Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Oświata a budżety samorządów

Samorządy szykują się na kolejny trudny rok. Rosną opłaty za odbiór odpadów, podatki od nieruchomości, ceny wody i miejskiej komunikacji. A wszystko po to, by załatać m.in. dziurawe budżety lokalnej oświaty i nie podejmować tak dramatycznych uchwał, jak likwidacja szkół. Jednak łatwo nie jest, bo oszczędzać nie ma już na czym, a wraz z narzuconymi przez centralną władzę kolejnymi obowiązkami nie idzie ani adekwatny strumień finansów, ani racjonalne decyzje.

Samorządom coraz trudniej dotować szkoły i przedszkola. Większość z nich już przeznacza na ten cel nawet 70% środków z własnego budżetu. Dopłacają z lokalnych podatków od mieszkańców. Gminy wiejskie dokładają mniej, miasta – więcej. Rekordziści, jak np. Warszawa, prawie drugie tyle, ile mają od państwa. W 20% gmin stałe wydatki na oświatę są większe niż całe dochody gmin.

U podstaw problemów samorządów leży wysokość subwencji, którą dostają na edukację od państwa. Z wyliczeń Instytutu Badań Edukacyjnych wynika, że w ciągu pięciu lat – analizowano okres 2006-2010 – koszty kształcenia uczniów wzrosły o ponad 40%. Tymczasem nakłady na edukację prawie wcale. Choć nominalnie poziom ministerialnej subwencji zwiększono o ponad 15%, to realnie miał on wymiar zaledwie 1%. Co więcej, prawdopodobnie te rządowe dotacje będą w kolejnych latach jeszcze mniejsze. Ich wysokość zależy bowiem od liczby uczniów, a ta z powodu niżu demograficznego systematycznie się zmniejsza – w ostatnich latach spadła o prawie milion! Oznacza to, że do samorządów płynie mniej pieniędzy. Tymczasem koszty kształcenia rosną. To dlatego samorządy domagają się zmian w Karcie nauczyciela oraz ustawie o systemie oświaty, licząc na większą swobodę w kształtowaniu polityki edukacyjnej. Bo szukać oszczędności już za bardzo nie mają gdzie.

Kropla w morzu potrzeb

Subwencja, jaką dysponują Siedlce, wynosi 114 mln zł. Już wiadomo, że w 2013 r. zabraknie 37 mln zł. Pieniędzy trzeba będzie szukać w lokalnych podatkach, czyli w rzeczywistości w kieszeniach mieszkańców. Prezydent Białej Podlaskiej Andrzej Czapski również przyznaje, że miasto dokłada do oświaty. – Rocznie kosztuje nas ona ok. 100 mln zł przy budżecie w wysokości 230 mln. Musimy wyłożyć dodatkowe 20 mln zł. Tak jest od zawsze, bo subwencja nigdy nie wystarczała. W dodatku na naszym garnuszku są przedszkola, na które nigdy nie dostawaliśmy rządowych pieniędzy – zaznacza. – Bardzo nas niepokoi to, że państwo narzuca nam zadania, nie dając na nie pieniędzy. Wiąże się to z ograniczaniem wolnych środków, które moglibyśmy przeznaczyć na rozwój miasta – zaznacza.

Ze skromnych budżetów do edukacji dokładają także gminy. – Roczny koszt ucznia wynosi u nas 9,5 tys. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł