Święto systemu
– Serdecznie was pozdrawiam – powiedziałam do najlepszego z mężów i dwojga naszych przyjaciół.
– Od kogo? – zapytała niemalże chórem i ze sporym zainteresowaniem trójka dojrzałych ludzi.
– Nie od kogo, tylko w związku z czym – poinstruowałam i dalej obserwuję reakcję. Nie taka, jak potrzeba. Albo jeszcze gorzej. Patrzą na mnie jak na pomyleńca i po ich oczach widzę, że jeszcze trochę, a gotowi po pomoc nawet jaką zadzwonić. No to już dłużej nie czekam i na całość idę.
– Święto dzisiaj – mówię. Nie wierzą. Jak na półgłówka dalej sobie patrzą.
– 22 Lipca – gram w otwarte karty, bo co mi pozostało.
– A – tak właśnie krótko i zupełnie niemrawo komentują. I koniec. Zero jakiejś emocjonalnej reakcji. Naprawdę. Jakby zupełnie obca im była już nawet pamięć o „urodzinach” systemu, Święcie Odrodzenia Polski. O tym jednym z najważniejszych świąt minionego okresu, w którym przecież jednak dorastali. To jakże im mogło tak całkiem wywietrzeć ono i wylecieć z głowy? Wszak dzień był wolny od pracy, chłoporobotnicy cieszyli się chyba najbardziej, bo to i parę godzin wolnego dobrze dostać na żniwa. Roboty choć trochę podgonić. Radio kolorowy, świąteczny program nadawało. I telewizja. Do sklepu kiełbasę albo nawet jakieś cytrusy – w rozsądnych oczywiście ilościach, ale przecież – rzucali, więc jak nie pamiętać? Wakacje wakacjami, ale bez przesady. Ileż ten dzień szans na zamanifestowanie właściwej postawy dawał. Można było zadeklarować swoją polityczną przynależność, swój odpowiedni światopogląd, swoją postawę. Zastanowić się albo i przedyskutować tezy na kolejny zjazd partii, zebrać podpisy pod właściwym apelem, a nawet zorganizować masowe zbieranie imperialistycznej stonki na rodzimych kartoflach. Można było też w formie uznania wręczyć przodownikom pracy godne przodowników nagrody, medale i odznaczenia. Oraz honorowe dyplomy. Żeby wskazać, odznaczyć, docenić. I pokazać. Się.
22 Lipca był manifestacją systemu. Dowiadywaliśmy się wtedy o naszym poczesnym miejscu w gospodarce i nauce światowej, o słusznej linii działania Partii (oczywiście dla dobra narodu), o wielkich dokonaniach.
Oj, mieli wtedy roboty towarzysze z KC, mieli i z Biura Politycznego, i z innych bardzo ważnych instytucji. Ileż to okrągłych zdań trzeba było zużyć, ilu ludzi postraszyć, a ilu upilnować, coby się nie rozleźli. Ale i tak kudy było temu świętu do 1 Maja! Wtedy dopiero się działo! Akademie, wiece, transparenty. Cały lud pracujący zegnany: pracująca inteligencja, pracująca klasa robotnicza, pracujący (?) studenci i uczniowie. I najciężej pracujący aparat bezpieczeństwa.
A oni (ci wspomniani na początku pisania) daty nie pamiętają. Może pamiętać nie chcą? Nieładnie.
Anna Wolańska