Przemiana Grzymały i koncentracja w Konstantynowie
W starciu z kilkukrotną przewagą wroga powstańcy nie mieli szans i poszli w rozsypkę. 2 maja był dniem zwrotnym w życiu Tytusa zwanego później Grzymałą. Pochodził ze starej irlandzkiej rodziny osiadłej w Polsce i prawdziwe jego nazwisko brzmiało O’Byrn de Lacy. Odbywał właśnie służbę w armii ros. w stopniu sztabskapitana. Tego dnia zdarzył się charakterystyczny przypadek. Młody chłopak Paweł Powierza jako przewodnik przeprowadzał przez znany sobie teren oddział 36 partyzantów po bitwie pod Waliłami do lasów k. Strabli. Dowodził nimi nieznany bliżej Sikorski. Powierza tak o tym zapisał: „Wracałem w poprzek drogi, którą prowadziłem powstańców. Jadąc przez krzaki, usłyszałem tętent i brzęk…Byłem okrążony przez Kozaków. Posłyszałem tylko słowa: nie zabijać, brać żywcem. Uderzony tępym końcem lancy w szyję spadłem z konia i zemdlałem. Ocknąłem się między końmi dwóch Kozaków, którzy trzymali mnie za włosy. Poczułem straszny ból. Wkrótce postawiono mnie przed dowódcą, który zapytał: gdzie znajduje się partia powstańcza? Nic nie wiem – odpowiedziałem i zacząłem tłumaczyć się, pokazując na dwór z którego wyjechałem. Na skinienie oficera Kozacy zaczęli prać mnie nahajkami. Wiele dostałem nie wiem, bo ponownie zemdlałem. Przebudziwszy się, zobaczyłem już tylko czterech żołnierzy. Ci związali mnie ręce w tył i poszliśmy śladem za wojskiem, tą samą drogą, którą przedtem prowadziłem powstańców. Żołnierze pastwili się nade mną okropnie, chcąc wydobyć zeznanie, gdzie jest partia i jak duża? Najbardziej dokuczał mi jakiś Szwed. Weszliśmy do lasku i tam zatrzymali się. – My tu ciebie powiesimy, jeżeli nie powiesz gdzie partia – tak kazał naczelnik. – Wieszajcie – odpowiedziałem – jeżeli wam tak kazano, a ja nic nie powiem, bo nic nie wiem. Ta odpowiedź tak rozgniewała Szweda, że nastawił bagnet i zaczął kuć mnie w bok… Byłem przygotowany, że tak mnie zamęczą. Wtem nadjechał oficer… Posłyszałem, jak żołnierze zobaczywszy go, powiedzieli z cicha de Lacy – Polak. On kazał mnie rozwiązać i prowadzić dalej. Nie odstępował mnie, aż przyszliśmy do wsi Doktorce nad Narwią. Posłano po prom do Strabli… Dokąd przewieźli się powstańcy przed paroma godzinami… Prom, obracając trzy razy, przewiózł całe wojsko ros. do Strabli… Niebawem do dowódcy podszedł mężczyzna w czapce urzędnika i coś mu opowiadał. W rezultacie zakomenderowano „Strojsia we front” i wojsko gdzieś wyruszyło… Po upływie pół godziny dały się słyszeć strzały… W parę godzin powróciły prowadząc pięciu powstańców. Czterech było zdrowych, a piąty – Sikorski – był tak skłuty bagnetami, że wkrótce zmarł”. To znęcanie się żołnierzy i oficera ros. nad Powierzą i nad powstańcem Sikorskim oraz stosunek żołnierzy ros. do oficerów pochodzenia polskiego spowodowało wstrząs u oficera de Lacy. Postanowił zdezerterować i przyłączyć się do powstańców. Wkrótce przedostanie się na tereny należące do byłego Królestwa Polskiego i przybierze pseudonim „Grzymała”, tworząc własny oddział partyzancki. 3 maja był drugim dniem koncentracji oddziałów Krysińskiego i Czarneckiego w Konstantynowie. Burmistrz tego miasteczka już poprzedniego dnia raportował do władz ros., że kwateruje tu ok. 800 powstańców. Małe miasteczko stało się na trzy dni powstańczym garnizonem. Ćwiczono musztrę i organizowano się. Część powstańców stała na kwaterach, a część mieszkała pod namiotami. Wspomagający oddziały dr Czarkowski kupował do kuchni powstańczej z okolicy bydło, mąkę, chleb, jarzyny i tłuszcze, dostarczał ochotników. Oprócz znanego nam już Karola Krysińskiego, częścią zgrupowania dowodził Aleksander Bończa Czarnecki, liczący ok. 60 lat. Pochodził z Kujaw. Kiedyś był jednym z podchorążych nocy listopadowej, potem walczył pod Mierosławskim w Wielkopolsce. W czasie wojny krymskiej wstąpił do formacji tworzonych przy armii tureckiej. Obecnie przystąpił do powstania. W oddziale Krysińskiego wyróżniali się pochodzący spod Terespola por. Bogusławski, por. Miłkowski – były oficer wojsk ros., dowódca 180 strzelców, por. Etner – były uczestnik powstania wielkopolskiego, dowódca 100 kosynierów, por. Kamiński – dowódca jazdy. Hist. ros. Pawliszczew zanotował, że początek maja był ciepły i kościoły, w których odprawiano nabożeństwo majowe były pełne ludzi. Prócz wymienionych w Konstantynowie znalazło się kilku sławnych później ludzi. Jednym z nich był Aleksander Głowacki, późniejszy wielki pisarz znany jako Bolesław Prus. Drugim był Tymoteusz Łuniewski, późniejszy agronom, etnograf, archeolog i pamiętnikarz. Trzecim był Kazimierz Sienkiewicz – rodzony brat sławnego Henryka, a czwartym Zdzisław Dmochowski – jego chrzestny ojciec. Tymoteusz Łuniewski wspominał „19 kwietnia opuściłem Siedlce z dr. Szlachcicem z Paprotni, tam przenocowaliśmy, udałem się piechotą przez Łosice, Chotycze do Mostowa, do Gustawa Szczawińskiego, gdzie zebrało się kilku innych kolegów. Po paru dniach Szczawiński odesłał nas furmanką o parę mil do obozu Stasiukiewicza. Z oddziału Stasiukiewicza przeszedłem z kilkoma kolegami do Bończy i zapisany zostałem jako kosynier do kompanii 4, zwanej grenadierów. Kapitanem kompanii był Stanisław Elżanowski. Znalazłem tu swego kolegę ze szkoły i przyjaciela Aleksandra Głowackiego, który był podoficerem przy prochu, woził ładunki w pace”. Brat H. Sienkiewicza porzucił służbę w Legii Cudzoziemskiej i przystąpił do powstania. Zdzisław Dmochowski, po niedawnym starciu z Kozakami i leczeniu w hotelu niemieckim w Warszawie, wrócił znowu do powstańców i został dowódcą jazdy u Krysińskiego.
Józef Geresz