Z dzieckiem o śmierci?
Bo co powiedzieć takiej osobie? O czym z nią rozmawiać? Temat dodatkowo „komplikuje się” w sytuacji, gdy mamy rozmawiać z dziećmi. Jak dziecku powiedzieć o śmierci dziadka czy babci? Czy mówić w ogóle? Może dziecko jest za małe na tzw. trudne rozmowy? Alicja z Siedlec
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że wszystkie dzieci warto w pewien sposób „przygotowywać” do trudnych momentów. Nie chodzi tu w żadnym wypadku o straszenie go śmiercią własną czy bliskiej osoby, ale o pewne oswajanie z tematem. Samych okazji jest dużo. Oglądając film, w którym umiera jeden z bohaterów, odwiedzając zmarłych na cmentarzu spróbujmy zapytać, co dziecko na ten temat myśli. Sama pamiętam swoje zaskoczenie, gdy kilkanaście lat temu moja dużo młodsza siostra, będąc jeszcze przedszkolakiem, bawiła się lalkami, a w pewnym momencie położyła się na dywanie, złożyła ręce i zamknęła oczy. Zaniepokojona sytuacją zapytałam: „co robisz?”, a ona na to: „umieram”. W pierwszej chwili pojawiło się u mnie zaskoczenie, następnie lęk, śmiech, a wreszcie refleksja: „ile w niej spokoju, żadnego strachu”. Takie sytuacje z życia codziennego są doskonałą okazją do poruszenia tego tematu z dzieckiem.
Świadomość śmierci towarzyszy nam od najmłodszych lat. Prof. Binnebesel napisał kiedyś, że „każde dziecko, które jest wystarczająco dojrzałe, aby kochać ludzi, jest wystarczająco dojrzałe, by przeżywać żałobę”. Oczywiście z kilkuletnim przedszkolakiem nie będziemy rozmawiać, jak z dorosłym. Musimy pamiętać o tzw. aspekcie rozwojowym. Dzieci w wieku do ok. piątego roku życia wyrażają naturalną ciekawość tego zjawiska, interesują się tym, co się dzieje z ludzkim ciałem. Jedne porównują śmierć do snu, inne do chwilowego rozstania. Dla takiego malucha umrzeć znaczy to samo co żyć, ale w odmiennych warunkach, np. w chmurce na niebie. Według niego umarły nie rusza się, nie oddycha, ale widzi i słyszy, co dzieje się tu na ziemi. Dzieci w tym okresie nie rozumieją zjawiska nieodwracalności śmierci. Tłumaczenie im, że już nigdy nie zobaczy babci czy dziadka jest nie do pojęcia. W okresie między piątym a dziewiątym rokiem życia dzieci stopniowo zaczynają pojmować śmierć jako zjawisko nieodwracalne, nadają jej cechy osobowe, mówiąc np. duch, zjawa – wyobrażają ją sobie jako postać, która „przychodzi”. Bardzo łatwo wychwytują wówczas to, że dorośli unikają rozmów na ten temat. Przekonanie o nieuchronności śmierci, w tym też własnej, pojawia się dopiero ok. dziesiątego roku życia, choć niektóre źródła podają, że nieco wcześniej. Dziecko zaczyna rozumieć śmierć jako pewien proces, utrwala się też lęk przed śmiercią.
Jak więc rozmawiać z dziećmi? Co im powiedzieć? Używanie słów typu „czas leczy rany”, „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, „Bóg tak chciał” – nie wydają się być na miejscu. Stwierdzenia te są bardzo popularne, ale zamykają rozmowę, pokazując jednocześnie dziecku, że nie może się smucić, a okazywany żal jest zły. Maluch gubi się w emocjach. Czuje ból, a dorośli karzą mu o tym nie myśleć, nie mówić, a nawet nie czuć. Dziecko wyraża złość i niechęć do Boga, nie zawsze to głośno werbalizując. „Pani w szkole mówiła, że Bóg tak chciał, żeby mama umarła, ale ja nie chcę, ja chcę żeby mama była, nie chcę takiego Boga” – wspomina 11-letnia Kasia po śmierci matki.
Informacje zdawkowe, zawierające półprawdę, które z jednej strony mówią o zaistniałych faktach, z drugiej jednak nie są do końca wyjaśniane, mogą powodować swoistą nadinterpretację u dziecka. „Babcia umarła, bo była chora” – samo ogólnikowe zdanie tego typu może prowadzić do skrótu myślowego: „nie mogę być chora, bo umrę jak babcia”, a przecież nie każda choroba kończy się śmiercią.
Rozmawiając z dzieckiem, należy przede wszystkim wytłumaczyć samą istotę końca życia. Opisać rzeczywisty obraz sytuacji z uwzględnieniem wiedzy małego człowieka, jego możliwości intelektualnych oraz stanu emocjonalnego. Rozmowa z dzieckiem jest wsłuchaniem się w to, co ono ma nam do powiedzenia. Bądźmy szczerzy, mówmy prawdę i nigdy nie starajmy się go chronić, nie wyjaśniając zupełnie nic. Pamiętajmy – dziecko wie i rozumie o wiele więcej niż nam się wydaje.
Marta Kozaczuk