Różaniec to mój największy skarb
Orędowniczki różańcowej modlitwy zgodnie podkreślają, że nabożeństwo do Maryi jest drogowskazem w życiowych wyborach i lekarstwem na bolączki codzienności.
Różaniec to lek dla ciała i duszy
– Różaniec to mój największy skarb. Nie rozstaję się z nim ani na minutę – tłumaczy Zofia Czublun, zelatorka parafialna ze Szpaków. Wspomina, że w różańcowych zmiankach towarzyszyła mamie jako mała dziewczynka. – Jeśli nie przesuwam paciorków w dłoni, to mam go na szyi albo w kieszeni – wskazuje na różaniec. – Modlitwa towarzyszy mi w codziennej drodze do kościoła i pracy. Jest dla mnie wszystkim – podkreśla z uwagą, iż każdego dnia odmawia wszystkie cztery części, podporządkowując każdej z nich konkretne intencje: podziękowania za doznane łaski, prośby o błogosławieństwo i światło Ducha Świętego dla rodziny oraz wszystkich, którzy prosili ją o modlitwę. Zawierza też wieczny pokój zmarłych. – Część różańca ofiaruję Bogu w intencji duchowej adopcji, jakiej podjęłam się przed laty. Modlę się za rodziców, by z miłością przyjęli nowe życie. Moje pierwsze dziecko urodziło się martwe. Bardzo to przeżyłam – wyznaje pani Zosia, nie ukrywając, iż przyrzeczenie podyktowane było pragnieniem utulenia bólu. – Różaniec to lek dla duszy i ciała. Jest moim wielkim i cichym przyjacielem, który towarzyszy mi w chwilach smutku i radości. Bardzo wierzę w jego moc… – podsumowuje.
Na ukochanie modlitwy różańcowej już w czasach dzieciństwa wskazuje też świadectwo Heleny Sosnowskiej. – Moi rodzice byli zelatorami. ...
Agnieszka Warecka