Jak ocalano polskość
Jej cechą charakterystyczną było maksymalne zbliżenie systemu szkolnego Królestwa do struktury oświatowej w Rosji. Przede wszystkim wprowadzono nowy obowiązkowy przedmiot – język rosyjski, a ograniczono naukę polskiego. Zamknięto Uniwersytet Warszawski, ograniczono liczbę szkół średnich, podwyższono czesne i wprowadzono kary cielesne. Chcąc trzymać w ryzach podbity kraj, zaczęto też budować w Warszawie umocnioną cytadelę, zwaną wkrótce przez Polaków „grobem ludzi myślących” (słynne więzienie i miejsce kaźni), zaś od wschodu Podlasia wznoszono pełniącą podobną misję potężną twierdzę w Brześciu nad Bugiem.
W związku z powyższym rodziło się pytanie – jak ocalić zagrożoną tkankę narodową? Rozsądniejsi Podlasiacy nie pozostali w tyle i samorzutnie włączyli się w ratowanie polskości. Niektórzy po kryjomu wyjeżdżali z kraju do Europy zachodniej, aby nawiązać kontakt z elitą emigracji i łyknąć zachodniej cywilizacji. Uczynił tak m.in. młody Władysław Wężyk, który w liście pożegnalnym do swego ojca pisał: „Pozostać przy tobie teraz nie mogę. Sam się wychować muszę – człowiekiem będę i będziesz mieć ze mnie zaszczyt i pociechę. Nie przeklinaj mnie, ale raczej zachowaj dla mnie twoje błogosławieństwo”. Inni z kolei starali się ocalić w pamięci stan zniszczeń dokonanych przez wrogów ojczyzny. Młody Kajetan Kraszewski, który często podróżował do Romanowa przez Brześć, zanotował: „Droga szła na Wieszki, Olizarowy Staw, Sokołów, Brześć, Kodeń… Brześcia tego, jaki stał wówczas (w 1834 r. – J.G.), jako też i Terespola dziś śladu nie ma, prócz nazwania; tu można dobrze zastosować powiedzenie, że ani kamień na kamieniu nie pozostał, ile tam gmachów, kościołów, klasztorów było” (w tym roku je wyburzono – J.G.).
Zaalarmowani niszczeniem klasztorów za Bugiem leśniańscy paulini, mimo skąpych środków, rączo zabrali się do dzieła i w 1834 r. zaczęli wznosić murowane budynki klasztorne, aby zabezpieczyć bazę noclegową przybywającym pielgrzymom. Z kolei co światlejsi ziemianie starali się podnieść poziom gospodarowania ludności wiejskiej, tworząc zorganizowane wspólnoty chłopskie. Uczyniła tak m.in. wdowa po bohaterze spod Ostrołęki – Natalia Kicka. Jej mąż, Ludwik, znany generał, jeszcze przed wybuchem powstania zapisał sumę 12 tys. zł dla włościan dóbr Suchowola w pow. radzyńskim. W 1834 r. chłopi za namową Natalii postanowili z procentów od tej sumy ustanowić kasę pomocy celem zasilenia swych gospodarskich potrzeb. Dzięki szlachetnej małżonce z zapisanej przez jej męża sumy 15.280 złp dla 152 włościan we wsiach: Krześlin, Kownaciska, Borki, Przygody, Brzozowice, Rzeszotkowice 5% miało być przeznaczonych na zapomogi w sprzężaju chłopskim tych gromad.
Jako że w szkołach zaczęły obowiązywać tłumaczone z języka rosyjskiego i opluwające wspaniałą historię Polski podręczniki, w umysłach oraz sercach uczniów zaczął rodzić się bunt. Na początku 1834 r. w gimnazjum łukowskim u ucznia czwartej klasy – Piotra Benedyktowicza władze odkryły „niebezpieczny” wiersz patriotyczny. Analiza utworu trwała dłuższy czas, gdyż aby poznać jego właściwą treść, należało go umiejętnie czytać – lewą i prawą stronę jednocześnie w linii poziomej. Przykładowo:
„Niech głoszą dzieci Sława polskiej broni
Męstwo Rosjanów Niech zginie w toni
Bóg niech szczęście zleje Na polskie wskrzeszenie
Na moskiewskich panów Niech padnie zniszczenie”.
Gdy śledztwem zainteresował się sam namiestnik Królestwa Polskiego, uczniowi wymierzono chłostę rózgami i wyrzucono go ze szkoły. Jak wielką wagę przywiązywano do polskiej poezji, świadczy treść pisma, jakie w 1834 r. otrzymał prezes komisji wojska podlaskiego: „Znany poeta polski Mickiewicz wydał niedawno nowy w buntowniczym duchu poemat (Pan Tadeusz – J.G.). Aby więc w/w poema, zbyt szkodliwy wpływ mogąc wywierać na umysły mieszkańców Królestwa i zakłócać ich spokojność, nie wcisnęło się do kraju jakąkolwiek drogą, polecam J.W. Prezesowi zwrócić szczególniejszą na nią baczność”.
W tej sytuacji pozostawała inna droga… I poszedł nią m.in. przybyły w 1834 r. z zesłania na Syberię były pułkownik i podszef Sztabu Głównego Ludwik Kamiński. Posiadając odpowiednie przygotowanie literackie, osiadł on w Górkach Borzych k. Węgrowa i postanowił poświęcić się pracy tłumacza literatury pięknej. Aby zmylić cenzurę, nawiązał w swych tłumaczeniach do literatury włoskiej okresu renesansu. Postanowił dokończyć rozpoczęty przekład dzieła Tassa „Jerozolima wyzwolona” traktujący o czasach pierwszej wyprawy krzyżowej. Istniał wprawdzie przekład z XVII w. P. Kochanowskiego. Kamiński uważał jednak, że tłumacz nie oddał wytworności słowa włoskiego poety, nie dorównał oryginałowi malowniczością obrazów ani muzykalnością wiersza. W zamyśle gospodarza Górek Borzych nowo tłumaczone dzieło miało pokazać triumf świętej sprawy i wiary niezłomnej, zapał rycerski oraz bohaterstwo walczących o Jerozolimę, aby czytelnik mógł to łatwo skojarzyć z wyzwoleniem Polski i Warszawy.
L. Kamiński, mimo iż żył i gospodarował skromnie, poświęcił się również sztuce uprawy rzadkich okazów kwiatów. Jego dewizą stały się słowa: „Nie dostrzeżesz ich pomiędzy podłymi lub obojętnymi na piękno, wśród parweniuszy, tych, co tak jak pasożyty na grobie Ojczyzny budują swe mienie”.
Józef Geresz