Przekonują do przeszczepów
Organy potrzebne do transplantacji można pobierać od dawców żywych, jak również od osób, u których stwierdzono śmierć mózgu. Polacy popierają przeszczepy. Niestety, deklaracje nie mają odzwierciedlenia w ilości pobrań. Nasz kraj odstaje pod tym względem od reszty Europy. Plasujemy się na ostatnich miejscach listy. Różnice widać także w poszczególnych rejonach Polski. Najwięcej pobrań odnotowano w województwie zachodniopomorskim (35 na milion mieszkańców), najmniej w Małopolsce (1,5 na milion).
Kiedy umiera mózg…
Aby doszło do transplantacji, musi być dawca i biorca. W większość przypadków chorym przeszczepia się organy od osób zmarłych. Procedura jest dość skomplikowana i według niektórych – kontrowersyjna. Nie akceptuje jej część społeczeństwa, w tym niektórzy lekarze, duchowni i politycy. Aby pobrać organy od zmarłego, należy stwierdzić śmierć mózgu. Kiedy zaistnieje takie podejrzenie, trzeba zwołać komisję złożoną z anestezjologa, neurologa i chirurga. Specjaliści badają wtedy funkcjonowanie mózgu i na tej podstawie stwierdzają, czy ten ważny organ jeszcze pracuje.
– Rozpoznawanie śmierci mózgu nie zostało wymyślone na rzecz pobierania narządów do przeszczepiania. W niektórych oddziałach intensywnej terapii w Polsce jest ono traktowane jako zakończenie terapii człowieka, który nie żyje, bez względu na to czy w rachubę wchodziło pobieranie narządów. Takie postępowanie jest standardem np. w szpitalu w Olsztynie. Badanie odbywa się zgodnie z obowiązującymi przepisami, a więc dwukrotnie, w określonym odstępie czasowym. Procedura trwa kilkanaście godzin. W niektórych przypadkach lekarze szukają potwierdzenia poprzez zrobienie tomografii, rezonansu albo angiografii. Jeśli specjaliści mają jakiekolwiek wątpliwości, przekładają badanie i powtarzają je za kilkanaście godzin. W rozpoznaniu zgonu nie ma miejsca na pomyłki – mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii.
Serce bije nadal…
Do niedawna śmierć utożsamiano ze stanem, w którym dochodziło do zatrzymania akcji serca i ustania oddechu. To były sygnały potwierdzające zgon. Obecnie, przy rozpatrywaniu niektórych przypadków, takie oznaki są niewystarczające. Krążenie krwi i wentylację organizmu można przywrócić i utrzymywać w sposób sztuczny. Kiedy jednak mózg przestaje funkcjonować, takie działanie już w niczym nie pomoże. Po kilkunastu dniach bicie serca ustanie samoistnie.
– Śmierć mózgu naprawdę oznacza śmierć człowieka. Jego narządy będą jednak jeszcze przez jakiś czas żyły. Organ pobrany od osoby zmarłej nie może funkcjonować, jeśli jest pozbawiony przepływu krwi. Po pobraniu zabezpiecza się go specjalnymi płynami i trzyma w temp. 4ºC. Nerkę można przechowywać w ten sposób od 18 do 24 godzin, wątrobę od 8 do 12, a serce tylko 4 godziny. W tym czasie trwają przygotowania do przeszczepu – wyjaśnia koordynator.
Trudne rozmowy
Po stwierdzeniu śmierci mózgowej, lekarze zaglądają do Centralnego Rejestru Sprzeciwów. Sprawdzają, czy ta osoba za życia nie wyraziła sprzeciwu wobec pobrania narządów. Jeśli nie znajdą tam takiego zapisu, zaczynają rozmowę z rodziną. Medycy rezygnują, gdy bliscy zmarłego nie zgadzają się na pobranie organów.
– W Polsce obowiązuje zasada „zgody domniemanej”, tzn. jeśli za życia nie zarejestrujemy się w CRS, nie wyrażając zgody na pobranie narządów po ewentualnej śmierci mózgu, nasze narządy mogą być wykorzystane do przeszczepu. W praktyce lekarze zawsze rozmawiają z rodziną. Nie pytamy o zgodę, ale raczej o to, czy znają wolę zmarłego, jakim był człowiekiem itd. To specjalny sposób rozmowy – wyjaśnia prof. W. Rowiński.
Zaznacza, iż w niektórych szpitalach to zadanie przejmują na siebie kapelani. Podkreśla, że w takich sytuacjach, obecność kapłana jest bardzo ważna. Okazuje się, że wielu ludzi ciągle myśli, że np. bez wątroby czy nerki nie można pójść do nieba.
– Oświadczenie woli noszone w kieszeni, w sytuacji, kiedy rodzina o tym nie wie, jest niewiele warte. Bliscy muszą o tym wiedzieć. O naszym stosunku do transplantacji, a także o samej śmierci trzeba rozmawiać. My ciągle boimy się podejmowania tych tematów – dodaje.
Szansa na nowe życie
Przeszczep wiąże się z ryzykiem. Biorca musi być tego świadomy. Nie chodzi tutaj tylko o odrzuty ze strony organizmu. W ostatnim czasie w mediach było głośno o przypadku lekarza, który przeszczepił choremu nerkę z nowotworem. Jak mówi prof. W. Rowiński, takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko i nie są wynikiem zaniedbań ze strony transplantologów.
Przeszczepienie nowego organu zmienia jakość życia chorego. W większości przypadków może on wrócić nie tylko do swojej pracy, ale nawet do uprawiania sportu. Kobiety mogą bez przeszkód rodzić zdrowe dzieci. Najstarszy pacjent, u którego dokonano transplantacji nerki ma obecnie 74 lata. Z nowym narządem żyje już 37 rok. To rekord, ale statystycznie z czynnym przeszczepem nerki pierwszy rok przeżywa 95% ludzi, po pięciu latach od zabiegu żyje 80% pacjentów, po 10 latach – 60%. U niektórych nowy narząd po jakimś czasie przestaje funkcjonować. Zdarzają się także zgony.
Dawcą może zostać osoba w wieku od 7 do 60 lat. Nie liczy się wiek kalendarzowy, ale biologiczny. Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie.
Pokonać bariery
Prof. W. Rowiński stara się robić wszystko, by ludzie byli przekonani do tego, że transplantacja jest czymś potrzebnym, uczciwym i etycznym. Spotyka się z lekarzami, duchownymi i młodzieżą. Mówi, że najlepszym przykładem przemawiającym za słusznością przeszczepów i pobierania narządów jest człowiek, który coś takiego w swoim życiu przeszedł. Nastawienie do tej kwestii najskuteczniej mogą zmienić świadectwa owych ludzi. Pomóc mają też koordynatorzy transplantacyjni, którzy pojawiają się w coraz większej liczbie szpitali. Najczęściej są nimi odpowiednio wyszkolone pielęgniarki. Ich zadaniem jest sprawdzanie, u ilu zmarłych można było rozpoznać śmierć mózgu. Taka osoba pojawi się także w Wojewódzkim Szpitalu w Białej Podlaskiej.
– Zadeklarowałem profesorowi i deklaruję to w obecności lekarzy, że podejmę pracę na rzecz utworzenia klimatu, który będzie sprzyjał pobraniom narządów od pacjentów, którzy zmarli w naszym szpitalu. Utworzymy warunki pracy koordynatorom i stworzymy plan pracy w oddziałach, aby zmarłych pacjentów kwalifikować jako dawców – mówi Dariusz Oleński, dyrektor placówki.
Szef bialskiego szpitala zapowiedział, że o efektach owych działań opowie nam jesienią.
Agnieszka Wawryniuk