Mandaty – kara czy nowy podatek?
Prowadzone według jej zapisów szkolenia i egzaminy na uzyskanie prawa jazdy są żenujące. Okazuje się, że w Ministerstwie Transportu Budownictwa i Gospodarki Morskiej nikt nie widział i nie zatwierdzał komputerowych testów egzaminacyjnych. Podobno zostały wdrożone w takiej postaci, w jakiej przygotowała je Wytwórnia Papierów Wartościowych. Testy przygotowane są w formie, która sprawia, że egzamin zdaje tylko kilka procent osób przystępujących do niego. Pozostałe odchodzą z tzw. kwitkiem, mimo że wcześniej z wynikiem bardzo dobrym zdały egzaminy wewnętrzne w ośrodkach szkolenia. Tymczasem koszt kursów i egzaminów rośnie w górę o kilkadziesiąt procent. Rodzą się więc poważne pytania: Dlaczego tak jest? Czy chodzi o to, aby dać wybranym ludziom możliwość dodatkowego zarobku na egzaminach poprawkowych?
Dochodowy przemysł szkoleniowy
Z niektórych wyliczeń wynika, że po pełnym wejściu w życie tej ustawy koszt uzyskania prawa jazdy zwiększy się średnio w kraju z 1,2 tys. zł do blisko 3 tys. zł. Spowoduje to dużą skalę wykluczenia społecznego, gdyż prawo jazdy stało się w Polsce dobrem powszechnego użytku, a wskutek tej ustawy będzie dostępne tylko dla osób zamożniejszych. Obecnie zakup używanego samochodu to koszt kilku tysięcy złotych. Tak więc pod rządami Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego uzyskanie prawa jazdy będzie droższe niż kupno auta. W Polsce jest wiele rodzin, których nie stać jest na poniesienie takiego wydatku. Władze PO-PSL powinny się tego wstydzić.
Mało tego, młody człowiek uzyskuje prawo jazdy na dwuletni okres próbny, w czasie którego musi zaliczyć dwa płatne kursy dokształcające. Jeżeli dokona w tym czasie dwóch przewinień, zostaje skierowany na jeszcze dodatkowe szkolenie; przy trzech wykroczeniach musi wykupić jeszcze jeden kurs i jazdy dokształcające; a przy więcej niż trzech – traci prawo jazdy i musi od nowa zaczynać kurs. Dzięki takim rozwiązaniom prawnym powstaje w Polsce reglamentowany przez PO-PSL przemysł szkoleniowy, gdyż w ciągu dwóch lat młodemu posiadaczowi prawa jazdy trudno będzie uniknąć złamania przepisów drogowych.
Polowanie na obywatela
Tłok i brak parkingów powoduje, że często musimy parkować w wątpliwych prawnie punktach. Fotoradary zaskakują nas w nieprzewidywalnych miejscach, a nieoznakowane samochody policyjne skutecznie polują na kierowców. Zgodnie z przepisami w okresie próbnym nie wolno przekroczyć 80km/h poza terenem zabudowanym i 100km/h na autostradzie. Nie będzie to łatwe, gdyż przy dużym tłoku na drogach młodzi kierowcy będą spowalniać, a nawet blokować ruch drogowy. Jeżeli pojadą szybciej, zostaną rozpoznani przez policję, ponieważ mogą jeździć tylko specjalnie oznakowanymi samochodami. Dlatego też szacuję, że co drugi „świeży” kierowca będzie musiał ponownie, od nowa podchodzić do procedury uzyskania prawa jazdy.
Jak widać, nie tylko ustawa fotoradarowa ma nabijać wpływy do budżetu z mandatów, ale jeszcze skuteczniej będzie to robiła ustawa o kierujących pojazdami. Tak więc mandaty przestają pełnić funkcję wychowawczą, przypominania o istnieniu przepisów, a stają się parapodatkiem, którego wielkość jest uzależniona od ściągalności. Jednocześnie minister finansów Jan Rostowski zaplanował, że w bieżącym roku wpływy z tytułu mandatów i grzywien wyniosą olbrzymią sumę 20 mld zł. Ten fakt zmusza m.in. władze policji i inspekcji transportu drogowego do wyznaczania policjantom oraz inspektorom limitu mandatów, którymi Polacy mają być ukarani. To jest właśnie przyczyną polowań służb na kierowców popełniających wykroczenia drogowe, aby nie zostać ukaranym przez zwierzchników.
Doprowadza to do sytuacji, w której obywatel nie przestrzega przepisów ruchu drogowego, chociaż może to doprowadzić nawet do utraty życia, i nie czuje z tego powodu wyrzutów sumienia, a katolik nie traktuje ich łamania jako grzech. Uważa, że państwo poluje na niego i czuje satysfakcję, gdy uda mu się uniknąć kary. Tym samym przepisy i ich nadgorliwe egzekwowanie są traktowane jako niesprawiedliwe w stosunku do obywatela, co sprawia, że daje on sobie wewnętrzne prawo do ich łamania. Tak więc w okresie obecnych rządów PO-PSL rozpoczęła się poważna choroba polskiego systemu prawnego poprzez utratę akceptacji społecznej dla jego przepisów, która może przenieść się na inne dziedziny naszego życia. Wyrażam z tego powodu bardzo poważne zaniepokojenie i uważam, że przy dłuższym utrzymywaniu takiego fiskalizmu przez rząd PO-PSL ugruntują się przyzwyczajenia lekceważenia przepisów prawnych trudne w przyszłości do wyeliminowania.
Krzysztof Tchórzewski – poseł na Sejm RP