Rozmaitości
W PeGeeRze na rowerze

W PeGeeRze na rowerze

Intensywnie jeżdżę od dziesięciu lat. O PGR dowiedziałam się w 2008 r. Zaczęło się od pielgrzymki rowerowej do Częstochowy. Tak bardzo chciałam w taki sposób dotrzeć na Jasną Górę, że podjęłam się zorganizowania wyprawy, już pod szyldem PGR.

Grudzień w pełni. Sprzęt członków Parczewskiej Grupy Rowerowej zimuje w garażach?

Ja moim codziennie dojeżdżam do pracy, chyba że nasypie śniegu albo drogowcy zaśpią. W pierwszą grudniową niedzielę ruszyliśmy z mężem w parczewskie lasy, gdzie w tym roku położono 14 km nawierzchni asfaltowej, potem przez Białkę, Sosnowicę do Krasnego. Przejechaliśmy 80 km. Na trasie – spokojnej i pięknej – są altany, w których można usiąść i napić się herbaty z termosu, a także wyznaczone miejsca na ognisko. Cieszymy się bardzo, że możemy tam jeździć, bo jest co podziwiać, np. urokliwą ścieżkę przyrodniczą nad Jeziorem Obradowskim i drugą, niedawno oddaną, nad Bobrówką, o której nie wszyscy wiedzą. Nasze lasy zjeździliśmy wzdłuż i wszerz. Jesienią nie obyło się bez grzybobrania i pieczenia kiełbasek.

Zimowe wyprawy na dwóch kołach są bezpieczne?

Ryzyko upadku jest większe niż w innej porze roku. Mnie się to jednak nigdy nie przydarzyło. Rok 2013 też zaczęłam z rowerem. 1 stycznia, przy mroźnej, ale pięknej pogodzie z mężem wybraliśmy się na wycieczkę do Sosnowicy.

Kiedy zaczęła się Pani przygoda z rowerami?

Intensywnie jeżdżę od dziesięciu lat. O PGR dowiedziałam się w 2008 r. Zaczęło się od pielgrzymki rowerowej do Częstochowy. Tak bardzo chciałam w taki sposób dotrzeć na Jasną Górę, że podjęłam się zorganizowania wyprawy, już pod szyldem PGR. Parczewską Grupę Rowerową założył w 2006 r. Grzegorz Kwiatek. Ja prowadzę sekcję turystyczną, zaś rowerzystami preferującymi jazdę wyczynową zajmuje się Włodzimierz Oberda. Od niedawna działa „Mały PGR”. Pomysł podsunął G. Kwiatek. Chodziło o zorganizowanie wypraw rodzinnych, na które można zabrać dzieci. Jeżdżą swoim rytmem, zatrzymują się np. na lody. Cieszy nas to, że pasją rowerową udaje się zarażać od małego.

Za Wami podsumowanie 2013 r. Co okazało się hitem?

Wyprawa na Węgry, gdzie 20 sierpnia wzięliśmy udział w procesji św. Stefana. Do dzisiaj wspominamy ten wyjazd z łezką w oku. Spotkaliśmy się z wielką życzliwością Węgrów, którzy na widok polskich chorągiewek nie kryli radości. Dzięki ks. Maciejowi Józefowiczowi zwiedziliśmy Budapeszt i wzięliśmy udział w pięknej i wzruszającej uroczystości.

Jak co roku udana była też pielgrzymka do Częstochowy, chociaż brakowało nam opiekuna duchowego. Bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że grupa jest zgrana, solidna, młodzi jadą ramię w ramię ze starszymi, panuje rodzinna atmosfera. Jest czas na modlitwę, na odpoczynek i na zwiedzanie. Zawsze wstępujemy do sanktuariów, m.in. na Świętym Krzyżu, w Kałkowie czy Gidlach. Każdego roku pojawiają się nowi pielgrzymi. Mimo morderczych czasami etapów docieramy w komplecie. Przyznam, że już nie możemy doczekać się następnej pielgrzymki.

Cieszą nas też coniedzielne wycieczki rowerowe, które zaczynamy od kwietnia. O 11.00 spotykamy się przy fontannie w parku i grupą licząca 20-25 osób ruszamy w trasę. Wracamy ok. 17.00, a po drodze zawsze znajdujemy czas na ognisko, przy którym fajnie się rozmawia. Zapewniam – z nami nikt się nie nudzi.

PGR ma swoją strukturę, nawet hymn…

…także święta. W ubiegłorocznym spotkaniu opłatkowym udział wzięło 66 osób: była postna kolacja, śpiew kolęd, przyjęcie, dużo wzruszeń. Jesteśmy jak prawdziwa rodzina.

Współpracujemy też z innymi klubami rowerowymi. W ubiegłym roku podpisaliśmy porozumienie z grupą rowerową „Planeta Podróży” z Brześcia. Gościliśmy u nich w maju i zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci. Był to rajd „Dwa kraje – jedna puszcza”. W czerwcu wyjeżdżaliśmy na Roztocze. Koledzy stamtąd pokazali nam m.in. szlak starych cerkiewek. Wrażenia? Nie do opisania. Natomiast rowerzyści z Chełma i Lublina często goszczą u nas, kilkoro zawsze pielgrzymuje z nami do Częstochowy.

Poza jednośladami macie inne pasje, np. fotografowanie.

To sprężyna Jarka Szatałowicza, który skrzykuje grupę zapaleńców dalekich wypraw, pokonywania bagien i innych dzikich terenów. Jeździli np. na Krym czy nad rozlewisko Biebrzy. Żal byłoby nie utrwalić tamtejszych klimatów, robią więc zdjęcia, którymi chwalą się na stronie i organizują konkursy.

Na stronie internetowej kwitnie forum. Można tu znaleźć relacje z wycieczek, ale i porady w stylu „konserwacja łańcucha i zębatek”…

Rzeczywiście, forum zaczęło żyć swoim życiem. Można się na nim wypowiedzieć albo poczytać ciekawe posty. Ostatnio wpadliśmy na pomysł, by każdy opracował fajną trasę na przyszły rok.

Fajną, czyli…

Przede wszystkim bezpieczną. Także zróżnicowaną – obejmującą i las, i rzekę albo jezioro, ciekawie ukształtowany teren, wioskę, w której można się zatrzymać, by obejrzeć starą chatę albo kapliczkę. Podróż autem nigdy nie dostarczy tylu wrażeń! Poza tym drogi, którymi jeździmy, są często nie do pokonania samochodem. Staramy się zresztą unikać dróg szerokich i wygodnych. Wolimy polne, leśne, szutrowe.

Kierowcy czterokołowców lubią rowerzystów?

Kiedy ja siadam za kółkiem, traktuję każdego rowerzystę jak równorzędnego uczestnika ruchu. Ale polscy kierowcy miewają z tym problemy.

Chcecie zarazić mieszkańców powiatu parczewskiego pomysłem na cudowne spędzanie wolnego czasu. Udaje się?

Kiedy słyszę pytanie: „Jak się tam do was dostać?”, odpowiadam: „Po prostu weź rower i jedź z nami w trasę”. Nie mamy obwarowań dotyczących członkostwa. Kto ma życzenie – wyrusza z nami na wycieczkę. Ale zazwyczaj zostaje na dłużej. I przekonuje się, że rowery to wspaniała rzecz. Sprzyjają też zdrowiu: człowiek się rusza i przebywa na świeżym powietrzu. Takie wyjazdy również zbliżają ludzi, zawiązują się nowe znajomości i przyjaźnie. Koleżanka z naszej grupy tutaj znalazła swoją drugą połowę i już niedługo stanie na ślubnym kobiercu.

Zapraszam w nowym sezonie!

Dziękuję za rozmowę.

KL