Zapomniany dominikanin
W życiu nie ma przypadków, co najwyżej starannie przygotowane. Tak w kilku słowach można podsumować historię, która przydarzyła się księdzu z Podlasia, związując go z bł. Dominikiem. Wszystko zaczęło się w 1983 r., kiedy ks. Krzysztof rozpoczął studia w siedleckim seminarium. Po roku postanowił kontynuować nowicjat u ojców bernardynów w Leżajsku i naukę na kierunku filozoficzno-teologicznym w Krakowie, a potem w Kalwarii Zebrzydowskiej. Po święceniach kapłańskich, które przyjął 16 maja 1991 r. z rąk kard. Franciszka Macharskiego, wyjechał do pracy duszpasterskiej wśród Polonii na Ukrainie. Kolejnym przystankiem były Włochy, gdzie posługiwał od 16 stycznia 1999 r. w parafiach w Novejfeltrze, Casteldelci, Fragheto, Schignio, Senatello i Santa Maria in Sasetto.
Ja jestem gotowy, a wy?
Po trzyletniej pracy ks. Krzysztofa w diecezji San Marino-Montefeltro, bp Paolo Rabitti mianował go rektorem sanktuarium bł. Dominika Spadafory w Montecerignone, stawiając przed nim zadanie: ożywienie kultu błogosławionego. Nie było to łatwe, bo miejscowi, a nawet duchowni, w tym sami dominikanie, zapomnieli o zasługach apostoła doliny Valconca i okolic San Marino. Sanktuarium nie ominęły też różne skandale. – Tam, gdzie jest święty, są i problemy, bo diabeł nie śpi – mówi ks. Krzysztof. – Przypomnienie wiernym i całemu światu postaci bł. Dominika było wyzwaniem. ...
Jolanta Krasnowska