Echa sławatyckiej batalii
Na podstawie jego oświadczenia żurnał wojenny datowany na 10-17 lipca zamieścił następującą informację: „Bitwa była bardzo zacięta i zakończyła się pełnym sukcesem naszych wojsk”.
Straty powstańców oceniono na 300 poległych i rannych, swoich nie podano w ogóle. Referent rosyjski Pawliszczew przemilczał to starcie, umieszczając ogólnikową informację, że w każdej bitwie na 5 poległych Rosjan przypada aż 60 ze strony przeciwnika. Dodał przy tym: „Inni wątpią, by powstańcy mogli ponosić straty dziewięć razy większe niż nasze wojska, ale tak jest w rzeczy samej, a to na skutek wyższości broni i szybkości strzelania”. Pod Sławatyczami mimo tej wyższości broni było niemal odwrotnie. Jak mówili powstańcy: „Nikt nie liczył tego, że ich chmara cała/ u nich karabiny, działa/ pałasze ostrzone/ u nas kosy wyszczerbione”.
W istocie Rosjanie mogą przedstawić tylko jedno swoje źródło o tej bitwie – kłamliwy żurnał wojenny, natomiast polskich dokumentów mamy kilka. Drugie po K. Kraszewskim ważne świadectwo pozostawił uczestnik boju Antoni Migdalski. O tym starciu napisał: „Kozacy pod osłoną piechoty nacierali po kilka razy na naszą kawalerię, lecz kiedy ich spadło kilku z koni, trzymali się w przyzwoitej odległości, obserwowani przez nas. Nareszcie nadeszła rozrzucona w tyralierę piechota i wtedy zaczął się straszliwy ogień. Nasi, zasłonieni drzewami, gęstymi a celnymi strzałami dobrze wroga prażyli. Jankowski kierował bitwą, a Zieliński jak prosty szeregowiec ze sztucerem w reku a cygarem w ustach, zachęcał strzelców do utrzymywania ciągłego ognia, dając sam najlepszy przykład. Rosjanie widząc, że ustąpić nie myślimy, wystawieni na otwartym polu na strzały, poszli na bagnety. Jankowski równocześnie posłał adiutanta do kawalerii z rozkazem pilnowania lewego skrzydła i niepuszczenia Kozaków do lasu, którzy kusili się w głąb wejść, lecz bezskutecznie. Piechota ruska zwartymi kolumnami puściła się kłusem pod lasem, wówczas zakomenderowano ognia na całej linii. Pomimo że ich padło wielu, doszli do brzegu lasu i byliby nas bagnetami wyparli ze stanowisk, gdyby nie kosynierzy, którzy w stanowczej chwili na czele dzielnego swego por. Witkowskiego rzucili się do walki z całym impetem. Wsparci strzelcy ponowili atak i odparłszy wroga utrzymaliśmy się na placu boju. Tymczasem i noc nadeszła. Rosjanie się cofnęli”.
Migdalski, obserwujący bitwę tylko ze swego odcinka, nie mógł wiedzieć, że do zwycięstwa przyczynił się kpt. Karol Krysiński, którego strzelcy pod wodzą Bardeta wsparli Zielińskiego, a kosynierzy Grundmana po śmierci Witkowskiego rozstrzygnęli bitwę i zmusili Szelkinga do odwrotu. Mamy o tym zapis płk. Kruka, który na podstawie relacji Krysińskiego raportował: „Pod Sławatyczami kosynierzy nasi, ustawieni między dwoma skrzydłami, z okrzykiem «Jezus Maria» rzucili się na sam środek Moskwy, zbitej w kupę przez obydwie nasze strzeleckie kompanie. Cięcia ich były straszne, oficerowie zapewniają, że nigdzie jeszcze nie widzieli ich w takim zapale, i ścinali głowy od jednego zamachu, i biegli zapalczywie za uciekającą Moskwą. Armaty były już prawie w rękach naszych żołnierzy i tylko szybkie pierzchnięcie Moskwy wyrwało je z rąk dzielnej naszej wiary… Zwycięstwo rozstrzygnęła przytomność dowódcy [Krysińskiego – JG], zapał i odwaga mężnych kosynierów”.
Oficer Krysińskiego ppor. Rostworowski wspominał: „Nieprzyjaciel uległ w tym starciu, pole zostało zasłane poległymi i rannymi, reszta pierzchła pośpiesznie”.
W powstańczej gazecie „Wiadomości z placu boju” napisano, że bitwa pod Sławatyczami przypomina bitwę racławicką. Inni informatorzy donosili, że od czasu wybuchu powstania nigdy jeszcze tak złowrogim i śmiertelnym szczękiem nie zagrzmiały kosy nasze Moskwie. Niedługo RN oficjalnie obwieścił, że w bitwie pod Romanowem [Sławatyczami – JG] odznaczył się dowódca oddziału kpt. Krysiński, który głównie przyczynił się do zwycięstwa, w ciągu tygodnia odbył cztery potyczki i wszędzie wyszedł zwycięsko. Inna gazeta powstańcza obwieszczała, że m.in. zwycięstwo Krysińskiego pod Sławatyczami stanowi najpiękniejszą kartę polskiego powstania. W dokumentach wydziału wojny zapisano nazwiska odznaczonych za tę bitwę: Etner, Grundman, Schoen, Rostworowski, Rejsner, Izbicki, Bełżyński, Deputowski, Radziwinowicz, Orzechowski, Tyr i Sienkiewicz z oddziału Krysińskiego. Znamy również kilka nazwisk poległych: por. Dmochowski, Witkowski, Rowicki spod Siedlec i Ostrowski.
A. Migdalski wspominał: „Zwołano włościan z sąsiedniej wsi furmankami, aby pozbierać rannych i odwieźć do najbliższego szpitala, a poległych pochować… Nieprzyjaciół zginęło przeszło 100, jak nam chłopi mówili, a pochowano ich w pobliżu wsi, w tym kilku oficerów. Rannych na kilkunastu podwodach zabrali ze sobą”. Skądinąd wiadomo, że nieprzyjaciel zabrał ze sobą 76 rannych, a 44 odwieźli włościanie do Sławatycz. Wiadomo również, że Krysiński odesłał 30 ciężej rannych Rosjan do szpitala w Różance, natomiast resztę jeńców kazał uwolnić.
Por. Rostworowski ocenił, że Rosjanie mieli 130 poległych i rannych, a w niektórych źródłach mowa o 176 żołnierzach. Odnośnie poległych powstańców wójt gminy Sławatycze podał w swym raporcie, że zebrano z placu boju 32 poległych „buntowników”. Z innych źródeł wiadomo, że zdobyto 4 tys. ładunków amunicji, 80 ładownic i 20 sztucerów. Ks. Stanisław Brzóska, bezpośrednio obserwujący bitwę i walkę kosynierów, słusznie dostrzegł siłę tej chłopskiej formacji i postanowił głównie na wieśniakach w przyszłości oprzeć swe działania.
Józef Geresz