Historia
Tragiczny zgon płk. Aleksandra Szaniawskiego

Tragiczny zgon płk. Aleksandra Szaniawskiego

17 lutego wójt gminy Łysów donosił rosyjskim władzom o zabraniu do powstańczego obozu sześciu poborowych z terenu gminy: Franciszka Tkaczuka (21 lat), Pawła Mazurczuka (26 l.), Leona Radziwonkę (20 l.), Ignacego Kucharczuka (22 l.), Piotra Badurowicza (22 l.) i Andrzeja Kuźmy (21 l.).

Tego dnia liczący już ok. 300 osób oddział R. Różańskiego obozował w Mysłowie, następnie przez Wolę Mysłowską zawitał do Żelechowa, gdzie z miejscowej kasy zabrał za pokwitowaniem 132 ruble srebrne. 18 lutego W. Lewandowski i A. Szaniawski z ponad 100 ludźmi zboczyli z traktu brzeskiego, udając się do Łomaz i Rossoszy. Zamierzali tam zaopatrzyć się w prowiant, odzież i pieniądze. Za dostarczone zaopatrzenie – jak donosili burmistrzowie Łomaz i Rossoszy – płk Szaniawski zostawiał pokwitowania ze swoim podpisem. Niepokój władz rosyjskich wzbudził też oddział Lelewela, który 18 lutego zniszczył linię telegraficzną k. Wólki Zastawskiej i przejmował przesyłki pocztowe.

Kilka dni wcześniej dowódca warszawskiego okręgu wojennego gen. adiutant Korf ogłosił zarządzenie namiestnika Królestwa Polskiego o złożeniu wszelkiej broni palnej i siecznej do cyrkułów, zakazie wychodzenia z domu po 22.00 oraz noszeniu przy sobie latarek między 19.00 a 22.00. Najgroźniejszy wydawał się piąty punkt zarządzenia głoszący, że w razie zajęcia jakiegokolwiek domu przez powstańców budynek ten zostanie zburzony. Znamienne było zakończenie dokumentu: „zarządzono wszelkie środki dla natychmiastowego stłumienia agitacji ku wznieceniu rozruchów lub buntu”. O skutkach tego zarządzenia już wkrótce można było się przekonać…

19 lutego wójt gminy Hruszniew wraz ze służącym udał się po poradę do swego przyjaciela – proboszcza parafii grecko-unickiej w Kornicy, który miał obowiązek ogłosić polecenie namiestnika z ambony. Tymczasem chłopi korniccy z nadgorliwości, bojąc się o własną skórę, odebrali wójta jako powstańczego agitatora. Wtargnęli na plebanię, obezwładnili go, związali i odstawili do gen. Mamajewa do Białej Podlaskiej, gdzie wraz ze służącym zostali osadzeni w areszcie. Wieści o ataku pod Woskrzenicami wywołały panikę w carskich garnizonach. Natychmiast wyszły rozkazy o wzmocnieniu załóg rosyjskich w Siedlcach, Radzyniu, Białej i Brześciu. 19 lutego gen. Chruszczow postanowił wysłać z Radzynia 7 kompanię wołogodzkiego pułku piechoty i 3 kompanię strzelecką pod dowództwem mjr. Aleksiejewa do Białej Podlaskiej, na pomoc gen. Mamajewowi. 20 lutego do przebywających w Witorożu Lewandowskiego i Szaniawskiego dotarła wiadomość o zbliżającej się z Radzynia do Białej kolumnie wojsk rosyjskich. Mimo że liczyła ona ok. 500 żołnierzy, zachęceni powodzeniem ostatniej akcji pod Woskrzenicami obaj dowódcy powstańczy postanowili ją zaatakować. Tego dnia wójt gminy Korczew donosił gubernatorowi lubelskiemu: „Powstańcy z obozu łosickiego najechawszy dn. 20 b.m. wsie Hruszew, Tokary, Rudę i Drażniew, zabrali ze sobą do powstania wszystkich ludzi młodych”. Można przypuszczać, że dokonał tego oddział dr. Czarkowskiego.

21 lutego Lewandowski i Szaniawski na trakcie brzeskim, w lesie, w pobliżu wsi Sycyna urządzili zasadzkę. Powstańcy zajęli stanowiska wokół szosy. Historyk S. Zieliński napisał, że powstańcze czaty posnęły i nieostrożny strzał jednej z pikiet doprowadził do przedwczesnego wykrycia pułapki. Jadący na podwodach żołnierze rosyjscy zeskoczyli z wozów i otworzyli gęsty ogień. Ruszyli ławą dwóch silnych rot piechoty z Kozakami na skrzydłach. Walka trwała przeszło trzy godziny. Na skutek dużej przewagi Rosjan powstańcy wycofali się w głąb lasu, mając trzech poległych i dwóch rannych. Niestety, zginął płk Szaniawski, którego zbłąkana kula dosięgła w momencie, gdy wyprowadzał z planowanej zasadzki swych ludzi. Wojował tylko miesiąc, dał się jednak poznać jako zdolny dowódca w akcjach w Łomazach, pod Białką, Niemirowem, w Siemiatyczach, pod Zabużem i Woskrzenicami. Cenili go nawet wrogowie. Gen. ros. Sinielnikow zapamiętał go jako podeszłego wiekiem, wysokiego wzrostu, w zwykłym polskim stroju, owieszonego bronią, który [zgodnie z dawnym narodowym zwyczajem – J.G.] potraktował go jako poczciwego człowieka i nie tylko przepuścił wolno, ale życzył mu szczęśliwej drogi i wszelkiej pomyślności. Historyk ros. Gesket, pisząc, że pod Sycyną został zabity główny dowódca powstańców Aleksander Szaniawski, uznał go za decydującego o działaniach grupy. I tylko Pawliszczew złośliwie zauważył, że był on przyodziany w cywilne ubranie i nosił przerzuconą przez plecy sakwę ułańską „przechwyconą przez niego z rzeczami oficerskimi w Łomazach”. Dużo młodszy wiekiem od Szaniawskiego przyjaciel i współpracownik – Roman Rogiński scharakteryzował go jako energicznego, odważnego i rzutkiego człowieka, mimo 50 lat na karku, który zebrał do powstania swą czeladź dworską i podobnie jak inni „z miłości do kraju gotów był zdobyć się na najwyższe poświęcenie”. Poległego płk. Szaniawskiego przewieziono do Białej Podlaskiej, gdzie pod przybranym nazwiskiem pochowano go w podziemiach kościoła św. Anny. Referent Pawliszczew zanotował: „W bitwie pod Sycyną, oprócz przywódcy bandy Szaniawskiego, właściciela wsi Krasówka w powiecie bialskim, poległ jeszcze urzędnik kancelarii zarządu powiatowego w Białej Kołnierzewski”. Tylko czy Pawliszczew się nie pomylił? [ten błąd powtarzali za nim niemal wszyscy historycy – J.G.]. Wiadomo, że żona Szaniawskiego Laura z Grabowskich, mieszkająca w Przegalinach wdowa po nim, pomagała powstańcom i przewoziła ich pocztę. Czy nie chodzi tu o wieś Kwasówka [8 km od Przegalin – J.G.], zamiast podanej przez Pawliszczewa Krasówki? Nawet jeśli ta ostatnia należała do Szaniawskich, to nie była ich główną posiadłością. W XIX w. upamiętniono poległego pułkownika epitafium w krakowskim kościele na Skałce, a w XX w. kamiennym obeliskiem na miejscu bitwy pod Sycyną.

Józef Geresz