Syberia pragnie Boga
Jego syberyjska przygoda trwała 19 lat. Zanim wyjechał do Rosji, pracował jako wikariusz w parafiach Wisznice i Ryki. Decyzja o wyjeździe na zagraniczną placówkę duszpasterską zapadła siedem lat po przyjęciu święceń kapłańskich. – Nie myślałem o Syberii, chciałem raczej pojechać do Afryki albo Ameryki Południowej. Miałem kolegów kapłanów, którzy zdecydowali się na posługę misyjną, jeden wybrał Zambię, drugi Brazylię. Ja także chciałem służyć tam, gdzie brakuje księży – wspomina ks. Kazimierz. – W dniu moich imienin jeden z kapłanów, zainspirowany prasowym wywiadem z ks. Józefem Świdnickim, który za czasów komunistycznych pracował za Uralem, powiedział mi: „życzę ci, abyś pojechał na Syberię”. Miałem swoje wyobrażenie o Rosji, uważałem, że tam wszyscy są komunistami i kochają Lenina. Uświadomiłem sobie, że nie mam ochoty tam jechać, jednak potem uderzyła mnie myśl, że to może Pan Bóg chce, abym tam pracował. Rozważałem to w sercu i postanowiłem napisać do tamtejszego biskupa Josepha Wertha. Pomyślałem: „jeśli on wyśle mi zaproszenie, a nasz siedlecki biskup wyda zgodę, to pojadę”. Odpowiedź z Rosji przyszła bardzo szybko. Biskup odpisał, abym przyjechał i zobaczył, jak wyglądają tamtejsze realia. Po rozmowach z kapłanami pomyślałem, że, lepiej pojechać i od razu zacząć pracę – opowiada.
Pierwszą placówką był Tomsk, potem Tiumień, a na końcu Iszym. W czasach, gdy ks. Kazimierz przybył na Syberię, na terenie od Uralu do Władywostoka i Kamczatki posługiwało tylko dziewięciu katolickich kapłanów. ...
Agnieszka Wawryniuk