Rozmaitości
Burza po raporcie NIK

Burza po raporcie NIK

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się działalności tych, którzy mają dbać o porzucone, bezdomne czworonogi. W województwie lubelskim skontrolowano Łukowskie Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt. Ocena nie jest zadowalająca.

W opublikowanym na stronie NIK pokontrolnym raporcie czytamy, że ŁTPZ nie prowadziło w 2011 r. ewidencji wyłapanych zwierząt, zaś psy i koty przekazywano bez pisemnych poświadczeń do schroniska w Halinowie.

Niewłaściwe finansowanie?

Kolejnym zarzutem jest nierzetelne dokumentowanie przekazywania psów do adopcji osobom fizycznym. Prezes towarzystwa zeznała, że poświadczyła odbiór do adopcji 23 psów ze schroniska w Halinowie. Z danych uzyskanych od 16 gmin wynika, że w 2011 r. ŁTPZ odłowiło 288 psów i 12 kotów. NIK zauważyła również nieprawidłowości w sferze finansowej. Przychody towarzystwa za lata 2011-12 wyniosły 347,5 tys. zł, natomiast koszty niespełna 50 tys. zł. W tych latach wiceprezesowi ŁTPZ przekazano gotówką 280 tys. zł, mimo że według prawa dochód z działalności gospodarczej stowarzyszenia służy realizacji celów statutowych i nie może być przeznaczony do podziału pomiędzy jego członków. Także statut towarzystwa zabraniał przekazywania majątku stowarzyszenia – w tym środków finansowych – jego członkom i pracownikom.

Listy otwarte

W odpowiedzi na zamieszanie wywołane raportem, prezes ŁTPZ Urszula Konstanta wystosowała do lokalnych mediów list otwarty. Pisze w nim, że kiedy w mediach i internecie trwa nagonka na nią i towarzystwo, ona, działając dla zwierząt, jeździ po gminach starym, śmierdzącym od fekaliów samochodem, ratuje czworonogi, szuka im domu lub jest u weterynarza. Konstanta nie zaprzecza, iż w towarzystwie nie było nieprawidłowości w prowadzeniu lub rozliczaniu funduszy. – Błędy wynikały jednak z niewiedzy czy mojej nieświadomości – stwierdza w piśmie.

W obronie prezes stanął urząd miasta. List otwarty napisał naczelnik wydziału gospodarki komunalnej, ochrony środowiska i nadzoru właścicielskiego Marek Domański. Przeczytać w nim możemy, że trwająca od kilku lat współpraca miasta z towarzystwem przebiega prawidłowo, a zlecane przez urząd zadania są na bieżąco kontrolowane.

– W 95% przypadków ograniczamy się tylko do pomocy przy złapaniu bezdomnego psa oraz przewiezieniu do kojca. Każdy pies, który trafia do adopcji, poddawany jest niezbędnym zabiegom weterynaryjnym: trwałe znakowanie – chipowanie, sterylizacja, odrobaczanie i szczepienie. A z osobą, która bierze zwierzę podpisywany jest akt adopcji – tłumaczy w piśmie M. Domański.

W ostatnich dniach pojawił się również list otwarty z Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt. To długa lista zarzutów wobec urzędników miejskich, którzy nie dostrzegają problemów. Przedstawiciel fundacji pyta o realne możliwości odłowienia 960 zwierząt w ciągu trzech lat oraz o środki finansowe przeznaczane na faktyczną opiekę nad zwierzętami. Wyrok w sprawie wyda sąd.

Wioletta Ekielska