Kultura
Źródło: ARCH
Źródło: ARCH

Dyskretny urok samotni

Jeżeli poeta pisze „proszę Boże byś nie wymyślał już dla mnie jutra…”, to cóż to może znaczyć? Jest po prostu osamotniony, opuszczony, ale - jak mówi tytuł tomiku - dzieje się tak na jego własne życzenie, bo chce „Umknąć wszystkim”.

„Umknąć wszystkim” to tytuł najnowszego tomu wierszy, który po latach przerwy postanowił oddać do rąk czytelników K. Tomaszewski, założyciel i animator Siedleckiej Grupy Literackiej „Witraż”. W zbiorze nie brakuje refleksji nad przemijaniem, motywów eschatologicznych. Poeta wzbogaca swoje teksty elementami biblijnymi, np.: „Nazaretańczyku jestem tutaj”, „nie obmywaj dłoni Piłacie”, „sam dla siebie Piłatem”, „nie masz na imię Weronika”.

Jest obecna w wierszach Tomaszewskiego kobieta, ale bezosobowa, z którą może kiedyś i coś, ale „o poranku stajemy każde przy swoim oknie sprawdzając pilnie liczebność bocianów ukwiecenie łąki i czy motyle wzlatują aż na parapet źrenic”. Smutek nie opuszcza Tomaszewskiego ani na moment: „tak nam będzie jak teraz gdy milczę z wersów splatając smutny różaniec”.

Autor potrafi wykreować sytuację liryczną, przywołując znane mu z regionu miejsca: „do pokoju na poddaszu zakochani przychodzą poeci i pożyczony z „Reymontówki” sonetów nastrój zazdrosny o wzruszenia serc młodych wiatr który wczoraj zaglądał do okien opowiada pewnie siedleckim poddaszom że może nie wszystko stracone…”.

W twórczości Tomaszewskiego między sacrum i poezją istnieje ścisły związek: „ty po zmierzchu uczysz się wierszy na pamięć by je kiedyś odmawiać jak pacierz…”. W jednym z ładniejszych wierszy autor pisze: „zbieram okruchy zegara który codziennie rozbijasz o mroczność nocy sny trudne bo samotne zimne chociaż pełne kwiatów łąk zapachu wczorajszych kochanków”.

Reasumując – poezja K. Tomaszewskiego jest dojrzała i głęboko refleksyjna, czasami może aż nadto introwertyczna. Ale w końcu ktoś kiedyś powiedział: kto jak nie poeci i filozofowie mają nas oswajać z przemijaniem, a wreszcie z samą śmiercią. Wydaje się, że Tomaszewski robi to z głęboką zadumą. Perfekcyjnie, ale do bólu smutnie. Tymczasem – jak mówi Katarzyna Grochola – smutni o wiele łatwiej się przeziębiają.


3 PYTANIA

Krzysztof Tomaszewski, siedlecki poeta

 

Czym dla Pana jest poezja? Czy może, jak dla prof. Kazimierza Wyki, to rzecz wyobraźni, czy jak dla Zbigniewa Herberta – kwestia smaku?

Każdy, kto para się twórczością, nie tylko poetycką, kreuje własną definicję „poezji”. Irytowało mnie zawsze szukanie podobieństw „do” lub kreowanie mitu o „uczniu i mistrzu”. Jeżeli autor nie potrafi wyjaśnić, czym jest jego poezja i dlaczego odważa się darować ją czytelnikom, nie powinien w ogóle podejmować się tego typu działalności twórczej. Dla mnie moja „poezja” była i konsekwentnie jest dialogiem autora z czytelnikiem. Tak być musi. Zrozumiałem to już po wydaniu tomiku „Nie doceniłem Barabasza”, gdy zarzucano mi, że wiersze są zbyt trudne, niezrozumiałe ich przesłania lub wymagają od czytelników zbyt wiele wiedzy z zakresu filozofii i teologii. Dlatego w kolejnych tomikach odchodziłem od „wymądrzania się i popisywania wiedzą”, a zdecydowałem się na otwartość, jasność przesłań, prostotę języka opartego o zasób słów znanych i rozumianych. Taka forma dialogu poety z czytelnikiem się sprawdza.

Pana liryka jest mocno zanurzona w problematyce filozoficznej, sakralnej i doznań osobistych. Czym ostatnia publikacja różni się od poprzednich?

Nie porzuciłem problematyki filozoficznej ani sakralnej, chociaż w najnowszym tomiku wierszy jest jej niewiele. Przyjdzie czas na wydanie zbioru skupiającego się wyłącznie na problematyce Boga, sensu i celu życia człowieka, wartości, sumienia i ideowych podstaw człowieczej egzystencji. Tomik „Umknąć wszystkim” to kolejna odsłona męskich zamyśleń, emocji, wzlotów, upadków i wzruszeń. To inny świat od utrwalonego w poprzednich tomikach. Ale to nadal otwarty dialog o życiu, chociaż prowadzony „ostrożniej”, bardziej odpowiedzialnie i chyba dojrzalej. Mam w sobie poczucie odpowiedzialności za kreowany obraz męskich przeżyć, tęsknot, nadziei, ale i niezwykłych zachwytów nad urodą nadbużańskich łąk, lasów. Wiem już to, że wiersze z tomiku są czytane chętnie i chwalone za brak „utrudnień”! Wydają się być zrozumiałe, łatwiejsze w odbiorze, a przez to umożliwiają ów dialog autora z czytelnikiem. Skoro takie słyszę opinie, to wypada tylko się cieszyć, bo moja oferta poetycka jest „chciana”.

Których ze współczesnych poetów ceni Pan najbardziej oraz do którego z nich jest Panu najbliżej?

Byłby to gest twórczej pychy, gdybym powiedział, że „mi podobnych”, ale mam swoją listę twórców, z którymi prowadzenie „dialogu” sprawia mi radość, daje sporo satysfakcji, uzupełnia wiedzę o życiu, którą już w sobie noszę. I co ciekawe, po dorobek poszczególnych autorów sięgam w zależności od nastroju, poziomu emocji, potrzeb serca. Nie może, zatem dziwić, gdy obok siebie wymienię i ks. Twardowskiego, i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Gałczyńskiego, ostatnio Poświatowską oraz Karola Wojtyłę, a także Edytę Pastor, Krzysztofa Śledzia, Krystiana Matuszewskiego, Wojtka Kokoszkę czy Paulinę Peciak, Konrada Węsaka, Barbarę Maksymiuk oraz liczne grono autorów debiutujących, w tym i tych z „Witraża”. Zdziwi być może brak kilku nazwisk, ale świadomie odrzucam wiersze „pyszałków poetyckich”, ściemniaczy, autorów nieszczerych, szpanerów poetyckich czy zwyczajnych nudziarzy. Mam cichą nadzieję, że do grona tych ostatnich nie zaliczą czytelnicy i mnie, ale… ryzykuję i z zaufaniem oddaję w ich ręce mój najnowszy tomik.

Włodzimierz Korolczuk