Komentarze
Czy leci z nami pilot?

Czy leci z nami pilot?

Z ciekawością śledzę dyskusję, jaka toczy się na portalach internetowych, w studiach radiowych i telewizyjnych w związku z rezygnacją papieża Benedykta XVI z urzędu. Każdy, komu wydaje się, że ma coś do powiedzenia na ten temat, wygłasza uczone tyrady, spekuluje, opowiada o szoku, jaki przeżył itd. itp.

Tysiące komentarzy zdają się tworzyć atmosferę niejasnego zagrożenia, sądnego dnia dla Kościoła, czy wręcz Armagedonu, który pochłonie glob (wiadomo – jak głoszą różni „prorocy”: gdy kolejny papież będzie czarnoskóry, jak amen w pacierzu – koniec świata blisko!! Z Majami nie wyszło – fakt – teraz się będzie działo!). Wspomniana wyżej moja ciekawość bierze się z tego, że lawina newsów, kalkulacji i prognoz jest testem skali niewiedzy, głupoty i ignorancji współtworzących tzw. opinię publiczną. Przeżywamy ich swoiste apogeum. Czegóż to dziś po krótkiej „prasówce” nie znalazłem! „To, iż papież był członkiem Hitlerjugend, kładzie się cieniem na jego biografii i pokazuje, że w Kościele brakuje obrzydzenia do świata hitlerowskiego, faszystowskiego” – łaskaw był zauważyć prof. Hartman na łamach „Rzeczpospolitej”. „Der Spiegel” zagrzmiał, iż Ojciec Święty przejdzie do historii wyłącznie ze względu na swoją abdykację. „Dla wielu Niemców jest ona wyzwoleniem, bo konserwatywny papież w swoim własnym kraju bardziej dzielił niż łączył katolików”. Ba! Już we wtorek pojawiła się możliwość obstawiania zakładów bukmacherskich. Podaje się „pewniaki”. Można wygrać sporą kasę, jeśli zakreśli się np. Kanadyjczyka kard. Marca Ouelleta (6:1) – nieco mniejszą, gdy w starciu między Włochami a Afryką obstawi się któregoś z kardynałów Italii. Analogicznie rzecz ma się z imieniem nowego papieża. Bzdury.

Właściwie szkoda czasu, aby o tym pisać. A robię to tylko dlatego, by pokazać, jak infantylny jest świat, który nas otacza. Idiotyzmy, które nawzajem walczą o uwagę, przykrywają spokojne wypowiedzi ludzi Kościoła, że przecież nic się nie stało. Trzeba być Bogu wdzięcznym za mądrość i wiarę człowieka, który od 2005 do 2013 r. prowadził wspólnotę eklezjalną. Modlić się o dobry wybór następcy. Prosić o głęboką wiarę dla nas. Skoro prawo kanoniczne przewiduje takie rozwiązanie, Ojciec Święty najzwyczajniej w świecie z niego korzysta. Ma do tego prawo, jak też zapewne wystarczającą ilość argumentów, aby decyzję o złożeniu urzędu podjąć. Kościół przetrwa. Diecezje mają swoich biskupów, kuria watykańska – urzędników i procedury. Nad wszystkim czuwa Duch Święty.

Skąd się bierze gorączka komentatorów, dywagacje co do przebiegu konklawe i potencjalnego następcy Benedykta XVI? Czyżby spodziewano się, że kontynuator jego misji nagle odrzuci tradycję, przecenzuruje Biblię, „odchudzi” Dekalog, będzie gejem albo transseksualistą! To by było dopiero! Nie rozumiem, dlaczego ludzie na co dzień gardzący Ewangelią, politycy, którym nie po drodze z wartościami chrześcijańskimi, nagle z taką troską pochylają się nad katolikami. Doradzają, napominają, grożą. Toż to wtrącanie się polityki do Kościoła! – chciałoby się zakrzyknąć.

Zapewne przez najbliższe tygodnie temperatura dyskusji nieco opadnie. „Gadające głowy” będą smęcić o frakcjach, strefach wpływów, lobbingu. Temperaturę podniesie temat pedofilii w Kościele. Nic nowego. Kościół niesie w sobie przez wieki mądrość, która wykracza daleko poza nasze puste ględzenie i pokrętną logikę. „Bramy piekielne go nie przemogą”.

W 1980 r. nakręcono film pt. „Czy leci z nami pilot?” Stara komedia – nic specjalnego. Tytuł dedykuję wszystkim „zatroskanym” o Kościół, zamartwiającym się o jego los, szukającym wszędzie podtekstów i spiskowych teorii.

Spokojnie panie i panowie. Kościół jest pod dobrą opieką. Najlepszą z możliwych.

Ks. Paweł Siedlanowski