Początek nowej polityki wobec unitów
Ponieważ służba wojskowa trwała 25 lat, wielu poborowych zbiegło, uchylając się od spisów. Naczelnik wojenny podlaski gen. Korff zarządził poszukiwanie listem gończym 1150 zbiegów. W drugim poborze wojskowym – w 1834 r. – wytypowano mniej, ale znowu listem gończym objęto 578 spisowych. Uchylanie się od służby wojskowej stało się normą. W kolejnym poborze, w 1835 r., listy gończe rozesłano za 533 osobami.
Decyzją cara z 26 lutego/12 marca 1836 r. naczelnikiem wojennym województwa podlaskiego został gen. mjr Mikołaj Ładyżeński, a nowym prezesem komisji województwa podlaskiego – dymisjonowany płk Stefan Borejsza, dotychczasowy komisarz obwodu bialskiego. W 1836 r. pobór odbył się jesienią. Z województwa podlaskiego wzięto 609 rekrutów, a listy gończe rozesłano za 499 spisowymi. Podlasiak Ignacy Radziejowski, wcielony do wojska rosyjskiego na Kaukazie, wspominał: „W pułkach i batalionach kaukazkich zastaliśmy bardzo wielu żołnierzy polskich, którzy odznaczali się schludnością i znajomością służby, przez co mieli przewagę nad Rosjanami. Nasze polskie święta obchodzone były oddzielnie, czego w całej ruskiej armii nie było”.
Takie prawo nie obejmowało jednak unitów, którzy musieli świętować, tak jak prawosławni, wg kalendarza juliańskiego. Długoletnia służba wojskowa przyczyniała się do ich rusyfikacji. Rok 1836 przyniósł nie tylko początek nowej polityki wobec szlachty [zniesiono tradycyjne szlachectwo polskie i do jego nadawania powołano tzw. deputację, czyli heroldię – J.G.], ale i wobec unitów. W tym czasie było już na Podlasiu o 33 parafie unickie mniej niż w roku 1819. Gdy budynek cerkiewny podupadał, władze zamykały świątynię, motywując to względami bezpieczeństwa. W kwietniu tego roku nadszedł reskrypt rządowy nakazujący wszystkie cerkwie unickie w całej eparchii chełmskiej, poczynając od katedralnej, „urządzić na sposób cerkwi wschodniej”. Biskup chełmski unicki Szumborski zasięgnął rady ks. prałata Pawła Szymańskiego, profesora Akademii Duchownej w Warszawie. Prałat nie tylko wystosował słynny list – memoriał „Do Jaśnie Wielmożnego biskupa chełmskiego w przededniu projektowanej zmiany obrzędów unickich”, w którym oparł się na własnych badaniach historycznych i pozbierał przeciwko zmianom podpisy duchowieństwa w całej diecezji. Ks. Szymański nie wahał się też zanotować: „Cała moc Najjaśniejszego Pana nie starłaby plamy sumienia, zaciągnionej lekceważeniem władzy papieża”.
Pokrzepiony przez wiernych biskup odłożył wykonanie zarządzenia władz. Część kleru unickiego miała już ugruntowaną świadomość. Potwierdza to wypowiedź jednego z księży, który zaznaczył później: „Co do mnie, to najbardziej lubię wspominać swoje lata młodociane… Gdym zimą u stóp matki ukochanej słuchał długich jej opowiadań o ludziach wielkich, o cnotach olbrzymich a potężnych. Wrzeciono wartko furczało w jej ręku, gdy wysnuwała jednocześnie ze lnu nić cieniutką z głowy – opowieść, która wlewała w mą duszę miłość do wszystkiego, co wzniosłe a święte i zapał do czynów bohaterskich. Nie zaprzątała mi moja matka droga głowy bajkami o zaklętych książętach i królewnach, opowiadała mi o ziemi naszej, która po tylu wiekach sławy i wielkości, dziś świętą jest męczennicą i odziana w żałobę oczekuje dnia radości i wesela, oczekuje wybawiciela oblubieńca, który z niej kajdany zdejmie, a odzieje w białą szatę godową”.
Na Podlasie docierały smutne wieści z przygranicznych terenów za Bugiem. Okazało się, że na włączonych do cesarstwa ziemiach rząd już od 1834 r., kiedy to powołano tajny komitet ds. unickich, szykował się do rozprawy z Unią. W 1836 r. konsystorz unicki w Brześciu otrzymał od odstępcy Siemaszki z Petersburga rozporządzenie, aby kapłani, którzy nie chcą przyjąć wydrukowanych w Moskwie mszałów, zostali zdegradowani do rangi pomocników kapłanów. Urzędujący w Kamieńcu Litewskim, niedaleko Podlasia, ks. Grzegorz Micewicz zapisał pod rokiem 1836 r.: „Zawieziono nas pod nadzorem policji do Sądu Powiatowego w Brześciu, w którym kapitan sprawnik policyjny przez cały dzień nam apostołował nawracając na prawosławie”. Księża uniccy zostali jednak nieugięci. Policja odwiozła ich z Brześcia 25 mil do Żyrowic… Drugi tydzień minął na namowach prośbą i groźbą, a gdy nie chcieli przyjąć nakazów prawosławia, odsądzono ich nie tylko od parafii, ale od pełnienia urzędu kapłańskiego. Pięciu z nich zdegradowano do diaków, a dwóch jeszcze niżej – wysyłając do odległych klasztorów prawosławnych. Gdy ks. Micewicz prosił, żeby puszczono go na kilka tygodni do domu – w celu doglądania śmiertelnie chorej żony pozostawionej staraniom dwojga małoletnich dzieci – przełożony odpowiedział: „Co zwierzchność i pasterza ma to obchodzić, że twoja żona umiera i dzieci przepadają? Przepadnij i ty. Takich nie szkoda”.
Nie tylko unici czuli się zagrożeni. Na początku 1836 r. wprowadzono nowe prawo o małżeństwie. Za pomocą wytycznych zamierzano rozwiązać problem małżeństw mieszanych polsko-rosyjskich i rosyjsko-polskich w Królestwie Polskim; zgodnie z zasadą wyznaniowości – wg prawa rosyjskiego. Dawało ono władzę absolutną w cerkwi prawosławnej. W myśl nowego prawa, jeśli jeden z małżonków wyznawał prawosławie, to urodzone w tym związku dzieci również winny być prawosławne. Sankcjami obłożono nie tylko nieprzestrzeganie wytycznych, ale także przechodzenie unitów na obrządek łaciński.
Józef Geresz