Naród, który traci pamięć, traci sumienie!
O wiele ważniejszą jest jednak dzisiaj modyfikacja dokonana na naszej narodowej pamięci. I nie chodzi tylko o to, czy chwalić będziemy Armię Krajową, czy też uganiać się z wieńcami po pomnikach Bierutów czy Świerczewskich, bo to jest pochodna procesów, które dokonały się w głębszej tkance naszego narodu. Idzie o coś bardziej istotnego, a mianowicie o rozpoznawanie celu istnienia naszej społeczności państwowej – o właściwe rozpoznanie prawdy i dobra. Sumienie i pamięć to rzeczywistości dopełniające się. Nie sposób już dzisiaj nie zauważyć zdecydowanej ofensywy różnych sił, dążących do dokonania w naszej społecznej rzeczywistości daleko idących zmian kulturowych, których efektem finalnym ma stać się ustanowienie nowych standardów cywilizacyjnych, całkowicie różnych od chrześcijańskiej cywilizacji zachodniej. Nie ma już partyzantki czy wojny podjazdowej. Mamy do czynienia z wytaczaniem armat i podejmowaniem zdecydowanych działań ofensywnych, o ile jeszcze można mówić o jakiejkolwiek walce. Nie brakuje bowiem i takich, którzy są przekonani, iż bój o zachowanie zrębów cywilizacji został już przegrany. Cóż, może nadzieja rzeczywiście umiera ostatnia, więc póki co warto bić na alarm, nawet gdyby miał to być łabędzi śpiew.
Z aptekarską dokładnością
Ostatnio zajęczały i zawyły okropnie „okopy cywilizacyjnej zmiany”, gdy pojawiła się inicjatywa posła PO Jacka Żalka, odnośnie wprowadzenia do polskie prawa farmaceutycznego tzw. klauzuli sumienia, dzięki której (podobnie jak lekarze i pielęgniarki) prowadzący aptekę mógłby odmówić sprowadzania i sprzedawania leków, których działanie jest niezgodne z jego sumieniem. Wydawać by się mogło, iż nic wielkiego w tym przypadku nie zachodzi. Każdy, kto prowadzi jakiś interes, może i powinien sam decydować o profilu oraz asortymencie, którym się zajmuje. Niestety, „dywizje postępu” od razu zwietrzyły wroga. Dlaczegóż? Otóż wcale nie chodzi tutaj tylko o niedostępność czy szeroką możliwość zakupu środków antykoncepcyjnych, choć pozornie rozdzierane są o to szaty. Bo przecież każdy dorosły człowiek jest w stanie podjąć decyzję o zakupie takiego czy innego specyfiku, a jeśli na danym terenie będzie potrzeba, to zapewne natychmiast znajdą się osoby, które zwietrzywszy interes, zajmą się jego dystrybucją. I tym sposobem na wioszczynie daleko leżącej od miasta będzie nie jedna, ale dwie apteki. Oczywiście, natychmiast można stwierdzić, że ta nowa inicjatywa gospodarcza napotka na zdecydowany sprzeciw władzy duchownej. I dobrze. Każdy bowiem robi to, co do niego należy. Zapewne natychmiast pojawią się bojówki czy „zbrojne zagony” pewnej partii poparcia, które zdecydowanie przeciwstawią się słowom duchownego. A ludność będzie miała możliwość wyboru. Wyboru, który rozgrywać się będzie właśnie w głębi sumienia. Każdy dorosły będzie musiał poznać argumenty jednej czy drugiej strony i na bazie poznania dokonać wyboru. I tego chyba najbardziej boją się „siły postępu” – że człowiek, poszczególna jednostka, będzie suwerenny we własnej decyzji. Oczywiście, to rozumowanie nie ma zastosowania, gdy do czynienia mamy z jawnym i zdecydowanym naruszeniem praw drugiego do życia (przypadek chociażby zabijania nienarodzonych). I chociaż kryje się w tym niebezpieczeństwo pobłądzenia człowieka, to nie można nikogo trzymać za rękę. Kościół doskonale wie, iż tylko blask prawdy jest w stanie owładnąć człowiekiem i dlatego nawet w sakramencie pokuty kapłan nie nakazuje człowiekowi, jak ma postępować, a tylko mu wskazuje drogę. Całość jednak dokonuje się w sumieniu człowieka i od tego sumienia zależna jest ważność rozgrzeszenia (wskazują na to chociażby znane w Kościele przypadki spowiedzi świętokradzkiej). „Siłom postępu” chodzi jednak o coś innego.
Hunowie postępu
W „Elegii na odejście pióra atramentu lampy” Z. Herbert wspominał o „dialektycznej bestii na smyczy oprawców”. Można oczywiście odnosić to do przeżytych przez niego wydarzeń, ale można również odczytać po trosze profetycznie. Trzymanie na smyczy, i to dość krótkiej, jest marzeniem wszelkiej maści reformatorów społecznych. Ze zdziwieniem przyjąłem utyskiwania „piewców postępu” na wybór przez społeczeństwo polskiej piosenki na Euro 2012. Wszak to był najlepszy sprawdzian demokracji. Skąd więc to niezadowolenie? Otóż dlatego, że społeczeństwo nie wybrało tak, jak chcieliby postępowcy. W sporze o klauzulę sumienia dla farmaceutów również idzie o to, by ludzie dokonywali „jedynie słusznych wyborów”. Może dlatego trzeba złamać sumienia niektórych, by inni nawet nie pisnęli przeciw tytanom nowoczesności. Żeby nie pomyśleli, że może jest inaczej. Nie chodzi więc o zawładnięcie tylko decyzyjnością ludzi, bo to już przećwiczyliśmy w latach totalitarnych. Chodzi o zawładnięcie prawdą, która decyduje o sumieniu i jego wyborach. Lecz w tym momencie wybory ludzkie staną się decyzjami bez sumienia. Będą owczym pędem. Zastanawiającym jest chociażby forsowanie w Irlandii prawa godzącego w tajemnicę spowiedzi. Zgodnie z nim każdy ksiądz, który dowie się w czasie spowiedzi o przestępstwie, będzie miał obowiązek, pod sankcją więzienia, powiadomić o tym organy ścigania. Oto, co otrzymujemy w ramach postępu – rozbijanie sumienia poprzez rozbijanie prawdy.
Mechaniczni ludzie z mechanicznymi sercami
Słowa powyższe wypowiada na wojennym wiecu żydowski fryzjer, któremu los pozwolił się podszyć pod wodza Hynkela (parodia Adolfa Hitlera), grany przez Charliego Chaplina w filmie „Dyktator”. Mówi, że przecież nie jesteśmy ludźmi mechanicznymi, których serca można zaprogramować. Takie jest marzenie każdej władzy totalitarnej. Marzeniu temu na drodze zawsze stali ludzie sumienia, którzy wiedzieli o wartości dla własnej godności dokonywanych przez nich wyborów. I dlatego ich pierwszych skazywano na wyniszczenie (sprawdźcie Państwo w polskiej historii). Jeśli jednak pozwolimy na wzięcie naszego sumienia na smycz przez „Hunów postępu”, wówczas niepotrzebne będą zasieki z drutu kolczastego i krematoria. Bo w obozowe pasiaki obloką nasze sumienia.
Ks. Jacek Świątek