Kościół
Źródło: WIKIMEDIA
Źródło: WIKIMEDIA

Odbuduj mój Kościół

Gdybym był/była papieżem, to bym… Tak zaczynało się wiele rozmów, które w ostatnim tygodniu mieliśmy okazję słyszeć. Najzabawniejsze oczywiście były wypowiedzi ekspertów od spraw Kościoła w rodzaju prof. Magdaleny Środy czy Adama Szostkiewicza z „Polityki”.

Nie sądzę, by cytowanie ich było w tym momencie sensowne i celowe. Po zaskoczeniu (trudno zrozumiałym, bo jednak co by nie mówić, kard. Bergoglio na poprzednim konklawe zebrał tylko nieco mniej głosów niż kard. Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI), jakie zapanowało w momencie ogłoszenia wyboru, w komentarzach dotyczących imienia zaczęły się dywagacje, jaki będzie to pontyfikat. Program od początku – choćby przez wybór patrona – wydawał się być klarowny i oczywisty. „Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół, gdyż cały popada w ruinę!” – miał, wedle tradycji, usłyszeć podczas modlitwy syn bogatego asyskiego kupca Piotra Bernardone. Zrozumiał je dosłownie. W 1208 r. w położonym koło Asyżu kościółku Matki Bożej Anielskiej, zwanym Porcjunkulą, uświadomił sobie, iż Bóg wzywa go do duchowej odnowy Kościoła. Odziany w zgrzebny habit, przepasany sznurem, zaczął głosić słowo Boże. Początkowo postrzegany jak nieszkodliwy dziwak szybko zebrał wokół siebie grono licznych naśladowców. Duch franciszkanizmu błyskawicznie rozprzestrzenił się po całej Europie, wnosząc nowy powiew w jej struktury.

Papież Franciszek nie ukrywa, że droga Biedaczyny z Asyżu jest mu bliska. Koncentracja na ubogich, o których mówi bardzo dużo, rokuje nadzieje (przynajmniej komentatorów mniej zorientowanych w temacie), że nowy następca św. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł