W drodze do dojrzałości
Z analizy współczesnej męskości dokonanej przez Zbigniewa Lwa-Starowicza przebija smutna diagnoza: „Mężczyźni są nieobecni – ogromnie brakuje wzorców męskich”. Prymat żeńskiego pierwiastka kulturowego psychoterapeuta upatruje m.in. w polskim katolicyzmie. „Kobiety mają dużo silnych wzorców, łącznie z kultem maryjnym” – przekonuje. Jego opinii zdają się wtórować głosy innych moich rozmówców. Czy jednak zrzucanie odpowiedzialności na czasy, w jakich przyszło nam żyć, nie jest zbyt tanią wymówką?
Byle być razem
– Dawniej żyło się łatwiej. Nie było telewizji ani książek, które uczyły mężczyzn, jak być ojcem. Z konieczności więc ufało się własnej intuicji. I powielało schemat rodzicielstwa praktykowany przez własnego ojca – wyjaśnia Krzysztof Płaszejski, tata: Karola, Mateusza i Stasia. Z urodzenia Podlasiak, z wyboru warszawianin, bo – jak zaznacza – miasto daje więcej możliwości. – Tym sugerowaliśmy się, myśląc przed laty o przeprowadzce. Dziś inaczej pokierowałbym losami rodziny – wyznaje.
Zdaniem Leszka Kuczyńskiego, ojca dwóch córek, kiedyś niewłaściwe zachowania stopowała świadomość kary. – Rozumiałem, co mogę, a czego nie, bo wiedziałem, jak w danej sytuacji zachowa się mój ojciec. Był lęk, ale i szacunek – wspomina, jak grymaszenie przy jedzeniu natrafiało na ojcowskie upomnienie: „Nie chcesz, nie jedz! Ale kolejny posiłek będzie dopiero rano”. – To skutecznie hamowało wybrzydzanie – przyznaje.
Janusz Olewiński, ojciec czwórki dzieci, w tym nieżyjącej córki, nie ma wątpliwości: – Trudno było kiedyś i jest dziś. Bo jak wyglądają te lepsze czasy, na które od pokoleń czekamy? – bawi się w retorykę. Przyczyn kryzysu ojcostwa – zjawiska, o jakim głośno w ostatnich latach – upatruje w postawie wobec życia. ...
Agnieszka Warecka