaków. 21 listopada mjr Rzodkiewicz wysłał z Łosic rekonesans przez Zienie, Kobylany, Bordziłówkę – żeby sprawdzić, czy Biała jest obsadzona. Okazało się, że Kozacy z Woli odeszli na Wisznice i miasto było wolne.
Tego dnia podprefekt Wężyk dowiedział się od informatorów, że Rosjanie opuścili Janów i odeszli do większego obozu w Zalesiu. Również podprefekt pow. radzyńskiego Baltazar Jasieński pisał z Międzyrzeca, że Rosjanie wycofują się do Brześcia, a w Woskrzenicach pojawiają się tylko patrole. Z doniesień wywiadowców wynikało, że rosyjski gen. Witt kazał ustąpić spod Białej do Terespola i Brześcia, gdzie zgromadził około czterech tysięcy żołnierzy. Upewniwszy się co do tych wiadomości mjr Rzodkiewicz 22 listopada wymaszerował z Łosic do Janowa, gdzie rozłożył się obozem następnego dnia. 23 listopada przybył do Janowa również podprefekt pow. łosickiego Michał Wężyk, żeby zaprowadzić porządek i dostarczyć furaż. 24 listopada mjr Rzodkiewicz skierował swe siły do Kijowca we współdziałaniu z oddziałem kpt. Mokrzyckiego z grupy płk. Wierzbickiego, szachując Rosjan w Brześciu. W tej sytuacji gen. Witt, mając do dyspozycji tylko lekkie oddziały Kozaków, nie ryzykował i wycofał główne siły z Brześcia na wschód do Czernawczyc, pozostawiając w Brześciu tylko ariergardę z sześcioma armatami. 25 listopada Rosjanie całkowicie zaczęli opuszczać Brześć. Kancelista prefektury siedleckiej Michał Koryciński, który przybył do Pratulina, meldował 25 listopada, że Rosjanie wywożą z Brześcia łupy w kierunku Ratna. 26 listopada pierwsze polskie patrole rozpoznawcze wkroczyły do Brześcia.
27 listopada w Kodniu połączyły się siły Rzodkiewicza i Wierzbickiego. Okolica była niezmiernie zniszczona przez Kozaków. Kancelista Koryciński, który 28 listopada przybył do Kodnia, raportował, że miejscowi ludzie nie mają owsa, siana, zboża, bydła, ubrań i bielizny i są prawie nadzy. Doświadczyła tego rabunku również okazała świątynia p.w. św. Anny z cudownym obrazem Matki Bożej de Guadeluppe. Zrabowano z niej około 200 wotów, sprofanowano nie tylko szaty liturgiczne, ale nawet większość grobowców właścicieli w podziemiach kościoła.
Południowe Podlasie było chwilowo wolne, ale daleko na wschodzie, 80 km na zachód od Mińska, nad Berezyną rozgrywała się dramatyczna walka. Cofająca się z Moskwy, zdziesiątkowana przez 30-stopniowy mróz i zamieć armia Napoleona dostała się w okrążenie, od zachodu przez siły Kutuzowa, od północy Wittgensteina i od wschodu Cziczagowa. Wydawało się, że to już koniec epopei napoleońskiej i nie ujdzie stamtąd żywa noga. Do uratowania resztek „Wielkiej Armii” przyczynili się również Podlasiacy. 26-letni właściciel Białej – ks. Dominik Radziwiłł pierwszy znalazł dogodną przeprawę pod Studzianką, gdzie w lodowatej wodzie saperzy zaczęli budować mosty. Zagrożony całkowitym okrążeniem Napoleon zbudował dwa mosty i prowadząc na wschodnim brzegu rzeki walki z Wittgensteinem, przerzucał na zachodni brzeg dywizje, które ubezpieczały przeprawę walcząc z Cziczagowem. 27 listopada, w czasie walk na wschodnim brzegu rzeki Berezyny, został ranny właściciel Wólki Nosowskiej i Toporowa kpt. Ignacy Wężyk i lek. Tomasz Flejczerowski – przyszły właściciel wsi Mszanna i Krawce. Tutaj dostał się do niewoli kapelan Marceli Gutkowski, przyszły biskup podlaski. Aptekarz międzyrzecki Karol Eichler był jednym ze szczęśliwych cywilów, którym udało się przeprawić na zachodni brzeg. Widział natomiast, jak zapisał w swym pamiętniku, jak inni pod armatnim ogniem spychali się do rzeki, która przepełniona już była trupami. 28 listopada, w czasie walk na zachodnim brzegu rzeki dostał się do niewoli sławny podlaski major, teraz już pułkownik, Józef Hornowski. Prot Lelewel napisał, że użyczył swej manierki do cucenia gen. Zajączka, który stracił nogę.
1 grudnia pod Pleszczenicami został kontuzjowany ppłk Czajkowski, który w 1809 r. tworzył batalion w Siedlcach. 3 grudnia ocalałe resztki Wielkiej Armii przybyły do Mołodeczna 110 km od Wilna.
Józef Geresz