Musimy pamiętać, by nigdy nie zapomnieć
Obchody rozpoczną się o 14.00 przy bramie wejściowej na teren obozu, skąd zebrani przejdą na plac przy pomniku. Tam będzie można usłyszeć fragmenty relacji ofiar obozu, które odczytają Polka i Izraelczyk. Następnie rozpocznie się modlitwa ekumeniczna. Odmówią ją: naczelny rabin Polski Michael Schudrich, prawosławny arcybiskup lubelski i chełmski Abel, biskup diecezji siedleckiej Zbigniew Kiernikowski, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej Św. Trójcy w Lublinie ks. Grzegorz Brudny. Po nabożeństwie zaplanowano okolicznościowe przemówienia, m.in. wojewody lubelskiego, izraelskiego ministra edukacji, przedstawiciela Kancelarii Prezydenta RP oraz jednego z ostatnich świadków powstania sprzed 70 lat Philipa Bialovitza. O 15.45 przy kopcu – mauzoleum z prochami pomordowanych zapłoną znicze. Będzie można również obejrzeć wystawę poświęconą obozowi zagłady w Sobiborze. Na koniec głos zabierze dr Tomasz Kranz, dyrektor Państwowego Muzeum na Majdanku, które od maja ubiegłego roku zarządza sobiborską placówką.
Masowa zagłada
W ciągu kilkunastu miesięcy, od wiosny 1942 r. do jesieni 1943 r., w Sobiborze straciło życie około ćwierć miliona ludzkich istnień. Na kilkudziesięciu hektarach lasów i bagien, z dala od gospodarstw, w pobliżu linii kolejowej Włodawa-Chełm Niemcy wybudowali obóz zagłady polskich i europejskich Żydów. Był otoczony drutem kolczastym i fosą wypełnioną wodą. Przy jego projektowaniu posłużono się schematem sprawdzonym przy budowie obozu w Bełżcu. W kwietniu 1942 r. do Sobiboru przyjechał pierwszy transport Żydów z Rejowca i Zamościa. Potem trafiali tam Żydzi z całej Europy, m.in. z Francji, Holandii, Niemiec, Austrii, Czech, Słowacji i Ukrainy. Obóz podzielony był na cztery części. W jednej z nich, zwanej „Lager III”, znajdowało się właściwe miejsce zagłady. Zbudowano tam komory gazowe. Szacuje się, iż w tym miejscu straciło życie około ćwierć miliona ludzi. Masową zagładę przerwało powstanie więźniów, które wybuchło 14 października 1943 r.
Ucieczka z Sobiboru
Grupa konspiracyjna przygotowująca zryw zawiązała się latem 1943 r. Składała się z więźniów, wśród których czołowe role odgrywali: 33-letni Leon Feldhendler, syn rabina z Żółkwi i prezes utworzonej podczas okupacji Rady Żydowskiej w tym mieście, oraz 34-letni Aleksander „Sasza” Peczerski – oficer Armii Czerwonej pochodzenia żydowskiego z Krzemieńczuka na Ukrainie. Wspólnie z innymi osadzonymi przez kilka tygodni przygotowywali akcję ucieczki z Sobiboru.
Rozpoczęła się ona 14 października 1943 r., ok. 16.00. Konspiratorzy zaczęli pojedynczo zwabiać czołowych esesmanów do warsztatów i magazynów, a następnie zabijać przy użyciu ciosów, noży i siekier, jednocześnie pozyskując broń palną. Przecięto też linię telefoniczną. Wobec odnalezienia przez ukraińskich strażników zwłok jednego z Niemców, powstańcy postanowili zwołać wcześniej więźniów na apel. Aleksander „Sasza” Peczerski w krótkim przemówieniu obwieścił wszystkim zebranym, że większość Niemców została zgładzona i zachęcił do ucieczki. Tłum, spontanicznie dzieląc się na dwie duże grupy, zaczął szturmować bramę. Nie bacząc na zaporowy ostrzał z wież strażniczych oraz pole minowe, mimo posiadania zaledwie kilku sztuk broni i braku narzędzi, więźniowie sforsowali ogrodzenie. Drogę ich ucieczki znaczyły liczne trupy i ranni. Grupie więźniów udało się jednak dobiec do lasu. Przybyłe wkrótce posiłki niemieckie pojmały i rozstrzelały część zbiegów. Pozostali szukali ratunku u rdzennej ludności, a także przyłączali się do oddziałów partyzanckich.
Ci, którzy ocaleli
Przywódca obozowego ruchu oporu, Aleksander „Szasza” Peczerski wrócił po wojnie do Związku Radzieckiego. Był represjonowany przez NKWD. Zmarł w Rostowie (Rosja) 19 stycznia 1990 r. Jego zastępca, Leon Feldhendler, po wojnie osiedlił się w Lublinie, gdzie został zamordowany 2 kwietnia 1945 r. przez prawicowych polskich nacjonalistów. Urodzona w Holandii Selma Wijnberg uciekła z obozu z polskim Żydem Chaimem Engelem, za którego wyszła za mąż. Oboje po wojnie wyjechali do Holandii. Władze holenderskie uznały, że, wstępując w związek z Polakiem, straciła obywatelstwo. Aby uniknąć deportacji do Polski wyemigrowali oboje do Izraela, a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie Selma mieszka do dziś. Ma 91 lat i jest jedną z siedmiu kobiet, którym udało się przeżyć ucieczkę. Eda Fiszer po wojnie zeznawała w procesie Eichmanna. Hele Weiss Felenbaum zmarła w Izraelu w 1988 r. Pochodzący z Żólkiewic k. Krasnegostawu Józef Herszman po wojnie wyemigrował do Izraela. Urodzony w Hrubieszowie Jacob Biskupicz, autor wspomnień z Sobiboru, zmarł w Izraelu w 2002 r. Jakub Lerner wyemigrował do Izraela, gdzie od 1951 roku pracował jako policjant w Hajfie. Philip Bialovitz z Izbicy wyemigrował do Izraela, jest autorem wspomnień „Ucieczka z Sobiboru”. Tomasz Toivi Blatt, najmłodszy uczestnik powstania więźniów, ocalał cudem, gdy w czasie selekcji cała jego rodzina – matka, ojciec i brat – szła do gazu, Karl Frenzl, jeden z esesmanów odsunął go na bok. W obozie był czyścibutem. Po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i zajął się dokumentacją zbrodni hitlerowskich. Jego dzienniki wykorzystano do scenariusza filmu „Ucieczka z Sobiboru”. Napisał też „Z popiołów Sobiboru”, „Historia przetrwania”, oraz „Sobibór – zapomniane powstanie.” Jest jednym z ostatnich żyjących więźniów Sobiboru. Mieszka w Santa Barbara w Kalifornii.
Po powstaniu Niemcy postanowili zlikwidować obóz. Baraki oraz komory gazowe rozbierali więźniowie sprowadzeni z Treblinki, którzy zostali rozstrzelani.
Ocalić od zapomnienia
Po zakończeniu II wojny światowej Sobibór i jego historia zostały zapomniane na blisko 20 lat. Pierwsze inicjatywy upamiętnienia tego miejsca kaźni podjęto dopiero w pierwszej połowie lat 60 XX w. Miało to związek z procesami hitlerowskich oprawców w Hagen (Niemcy) oraz Krasnodarze (ówczesne ZSRR).
Autorem koncepcji pierwotnego upamiętnienia jest Romuald Dylewski. Najważniejszymi elementami założenia był pomnik (autorstwa Mieczysława Weltera) przedstawiający kobietę z dzieckiem przy kolumnie nawiązującej do komór gazowych oraz symboliczny kopiec w miejscu cmentarzyska, gdzie palono i zakopywano ciała pomordowanych. Posąg odsłonięto w 1965 r. W pierwszej połowie lat 80 XX w. pomnik przebudowano. Rzeźbę kobiety z dzieckiem odsunięto od kolumny. W takiej formie pozostaje on do dziś.
W 1993 r., w 50 rocznicę wybuchu powstania w Sobiborze, utworzono Muzeum Byłego Obozu Zagłady jako oddział zamiejscowy Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. W maju 2012 r. MBOZ w Sobiborze stało się oddziałem Państwowego Muzeum na Majdanku.
Muzeum czynne jest przez cały rok. Do końca sierpnia odwiedziło je ok. 20 tys. osób, z czego 2,1 tys. to goście z zagranicy, m.in. z tak odległych kierunków jak Brazylia, Gwatemala, Japonia, Sri Lanka. Nowa Zelandia. Mimo to o Sobiborze często mówi się, iż to zapomniane miejsce. – Jest położone na uboczu, z daleka od komunikacyjnych szlaków. Kto chce zwiedzić Sobibór, może tam dotrzeć jedynie na własną rękę – tłumaczy dr Krzysztof Skwirowski, kierownik MBOZ w Sobiborze. – Ponadto, o ile po II wojnie światowej mówiło się o Sobiborze, prowadzono śledztwo, o tyle od początku lat 50 zapanowała cisza. Zmieniło się to nieco w 1965 r., kiedy wybudowano pomnik poświęcony ofiarom zagłady. Historia tego miejsca była przez lata zakłamywana. Do 1965 r. przed wejściem znajdowała się tablica, na której widniał napis, że w Sobiborze zginęło 250 tys. jeńców radzieckich. Tymczasem ofiarami byli Żydzi. W 1993 r. napis zmieniono. Sprostowano, iż w obozie poniosło śmierć 250 tys. Żydów – opowiada.
Dlaczego warto przyjechać do Sobiboru? – Przede wszystkim, by zobaczyć miejsce niewyobrażalnej tragedii. Istnienia Sobiboru nie da się wykreślić z kart historii, zapomnieć ani wymazać z pamięci pokoleń. Należy pamiętać o popełnionym tu ludobójstwie i wyciągnąć wnioski, aby nie dopuścić do powtórzenia tak okrutnych zbrodni dokonanych na ludziach przez ludzi – podkreśla dr K. Skwirowski.
MD