Historia
Skutki mylnych informacji

Skutki mylnych informacji

12 lipca 1863 r. odbył się w Sławatyczach pogrzeb poległych powstańców.

Z parafialnej księgi zmarłych wiadomo, że byli to następujący żołnierze z oddziału Jankowskiego: Tomasz Rowicki z powiatu łukowskiego, Władysław Ostrowski z powiatu stanisławowskiego, Jan Nagraba, gospodarz z Międzylesia, podoficer strzelców, Jan Ambrożewicz milicjant z Warszawy, Lucjan Szczepkowski, syn gospodarza z Korytnicy, Józef Kosioradzki, oficjalista z Mińska Mazowieckiego, Aleksander Cichocki, strażak z Warszawy, Stefan Zembrzycki, stolarz z Warszawy, Walenty Żułkowski ze wsi Lelowa, Kozicki, dozorca rewirowy z Warszawy, feldfebel kosynierów, Antoni Koltenberg i Saturnin Koskowski z nieznanej miejscowości.

 Ponadto pochowano oficerów: kpt. Wacława Rydeckiego, por. Witkowskiego i ppor. Piotrowskiego.

Tego dnia naczelnik powiatu radzyńskiego raportował do władz, że do szpitala w Różance przywieziono 19 rannych powstańców. Wśród ciężko rannych byli m.in. Lucjan Rowiński i Stanisław Wołowski.

13 lipca wójt gminy Horodyszcze donosił władzom, że przez Dubicę przechodziła partia powstańców złożona z 900 ludzi. Można domyślać się, że był to oddział Krysińskiego, który rozłożył się na postój we wsi Rowiny. Tego dnia, o dziwo, gen. Mamajew zwołał w Radzyniu odprawę oficerów ze zgrupowania Ostachiewicza, którzy właśnie wrócili z ekspedycji i kazał zwrócić zarekwirowane konie wysłannikom J.S. Liniewskiego z Lejna.

14 lipca, o 6.00 rano, stawili się na plebanii w Wojcieszkowie u proboszcza Leopolda Kurowskiego Marcin Sadej, lat 60, i Andrzej Rybak, lat 25, obydwaj gospodarze, włościanie zamieszkali w Burcu, i oświadczyli, że 11 lipca tego roku, o 3.00 po południu, zmarł pod Sajówką Zdzisław Antoni Dmochowski, właściciel Siedlisk, lat 27 mający, kawaler. Tak brzmi zapis w tamtejszej księdze zmarłych. Oczywiście ze względów konspiracyjnych nie napisano, że miał on powstańczy stopień porucznika i że poległ śmiercią walecznych w bitwie pod Sławatyczami jako dowódca jazdy w oddziale Krysińskiego. Dzisiaj wiadomo, że był to ojciec chrzestny Henryka Sienkiewicza.

15 lipca płk Michał Heidenreich „Kruk” opuścił okolice Żelechowa i – jak zapisał jego biograf Z. Bieleń – na czele 100-osobowej eskorty krakusów dowodzonej przez B. Deskura wyruszył do lasów lubartowskich na koncentrację. Tego dnia w powiecie stanisławowskim oddział powstańczy stoczył potyczkę k. Jadowa.

16 lipca namiestnik Królestwa Polskiego W.Ks. Konstanty przekazał carowi depeszą wiadomość o „zwycięskiej” bitwie płk. Szelkinga pod Janówką.

17 lipca oddział Grzymały stoczył w pobliżu Kodnia potyczkę z Kozakami. Wiadomo, że wziął w niej udział Wojciech Frańczuk pochodzący ze wsi Rudka k. Kornicy.

18 lipca wójt gminy Wisznice raportował, że przed kilku dniami przebywał w miasteczku duży oddział powstańczy. Referent rosyjski Pawliszczew pod datą 19 lipca zapisał, że 60 konnych powstańców ograbiło cerkiew prawosławną i klasztor w Jabłecznej. Grozili karą śmierci przeorowi, jeśli doniesie o tym władzom. Okazało się, że była to niezupełnie prawdziwa informacja. Pod powstańców podszył się niejaki Samulski, który zorganizował bandę rabunkową. Zostanie on wkrótce ukarany przez władze powstańcze.

20 lipca płk „Kruk” odbył przegląd oddziałów Krysińskiego k. Kaznowa. Defilada wypadła dość dobrze. Prezentowali się nie tylko żołnierze, ale służby pomocnicze: rusznikarze, kowale, kucharze, sanitariusze i tabory.

21 lipca do Wisznic przyjechało 27 konnych powstańców, prawdopodobnie z oddziału Grzymały, którzy po trzygodzinnym odpoczynku udali się w kierunku Włodawy.

22 lipca wydział wojny rządu narodowego mianował Krysińskiego majorem. Tego dnia przed wieczorem przyjechał do obozu „Kruka” powstańczy naczelnik powiatu radzyńskiego Bonifacy Dąbkowski i zawiadomił go, że Rosjanie wychodzą z Radzynia w sile czterech kompanii piechoty i szwadronu ułanów. Z Parczewa mają się udać w kierunku Łęcznej, do walki z oddziałem powstańczym Wierzbickiego, który kwaterował w Nadrybiu. Była to informacja błędna. Do miejsca koncentracji powstańców zbliżała się bowiem kolumna rosyjska, ale z Lublina, dowodzona przez Zawadzkiego.

23 lipca płk „Kruk” poderwał podległe mu siły do zaplanowanej przez niego akcji. Były to oddziały Deskura, Krysińskiego, Ruckiego i Wierzbickiego. Ale zamierzona powstańcza zasadzka z powodu złego rozpoznania chybiła. W ten sposób 24 lipca doszło do bitwy pod Kaniwolą, która z powodu braku synchronizacji omal nie zakończyła się poważną porażką i ukazała mierne dowodzenie płk. „Kruka”, który uciekł z pola walki. Gdyby nie mjr Krysiński, bitwa zakończyłaby się kompletną klęską. Tak o jej zakończeniu nieobiektywnie zapisał mjr B. Deskur: „Zapytałem pułkownika, czy mam się sformować, ściągnąwszy rozrzuconą kawalerię. Na to otrzymałem odpowiedź: z regularną kawalerią mierzyć się nie można. Pułkownik w tej chwili zawrócił konia i pojechał ze swym adiutantem w stronę Lejna, wsi za nami będącej, mnie zaś pozostawił bez rozkazu… Sam sformowałem resztę swego oddziału, czekając owej kawalerii moskiewskiej, która nie pokazała się wcale. Ja odmaszerowałem czwórkami za pułkownikiem w stronę, gdzie pojechał. Przyszedłszy do Lejna, dowiedziałem się, że pułkownik pędem przejechał przez wieś w stronę Orzechowa… W połowie drogi do Orzechowa w zaroślach spostrzegłem stojącego pułkownika Heydenreicha”.

Publikując swój pamiętnik 27 lat po powstaniu, nie spodziewał się Deskur, że o tych samych wydarzeniach pozostawi także świadectwo J.S. Liniewski z Lejna. Jego wspomnienia wyjdą drukiem 100 lat po wypadkach i zupełnie inaczej ukażą ten fragment wydarzeń. A jednak część historyków wybrała przekaz Deskura jako wiarygodny i powtórzyła za nim negatywną opinię o Krysińskim, który przecież uratował powstańców pod Kaniwolą od pogromu. Z relacji Liniewskiego wynika, że Deskur uciekał razem z „Krukiem” i z siebie zrobił bohatera, a bardzo obciążył Krysińskiego.

Józef Geresz