Komentarze
Pisanie historii na nowo

Pisanie historii na nowo

Trzyodcinkowy niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie” obejrzałam z premedytacją. Po prostu dlatego, żeby mieć własne zdanie na temat filmu, który już przed emisją stał się powodem ciągle trwającej dyskusji.

Odpowiadając na zarzuty przeciwników filmu jeszcze przed jego emisją, prezes TVP przekonywał, że polski widz sam go oceni i sam wyrobi sobie o nim opinię. Poza tym miał to być „sprawdzian dojrzałości i odpowiedzialności za historię”. To oczywiście sprawdzian wyłącznie dla Polaków – czy są w stanie wziąć na swoje barki brzemię wojennych win.

Niemieccy historycy widzą w filmie wiele pozytywów, jakby grzecznościowo tylko wspominając o historycznych przekłamaniach serialu. Skandaliczne przedstawienie polskich akowców usprawiedliwiają brakiem pieniędzy na realizację i spowodowaną tym nagłą zmianą scenariusza. Pozwolę sobie jednak pozostać w przekonaniu, że jest to tylko oficjalna wersja na przeczekanie oburzenia Polaków. Chyba resztą nie tak wielu, jakby się mogło wydawać z toczonych w mediach dyskusji. Od ludzi, wydawałoby się, nieco zorientowanych w historii słyszałam opinie, że „przecież Niemcy też się nacierpieli. Wojna to wojna”. Jasne. Wojna to wojna. Ale niemiecki serial przekroczył pewną granicę: już nie tylko zrównał kata z ofiarą, ale spowodował, że widz bardziej współczuje temu pierwszemu. A przecież płacząc nad ciężkim losem niemieckich żołnierzy znajdujących się w okolicach Łuku Kurskiego, wypadałoby zadać proste pytanie, co oni tam robili. W całej okolicy (nie tylko Łuku Kurskiego, ale i filmu w ogóle) nie ma w zasadzie nikogo fizycznego, kto by biednym niemieckim żołnierzom wydawał rozkazy. Są co prawda jacyś naziści, ale raczej niezidentyfikowani. I jeśli ten film ma być „próbą przekazania młodemu pokoleniu wiedzy o winie milionów Niemców za wojnę”, to gratuluję jego twórcom. Co gorsza, nie tylko młodzi Niemcy takimi kanałami będą wiedzę o wojnie zdobywali. Serial bowiem – wedle aktualnych zapowiedzi – ma być emitowany w 20 krajach. To jest pisanie historii na nowo. Także dla Polaków. Bo, niestety, nie uwierzę (zresztą tu nie o wiarę, a o fakty idzie), że polskie społeczeństwo jest na tyle dojrzałe, aby samo mogło wyrobić sobie opinię o tym obrazie wojny. Spytajcie uczniów średnich szkół choćby o Palmiry…

Nie mam pretensji do Niemców, że robią takie filmy. Nie mam pretensji do byłego prezydenta RFN Romana Herzoga czy szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach, że Powstanie Warszawskie kojarzy im się wyłącznie z buntem Żydów w getcie. Nie mam pretensji do Niemców, że pokazując swój wojenny dramat, odcinają się od „wuja Dolfiego”. Mam żal do tych, którzy realizują „Pokłosie”, którzy decydując się na emisję w polskiej telewizji „Naszych matek…”, blokują takie filmy, jak „Historia Roja”. I nie mam wątpliwości, że wypowiedziane na ostatnim zjeździe Ziomkostwa Ślązaków słowa jego szefa Rudiego Pawelki, że „Niemcy mają poczucie zaistniałego bezprawia i krzywdy, która musi być zrekompensowana” są pokłosiem naszej, polskiej (?) polityki.

Anna Wolańska