Każdy ma rację, kompromisu brak…
Konflikt na linii rolnik – myśliwy staje się coraz ostrzejszy. Każda ze stron ma swoje racje. Niektórzy narzekają, że wszystkiemu winne jest prawo łowieckie. Mówią, że należałoby zmienić ustawę dotyczącą zgłaszania i szacowania szkód. Póki co, na zmianę przepisów nie ma szans. W tej sytuacji warto np. robić spotkania rolników z myśliwymi. Debatę, w której mogły wypowiedzieć się obie strony, zorganizowała 5 lipca w Białej Podlaskiej Lubelska Izba Rolna. Frekwencja zaskoczyła wszystkich, którzy przygotowali tą sesję. Obecność rolników pokazała, że problem szkód łowieckich jest dla nich czymś ważnym i nieobojętnym.
Gorzkie żale rolnika
– Rolnicy nie zawsze zdają sobie sprawę ze swoich możliwości, dlatego że nie znają przepisów. Często mają poczucie krzywdy, mówiąc, że zostali oszukani przez myśliwych. Czy to prawda? Trudno mi powiedzieć. Zauważyłem, że dobrze byłoby podjąć działania, zmierzające do edukowania w tej materii – tłumaczy Marek Uściński, przewodniczący rady powiatowej Lubelskiej Izby Rolniczej w Białej Podlaskiej.
Punktów zapalnych na linii rolnik – myśliwy jest bardzo dużo. Gospodarze narzekają, że łowcy bardzo często odmawiają przyjmowania zgłoszeń o wystąpieniu szkód. Problemowe jest także samo ich szacowanie.
– Rolnicy nie zawsze znają treść rozporządzenia ministra ochrony środowiska. Są w nim różne zawiłości dotyczące m.in. terminów agrotechnicznych, sposobu pielęgnacji i terminu zgłaszania szkód, o których rolnik często nie pamięta – wylicza M. Usciński.
Rolnicy zarzucają myśliwym, że ci uchylają się od płacenia odszkodowań, a jeśli już przyznają jakieś rekompensaty, to są one niewspółmierne do poniesionych strat.
Znaj swoje prawo!
Podczas debaty M. Uściński mówił, jak ma wyglądać cała procedura ubiegania się o odszkodowanie. Rolnicy nie wiedzą często, do kogo udać się na skargę. O tym, kto z myśliwych jest uprawniony do przyjmowania wniosków powinien wiedzieć wójt danej gminy. To od niego można zdobyć wszelkie informacje. Kiedy już wiemy, do kogo mamy się iść, warto pamiętać, że wniosek należy złożyć na piśmie i domagać się potwierdzenia przyjęcia zgłoszenia. Trzeba to zrobić jak najszybciej, by na uprawach nie zatarły się ślady zniszczeń. Jeśli myśliwy odmawia przyjęcia, wniosek należy wysłać pocztą za potwierdzeniem odbioru. Potem przychodzi czas na szacowanie szkód. Na uszkodzonym polu, bądź łące musi pojawić się ktoś z koła łowieckiego. Rolnik ma prawo (i powinien) być w momencie szacowania na swoich areałach. Od momentu ostatecznego oszacowania, koło łowieckie ma 30 dni na wypłacenie rekompensaty. To tylko niektóre zasady dotyczące ubiegania się o odszkodowanie. Zainteresowanych odsyłamy do ustaw i rozporządzeń. Swoją pomoc w tej materii obiecuje też Izba Rolna.
– Jest ona samorządem rolniczym. Należą do niej wszyscy rolnicy z mocy prawa, którzy płacą podatek rolny – mówi M. Uściński.
Przedstawicieli IR można prosić o przybycie w momencie szacowania szkód przez myśliwych i wzywać wtedy, gdy decydujemy się na mediacje.
Myśliwski punkt widzenia
– Wyolbrzymia się jedynie sytuacje konfliktowe. Każde zgłoszenie wymaga szczegółowego wyjaśnienia. Nie ukrywam, że w pewnych sytuacjach także szacujący mógł popełnić błąd, ale roszczenia osób zgłaszających szkodę, też nie zawsze są na miejscu – twierdzi Roman Laszuk, łowczy okręgowy i przewodniczący zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Białej Podlaskiej. Mój rozmówca nie chciał odpowiedzieć, ile wniosków o odszkodowania trafia do jego koła. Skupił się raczej na tym, co robią myśliwi, aby nie dopuścić do łowieckich szkód.
– Staramy się przede wszystkim zatrzymać zwierzynę na terenie leśnym. W okresie letnim tworzymy pasy zaporowe – miejsca letniego dokarmiania zwierzyny. Podajemy tam atrakcyjną karmę, najczęściej kukurydzę, którą rozsiewamy w niedużych ilościach, ale na większym obszarze. Przy krótkich nocach, jakie mamy w czerwcu i lipcu (okres najbardziej nasilonych szkód), zwierzyna nie ma czasu, aby wyjść z lasu. Wystawiamy też środki odstraszające w postaci tabletek, które działają wymiotnie. Dzik, który ją zje razem z karmą, nie wraca już na ten teren. W odstraszaniu zwierząt stosujemy również stężony zapachu ludzkiego potu – opowiada łowczy.
Zdarza się, że myśliwi grodzą uprawy pastuchem elektrycznym lub ogrodzeniem z siatki. Organizują też nocne dyżury, podczas których wypłaszają zwierzynę z pól kukurydzy.
Metody są pracochłonne i kosztowne. Jednak, jak podkreśla R. Laszuk, wszystkie działania członkowie kół wykonują społecznie.
– Trzeba sobie jednak uświadomić, że w środowisku lokatorem jest zarówno zwierzę, jak i człowiek, który w nie wtargnął i chce je sobie podporządkować – kwituje mój rozmówca.
Parlamentarzyści z Prawa i Sprawiedliwości przygotowują ustawę dotyczącą wypłacania odszkodowań. Jak mówi poseł Jerzy Rębek, jego partia chce, by pieniądze na rekompensaty dla rolników pochodziły z dwóch źródeł: ze składek myśliwych i z budżetu państwa. PiS zamierza także zmienić instytucję szacującą szkody. Według ich pomysłu, szkody miałby oceniać starosta.
– Bez pieniędzy z budżetu nie da się realnie naprawić relacji rolnik – myśliwy – podsumowuje poseł J. Rębek.
Agnieszka Wawryniuk