Rozmaitości
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Tylko krok na pasy

W znacznej części krajów europejskich kierowca ma obowiązek zatrzymywania auta, gdy tylko pieszy zbliży się do przejścia przez jezdnię - wynika z raportu przygotowanego przez kancelarię prawną Schonherr Poland na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Autorzy raportu przeanalizowali przepisy dotyczące ochrony pieszych na przejściu i w jego okolicy w 15 europejskich krajach.

Najbezpieczniej we Francji i Norwegii

We wszystkich poddanych analizie krajach pieszy, który znajduje się na przejściu, ma bezwzględne pierwszeństwo. W dziesięciu ochrona pieszego rozpoczyna się także już w momencie zbliżania się do przejścia, jeżeli sygnalizuje on zamiar przekroczenia jezdni. Najdalej w ochronie pieszych poszły Francja i Norwegia. W obu tych państwach jeżeli pieszy zbliża się do przejścia, nie sygnalizując nawet zamiaru jego pokonania, to kierujący pojazdem i tak ma obowiązek zatrzymania się. W Polsce, Rumunii, Słowacji, Słowenii i na Węgrzech pieszy ma pierwszeństwo dopiero w momencie wejścia na przejście.

Niechlubne rekordy

Polska jest w Europie rekordzistą, jeżeli chodzi o liczbę wypadków z udziałem pieszych, co rodzi obawy dotyczące m.in. dostatecznego zabezpieczenia praw tej grupy uczestników ruchu oraz ich egzekwowania. Zgodnie z naszym prawem kierowca musi ustąpić pierwszeństwa, gdy pieszy jest już na pasach. W ubiegłym roku w Polsce w ponad 10 tys. wypadków z udziałem pieszych zginęło prawie 1,2 tys. osób (to aż 1/3 wszystkich zabitych w wypadkach drogowych), a ponad 9 tys. zostało rannych. Sposobem na zapewnienie większego bezpieczeństwa pieszym może być m.in. zmiana przepisów w zakresie ich pierwszeństwa na przejściu i w jego bezpośrednim sąsiedztwie. I oczywiście ich skuteczne egzekwowanie od kierujących pojazdami.


Kierowcy powinni mieć oczy dookoła głowy

 

PYTAMY podinsp. Romana Juszczyńskiego, p.o. komendanta powiatowego policji we Włodawie

Panie Komendancie, czy poczucie bezpieczeństwa pieszego w naszym kraju rzeczywiście jest mniejsze niż pieszego zbliżającego się do przejścia w Norwegii czy Francji?

W Polsce faktycznie jest to problem. Przepisy wprawdzie nakładają na kierowców dojeżdżających do przejścia dla pieszych obowiązek zachowania szczególnej ostrożności, w związku z czym zdjęcie nogi z gazu powinno być standardem, ale bywa z tym różnie. Oczywiście daleki jestem od potępienia wszystkich bez wyjątku kierowców, bo znaczną część sprawców wypadków z udziałem pieszych, do jakich dochodzi zresztą nie tylko w obrębie tzw. pasów, stanowią sami piesi.

Zaostrzenie przepisów rozwiązałoby problem?

Jestem zdania, że prawodawcy powinni pójść dalej, wzorem tych europejskich krajów, które zmuszają kierujących do zachowania ostrożności nawet wtedy, gdy pieszy nie sygnalizuje zamiaru przejścia przez jezdnię. A to dlatego, że wiem, jak wyglądają skutki zderzenia człowieka z autem. Są tragiczne. Rzadko kiedy pieszy ma szansę wyjść z takiego wypadku cało. Poza tym wypadki drogowe z udziałem pieszych, co potwierdza doświadczenie z naszego rodzimego podwórka, stanowią naprawdę dużą część ogólnej ich liczby.

Zapis dotyczący „sygnalizowania zamiaru przejścia przez jezdnię” nie precyzuje, co jest już zamiarem. Czy w wielu sytuacjach nie jest rozgrzeszeniem dla kierowców?

Ale z drugiej strony właśnie dlatego nakłada na tych, którzy patrzą na drogę zza kierownicy, niepisany obowiązek obserwowania zachowania pieszych. Kierowca nie tylko powinien mieć oczy dookoła głowy, ale też swego rodzaju zdolność intuicyjnego wyczuwania, że dana osoba może wtargnąć na jezdnię, prosto pod koła samochodu.

Jednak z punktu widzenia przeciętnego przechodnia czasami wygląda to tak: jak nie wymuszę zatrzymania samochodu, wchodząc na „pasy”, to mogę czekać do końca świata… Ulgowo nie są traktowane nawet dzieci.

Bo kierującym brak kultury i szacunku dla pieszych, co widać też w innych sytuacjach. Piesi skarżą się, że są np. bezczelnie ochlapywani, i winien wcale nie jest stan drogi, albo że ktoś niemal przejechał im po nogach. Podzielę się też osobistym spostrzeżeniem. Kiedy jestem w mundurze, nie mam nigdy problemu z przejściem na drugą stronę ulicy. Będąc po cywilnemu, często muszę odczekać swoje.

Czy wpojenie nawyku zatrzymywania się przed przejściem lub mówiąc inaczej – życzliwości dla pieszych – to zadanie dla ośrodków szkolenia kierowców?

Zapewne też, chociaż, jak przypuszczam, szkoleniowcy skupiają się na przepisach, mając mało czasu, żeby ogarnąć wszystko. Kulturę wynosi się przede wszystkim z domu, ze środowiska rodzinnego. Osoba, którą cechuje szacunek do ludzi, będzie wyrozumiała także wobec pieszego czy rowerzysty. Jeśli ktoś widzi tylko czubek własnego nosa, to choćby świetnie znał przepisy ruchu drogowego, może okazać się cynicznym kierowcą.

Specjaliści mówią, że bezpieczeństwo niechronionych uczestników ruchu drogowego to także dobra infrastruktura.

Zgadzam się z tą opinią. Kiedy nie mieliśmy jeszcze ścieżki rowerowej na trasie z Włodawy do Okuninki, w okresie letnim nie było tygodnia, żeby ktoś nie został potrącony. Od kilku lat i rowerzyści, i spacerowicze mogą czuć się tutaj bezpiecznie.

KL