Historia
Operacja polska - musimy pamiętać

Operacja polska – musimy pamiętać

W latach 1937-38 w ZSRR z rozkazu Stalina doszło do czystki etnicznej na Polakach. W trakcie jej trwania Sowieci zamordowali ponad 150 tys. Polaków, tylko z powodu ich narodowości. Wydarzenia te stanowią jeden z najbardziej przemilczanych epizodów historii.

Tematem od sześciu lat zajmuje się Tomasz Sommer, redaktor naczelny tygodnika „Najwyższy CZAS!”. Spotkanie z dziennikarzem odbyło się 9 stycznia w parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Radzyniu Podlaskim.  Gość spotkania jest autorem m.in. książek, które mówią o tzw. operacji polskiej: „Rozstrzelać Polaków. Ludobójstwo Polaków w Związku Sowieckim – dokumenty z centrali” oraz „Dzieci operacji polskiej mówią. 45 relacji świadków sowieckiego ludobójstwa z lat 1937-1938”.

Wielki Terror

Sowieci od początku swej tyranii w Rosji dyskryminowali Polaków z pobudek etnicznych. Polacy byli najbardziej prześladowaną grupą w ZSRR. Ponieważ opierali się sowietyzacji, bolszewicy zdecydowali o ich eksterminacji.

– „Operacja polska” była elementem Wielkiego Terroru, w trakcie którego Stalin postanowił pozbyć się wszystkich, których uważał za zagrożenie dla jego władzy – tłumaczył prelegent. – Byli to początkowo konkurenci z partii, wojska, NKWD; a po tzw. czystce zaplanował eliminację innych grup. Największe zagrożenie upatrywał w klasie chłopów, którzy nie poddali się kolektywizacji. Ludobójstwo na Polakach było drugą co do wielkości, odrębną i szczególną częścią Wielkiego Terroru. Szczególną, ponieważ mordowano Polaków wyłącznie ze względu na ich narodowość – wyjaśnił.

Ta sowiecka zbrodnia na Polakach o dwa lata wyprzedza i pod względem liczby ofiar kilkakrotnie przewyższa mord katyński, jednak dotąd stanowi białą plamę.

„Operację polską” w wyniku rozkazu nr 00 485, wydanego przez NKWD z polecenia Stalina, rozpoczęto w sierpniu 1937 r. Liczba ofiar to – jak wskazują dokumenty – 111 tys., jednak szersze badania wykazują, że sięga nawet 150 tys. Operacja zakończyła się w listopadzie 1938 r. – wraz z upadkiem Nikołaja Jeżowa, szefa NKWD, zastąpionego przez Ławrientija Berię.

Wymordowana podstawa populacji

Oficjalna liczba Polaków w Związku Sowieckim w latach 30 to 640 tys. osób, faktycznie Polaków było wówczas ok. 1 mln. Oznacza to, że zabito 15% populacji. Jednak należy wziąć pod uwagę, że sowieci mordowali głównie mężczyzn w sile wieku – stanowili oni 92% zamordowanych, w konsekwencji zabito 95% mężczyzn – Polaków w przedziale wiekowym 18-50 lat. Została więc wymordowana podstawa populacji polskiej w Związku Sowieckim. Żony zamordowanych wysiedlano, konfiskowano majątki.

Decyzja o egzekucjach zapadała w Moskwie na podstawie albumów ze zdjęciami i krótkimi opisami przysyłanymi do centrali przez lokalnych szefów NKWD. Zespoły, które decydowały o egzekucjach, nazwano komisjami albumowymi. W Moskwie zapadały decyzje w trybie nieprocesowym.

Mordy metodą katyńską

Jak wykonywano egzekucje? – Polacy byli mordowani na podstawie decyzji administracyjnej, od razu po aresztowaniu, w okolicznych lasach, najczęściej strzałem w tył głowy. By ukryć fakt zamordowania, informowano, że zostali skazani na dziesięć lat łagru bez możliwości kontaktu. Egzekucje wykonywali członkowie NKWD, przy współudziale m.in. milicji, wojska. Zaangażowanych było w to ok. 20 tys. funkcjonariuszy. Kierownicza grupa, która dokonywała tych mordów, to NKWD, którego 46% ekipy w 1938 r. stanowili Żydzi, 38% – Rosjanie, 16% – przedstawiciele innych narodowości – relacjonował Sommer.

Do rozstrzeliwań wykorzystywano tzw. nagany, bo okazały się najbardziej niezawodne przy olbrzymiej liczbie egzekucji. Największy kat – Wasilij Błochin rozstrzelał własnoręcznie 50 tys. osób. Około tysiąca Polaków zamordował wkrótce w Katyniu. Pod koniec kariery awansował za to na stopień generała.

Los dzieci „operacji polskiej”

Drugą część spotkania T. Sommer poświęcił tematowi swej książki „Dzieci operacji polskiej mówią. 45 relacji świadków sowieckiego ludobójstwa z lat 1937-1938”.

Liczba polskich dzieci osieroconych, osamotnionych w wyniku „operacji polskiej” oceniana jest na 300 tys. Część tych osób – dziś już w podeszłym wieku – jeszcze żyje. Jaki był ich los?

Większość została wysłana do sowieckich obozów koncentracyjnych dla dzieci. Z powodu okropnych warunków panowała tam wysoka śmiertelność. Ponadto w tych obozach sowieci zmienili tożsamość 100 tysięcy polskich dzieci. Do dziś władze rosyjskie odmawiają ujawnienia danych tych osób.

Pobawione rodziców i majątku, podlegały celowej deklasacji jako dzieci „polskiego szpiega” czy „wroga ludu”. Powodowało to blokadę ścieżek kariery – odcinano je od edukacji, skazywano na życie w najniższej warstwie społecznej, najczęściej – na życie w nędzy.

W książce „Dzieci operacji polskiej mówią” znalazło się 45 relacji – w tym ponad 30 bezpośrednich. Wywiady z dziećmi ofiar przeprowadzone były w kilkudziesięciu miastach Ukrainy, Białorusi i Rosji. Relacje zbierano przez sześć lat. Najłatwiej było na Ukrainie; archiwa na Białorusi pozostają zamknięte, zastraszeni ludzie boją się utrzymywać kontakty z badaczami. W Rosji archiwa otwarto w latach 1989-2004, ale utrudnia się obecnie dostęp do nich, m.in. pod pretekstem ochrony danych osobowych. Akta na Ukrainie udostępnił badaczom prezydent Wiktor Juszczenko.

– Wielu naszych rozmówców (ok. 70%), nie znając dokumentów, miało orientację na temat przyczyn tragedii. Zdawali sobie sprawę, dlaczego rodzice zostali zamordowani i dlaczego ich życie było tak ciężkie – wiążą to z polską narodowością – wyjaśniał prelegent.

T. Sommer przytoczył kilka przykładów rozmówców. Byli wśród nich m.in. Tomasz i Leontyna Gawłoccy. Ojcowie obojga małżonków angażowali się w życie parafii, należeli do tzw. piętnastek, dzięki którym mogła istnieć parafia (Sowieci pozwalali na funkcjonowanie kościoła tam, gdzie znalazło się 15 osób, które podpisały oświadczenie, że są katolikami, za co potem byli rozstrzeliwani w pierwszej kolejności). Państwo Gawłoccy interesowali się losem rodziców, po 1989 r. otrzymali dokumenty mówiące o ich życia.

Kilkanaście relacji w książce to relacje pośrednie, głównie katolickich księży pracujących na Ukrainie, którym Polacy opowiadali swe przeżycia. Niektórzy te opowieści archiwizowali. – Są to bardzo wartościowe informacje, bo zebrali relacje sprzed lat, teraz już niedostępne. Poza tym, mając wiedzę z wielu źródeł, mogli ją generalizować – zwracał uwagę dziennikarz. 

Licznie zebrani słuchacze po zakończeniu wykładu mieli do prelegenta szereg pytań.

Nadal temat tabu

Słuchacze chcieli wiedzieć, jak to się stało, że prelegent zajął się tematem operacji polskiej, choć nie jest historykiem, tylko dziennikarzem. T. Sommer wyjaśnił, że na temat natknął się podczas lektury pracy Roberta Conquesta „Wielki Terror. Stalinowskie czystki lat 30”. Jako redaktor naczelny „Najwyższego CZASU!” ufundował stypendium dla historyków, którzy zajęliby się tym zagadnieniem. – Nikt się nie zgłosił, więc postanowiłem, że zrobię to sam – wyjaśnił T. Sommer. Dodał, że problemem nie interesował się żaden polski historyk, choć na początku lat 90 rosyjskie Stowarzyszenie Memoriał, zajmujące się badaniem zbrodni stalinowskich, dostarczyło do Ośrodka Karta dokumenty na ten temat.

– Nie istnieje polska sowietologia, historia stalinizmu w Polsce jest źle opisana – ocenił redaktor naczelny tygodnika „Najwyższy CZAS!”. Na pytanie, czy ujawnienie sprawy „operacji polskiej” wywołało jakieś reperkusje, prelegent odpowiedział pozytywnie: – Tak, na razie w środowisku naukowym. Jednak potrzeba czasu, by prawda o tych wydarzeniach dotarła szerzej do świadomości Polaków.

Obecnie np. w Warszawie znalazł jedynie dwa upamiętnienia: dwie tablice w kościołach, poświęcone pojedynczym ofiarom operacji polskiej. Jednak prawda zaczyna się powoli przebijać, Sejm RP dwukrotnie (w 2009 i 2012 r.) podjął uchwały w sprawie upamiętnienia i oddania hołdu ofiarom „operacji polskiej”.

Podczas spotkania padło również pytanie, czy dokumenty sowieckie były niszczone podobnie jak w Polsce. T. Sommer uspokoił, że każda operacja, każde działanie Sowietów miało bardzo bogatą dokumentację, ponadto dokumenty były kopiowane. Istnieje więc nadzieja, że prawda ujrzy światło dzienne, bo dokumenty „kiedyś wypłyną”.

Podczas spotkania można było kupić książki Tomasza Sommera z autografem autora.

Jako puentę spotkania pozwolę sobie przytoczyć słowa, jakie napisał prof. Hiroaki Kuromiya z Indiana University: „Operacja polska była zapewne najbardziej niszczącą spośród masowych mordów wymierzonych przeciw konkretnym narodowościom za Stalina. I, tak jak Holokaust, Operacja polska powinna być pamiętana przez całą ludzkość”.

Anna Wasak