Z zegarkiem w ręku
Taki ponoć defekt dotyka czasomierz zamieszczony na budynku dworca kolejowego w Siedlcach. Sprawą zainteresował się jeden z radnych miejskich. Niestety, ta zasługująca na pochwałę postawa nie była spowodowana jego częstą obecnością w newralgicznym miejscu, co oznaczałoby pożegnanie się z samochodem na rzecz państwowej komunikacji. Okazało się, że radny o palącym problemie dowiedział się od jednego z mieszkańców. Prezydent miasta odpowiedział, że nakręcanie dworcowego zegara nie leży w jego gestii, ale obiecał przekazać sugestię dotyczącą synchronizacji czasu odpowiednim osobom. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, że błędne wskazywanie godziny to zamierzone działanie. Dla PKP stanowi bowiem wymarzone alibi na wypadek, gdyby któremuś z pasażerów przyszło do głowy składać reklamację na niepunktualność kolei. – Jakie opóźnienie? – zapyta dyżurny ruchu i zwróci uwagę, wskazując na zegar: – Przecież pociąg przyszedł o czasie.
Nie po raz pierwszy nasza rodzima kolej udowadnia, że jest na bakier z pojęciem czasu. Choć większość Polaków zdążyła już zapomnieć o długim majowym weekendzie, PKP Intercity wciąż zachęca do kupna promocyjnych biletów na majówkę. Hala główna Dworca Centralnego obwieszona jest plakatami „Jak sobie w kwietniu kupisz, tak w maju pojedziesz”. Jeden z internatów zauważa, że baner zawisł w ostatnim tygodniu kwietnia, kiedy wszyscy chcący skorzystać ze zniżki dawno to zrobili. Jednocześnie radzi, aby nie siać paniki, bo maj to przecież prawie kwiecień. Sprawa stała się na tyle poważna, że głos zabrała rzeczniczka PKP IC. Nie zgodziła się z zarzutami, że wiszące w maju plakaty dotyczące kwietniowej promocji ośmieszają markę. Według niej cała akcja ma szerszy wymiar – odnosi się bowiem do kampanii „Wcześniej równa się taniej”, która trwa w PKP Intercity nieprzerwanie. Kupowanie biletów z wyprzedzeniem ma dać klientowi oszczędność, a przewoźnikowi pozwolić oszacować ilość pasażerów i w razie potrzeby dostawić dodatkowe wagony.
Miejmy nadzieję, że chodzi o pociągi ujęte w rozkładzie… Bo są też takie, o których pasażerowie nie wiedzą. I w tym przypadku oczywiście również nie chodzi o celową dezinformację. Trzy bezpośrednie pociągi kursujące na linii Łuków-Warszawa nie są wpisane do rozkładu jazdy. To też może być zasłona dymna – przecież nie da się sprawdzić punktualności pociągów, których tak naprawdę nie ma. Polskie Linie Kolejowe tłumaczą, że, mimo wielkich chęci do uregulowania sytuacji, nie mogą teraz zgłosić zmiany, bo termin składania wniosków do korekty rozkładu jazdy upłynął 31 stycznia. Dlaczego zatem nie zrobiono tego w odpowiednim terminie? PLK odpowiada, że w tamtym czasie nie wiedziało o możliwości uruchomienia nowych połączeń, a więc nie można było wprowadzić ich do rozkładu. Na szczęście pociągi będą kursowały również w rozkładzie jazdy 2013/2014. Dopiero wtedy zostaną także… wpisane do rozkładu.
Swoimi działaniami PKP zdaje być na dobrej drodze do pozyskania konkurenta. Na polskie trasy śpieszy się wjechać czeski przewoźnik. Nie zabrakło przy okazji aspektu lokalnego – wozi on podróżnych pociągami szwajcarskiej firmy Stadler, wyprodukowanymi w Siedlcach. To teraz możemy być spokojni, że wszystko będzie chodzić jak w szwajcarskim zegarku. A ten, nawet gdy stoi, dwa razy w ciągu dnia wskazuje dobrą godzinę.
Kinga Ochnio