Komentarze
Wielki Nieobecny

Wielki Nieobecny

Kilka dni temu czytania mszalne przywołały fragment Dziejów Apostolskich, w którym św. Paweł podczas jednej ze swych podróży trafia do Efezu. Tam spotyka jakichś ludzi, określonych mianem „uczniów”.

Kiedy jednak spytał ich, czy otrzymali już Ducha Świętego, na ich twarzach zobaczył zdziwienie. – Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty – wyznali z rozbrajającą szczerością. Okazało się, że przyjęli oni jedynie chrzest Janowy. Po ochrzczeniu ich w imię Pana Jezusa i włożeniu rąk, także oni otrzymali Ducha Świętego i prorokowali (por. Dz 19,2)

Tyle Dzieje Apostolskie. Ów fragment pobudził mnie jednak do refleksji, czy pod owym wyznaniem grupki efeskich uczniów nie mogłaby się – niestety! – podpisać część współczesnych chrześcijan. Nie mówię tu o totalnej niewiedzy na temat Ducha Świętego, albowiem coś tam pewnie pozostało z katechizmowych nauk; do tego obchodzona dorocznie uroczystość Zesłania Ducha Świętego na całkowitą niewiedzę w tej kwestii nie pozwala. Chodzi o coś innego. Odnosząc to do nieco innej sytuacji: można wiedzieć, kim jest Pan Bóg, wierzyć, że On istnieje – ale żyć tak, jak gdyby w ogóle nie istniał. Inaczej mówiąc – ateizm praktyczny. W takich sytuacjach nieoceniony jest zawsze św. Jakub i fragment jego listu: „Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą” (Jk 2,19).

Wracając do Ducha Świętego – ktoś nazwał Go kiedy Wielkim Nieobecnym. I nie chodzi tu bynajmniej o nieobecność w dziejach. Duch Święty jest obecny cały czas. Działa w Kościele, niejako „napędza” go, daje mu siłę i żywotność i sprawia, że ten Kościół jest wiecznie młody. To Duch Święty modli się w nas, gdy nie umiemy się modlić, to On działa w sakramentach świętych. W określeniu „Wielki Nieobecny” chodzi raczej o to, że za rzadko uświadamiamy sobie Jego obecność i jego działanie; że zdecydowanie za rzadko modlimy się do Niego. Bo, odpowiedzmy szczerze: Czy przed podjęciem ważnych życiowych decyzji modlimy się do Ducha świętego o światło? Nawet przerażeni zbliżającym się egzaminem maturzyści i studenci wołając do Pana Boga, mają na myśli raczej Boga Ojca lub Jezusa.

Dlatego warto odkrywać i poznawać, kim jest Duch Święty i jak ważne jest Jego działanie i obecność. Nie czas tu i miejsce na dokładne tłumaczenie (zainteresowanych tematem odsyłam do arcyciekawego wywiadu w niniejszym numerze). Warto sobie jednak uświadomić, że bez Ducha Świętego jesteśmy dosłownie bezradni. Posługując się słowami św. Pawła Apostoła: „Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus” (1 Kor 12, 3).

Na zakończenie jeszcze jedna – niestety trudna – kwestia. Bierzmowanie, nazywane też „sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej”, ze względów duszpasterskich udzielane młodzieży gimnazjalnej. Z tego też powodu sarkastycznie bywa nazywane przez niektórych „sakramentem uroczystego pożegnania z Kościołem”, odbywającym się w obecności biskupa, rodziców i duszpasterzy. Wiele w tym określeniu goryczy. Nie do końca się z nim zgadzam, ale rozumiem przebijające zeń pytanie: gdzie po bierzmowaniu są owi „dojrzali chrześcijanie”? Dlaczego wielu z nich znajduje drogę do kościoła wyłącznie od wielkiego święta, jeśli w ogóle? Gdzie tkwi błąd? Co zrobić, by rzeczywiście sakrament bierzmowania był ową pieczęcią, znakiem duchowej dojrzałości? Od razu mówię: nie znam odpowiedzi. Wiem tylko, że zmiana tego stanu rzeczy musi być rozłożona na lata, bo tego nie da się wprowadzić „odgórnie”. Tu musi nastąpić zmiana myślenia i postrzegania rzeczywistości. To sprawa wychowania… Oby Duch Święty sam zechciał tym procesem przemiany i wychowania do dojrzałości pokierować.

Ks. Andrzej Adamski