Domowe piekło
Co piętnaście sekund kobieta, dziecko lub któreś z rodziców zostaje uderzone w twarz, jest pobite, szarpane bądź popychane. Ofiarą przemocy w rodzinie pada co piąte dziecko, co czwarta mężatka. Z danych Niebieskiej Linii, pogotowia dla ofiar przemocy, wynika, że w dużych miastach (Łódź, Poznań, Warszawa, Gdańsk) policja interweniuje 250-300 razy w ciągu doby. Połowę z tej liczby stanowią wezwania do zażegnania konfliktów rodzinnych. Biciem rozwiązują rodzinne problemy zarówno ludzie z marginesu, jak i profesorowie szkół wyższych. Policja ocenia, że tylko co dziesiąty akt domowej przemocy jest ujawniany. Aż 90% aktów przemocy zdarza się w domach i dotyczy najbliższej rodziny oraz krewnych.
Katem może okazać się każdy
– Są sytuacje, które poruszają nawet nas – mówi Katarzyna Jaroszewicz z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Białej Podlaskiej, które jako doradca rodzinny prowadzi program korekcyjno-edukacyjny dla sprawców przemocy „Przestań być wrogiem, a zostań przyjacielem”. – Najstarszy sprawca, z którym pracowałam, miał 84 lata. Wydawać by się mogło, że w tym wieku to nawet własne zdrowie nie pozwala, by używać siły fizycznej w stosunku do rodziny. Tymczasem typowy profil sprawcy nie istnieje. Nie ma reguły, jeśli chodzi o jego wiek, wykształcenie, status społeczny bądź cechy charakteru. Katem może okazać się każdy – dodaje.
Bicie, popychanie, poniżanie, obelgi – z tym wszystkim już się zetknęliśmy, ale są przypadki, że sprawca stosuje wyrafinowane, psychopatyczne formy przemocy: świeci lampą w oczy, wylewa gorącą zupę na głowę, budzi w nocy i robi przesłuchania. Z relacji osób zajmujących się problemem przemocy wyłania się obraz domowego piekła.
– Od kilku lat realizujemy program korekcyjno-edukacyjny dla sprawców przemocy. Biorą w nim udział osoby skazane za stosowanie przemocy, którym sąd zawiesił warunkowo wykonanie kary, zobowiązując udziału w projekcie. Są i tacy, którzy przychodzą dobrowolnie – mówi Halina Mincewicz, dyrektor PCPR w Białej Podlaskiej. ...
Jolanta Krasnowska