Rozmaitości
Źródło: JAG
Źródło: JAG

Im nuda nie grozi!

Są pełni zapału i entuzjazmu: starsi, młodsi, zarówno wieloletni działacze, jak i „narybek”. Od osób działających w trzecim sektorze możemy - i powinniśmy - sporo się nauczyć!

Patrząc na to, co robią i w jaki sposób, jedno jest pewne: im się chce. Mimo licznych codziennych zadań, pracy zawodowej i obowiązków rodzinnych potrafili poświęcić sobotę, by znowu się spotkać i aktywnie odpocząć. Ale 8 lutego w Skibniewie-Podawcach o poświęceniu nie mogło być mowy, bo cały dzień upłynął pod znakiem dobrej zabawy i ze świadomością, że czas został dobrze wykorzystany.

 I Piknik Rodzinny Partnerstw Ziemi Siedleckiej zorganizowany przez Szlak Kulinarny Mazowiecka Micha Szlachecka oraz Regionalny Ośrodek EFS w Siedlcach to coś zupełnie nowego. Pomysł jego zorganizowania narodził się podczas I Forum Partnerstw Ziemi Siedleckiej odbywającego się w dniach 19-20 grudnia 2013 r. Uczestnicy uznali, że warto kontynuować działania, które będą budować i wzmacniać sieci społeczne pomiędzy partnerstwami.

– Spotykamy się od jakiegoś czasu, mamy mnóstwo różnych pomysłów i chcieliśmy zrobić coś jeszcze – tłumaczy Joanna Sajko-Stańczyk, psycholog, prezes Fundacji La Loba. – A ponieważ pracujemy zawodowo, a do tego udzielamy się w swoich organizacjach, pojawiła się inicjatywa, by zrobić coś więcej i wdrażać nasze pomysły nie tylko wtedy, gdy otrzymamy dofinansowanie, ale tak po prostu, na co dzień – dodaje

– Jak na pierwszy raz było to spore wyzwanie – przyznaje Małgorzata Zaranek, której restauracja Retro Skibniew pomieściła tego dnia wszystkich gości. – Ponieważ w jednym partnerstwie zrzeszonych jest kilka organizacji, w każdej działa kilka lub kilkanaście osób, a na piknik przyjechali z rodzinami, zebrało się prawie 100 osób i wszystkim musieliśmy zapewnić atrakcje, jednocześnie pamiętając o celu spotkania – zauważa.

 Nie tylko zabawa

Organizatorom – jak na działaczy społecznych przystało – zależało na wdrażaniu pomysłów proekologicznych, zdrowego stylu życia, ale nie w teorii, tylko w praktyce. – Przy okazji chcemy robić to również na poziomie naszych rodzin – zaznacza J. Sajko-Stańczyk. – Na co dzień niejednokrotnie brakuje nam czasu. A od rodziny przecież wszystko się zaczyna – tłumaczy, z kolei M. Zaranek kończy: – Więc połączyliśmy przyjemne z pożytecznym i w ten sposób chcemy dać przykład innym, że się da! – podkreśla. Wie, o czym mówi, bo od lat prowadzi miejsce, które nie jest zwykłym przystankiem na trasie do zjedzenia i spania. Dziś Retro Skibniew to początek Szlaku Kulinarnego Mazowiecka Micha Szlachecka – smaków tradycji, potraw i napitków. Idee i styl życia wpajane jej przez babcię, dziś dają niesamowity efekt! Małgosia Zaranek ma mnóstwo pomysłów i sił na ich realizację. Oprócz tego, że włączyła się w tworzenie mazowieckiego szlaku turystycznego, uczy też innych, jak aktywnie działać. – Przekazujemy dalej to, czego się nauczyliśmy – tłumaczy. – W ten sposób powstało na przykład stowarzyszenie „U nas w ziołowej zagrodzie” – dodaje.

Na łonie natury

Dzień pikniku w Skibniewie-Podawcach po brzegi wypełniony był atrakcjami. Oprócz warsztatów artystyczno-plastycznych czy kulinarnych odbyły się zajęcia sportowe, ekologiczne, przyrodnicze, a nawet zawierające elementy survivalu. Było dokarmianie zwierząt, robienie karmników, porady, jak zachowywać się w lesie, turniej Boccia, strzelanie  z łuku, nauka tańca, wspólne gotowanie, układanie ogniska. Sporo frajdy przyniosło wyławianie karpia z beczki, a potem gotowanie zupy z Zaściankiem Polskim, smażenie karpia ze stawów w Mościbrodach na fajerach podlaskich i robienie deseru przez dzieci.

– Młodzież odkrywała ślady zwierząt, podglądała ptaki – opowiada Irek Kaługa, który od lat działa w organizacjach pozarządowych, a tym razem poprowadził eko-wycieczkę z ornitologami, połączoną z warsztatem przetrwania. – Jestem pod dużym wrażeniem i mam nadzieję, że będą odbywały się kolejne takie spotkania, bo to naprawdę świetny pomysł – podkreśla.

Same plusy

Choć pierwszy dopiero co się skończył, już planują kolejne pikniki. – Chcemy je organizować w różnych miejscach regionu, by każdy mógł poczuć się gospodarzem – przyznają. – Ten pierwszy raz był zorganizowany niejako „na hura”, ale już wiemy, co dopracować przed następnymi piknikami, bo takie na pewno będą – zauważa Joanna Sajko-Stańczyk. – Ale żeby to wszystko opowiedzieć i zrozumieć, naprawdę trzeba samemu przeżyć – dodaje.

Taka impreza to swego rodzaju nagroda za działanie, ale też świetna zachęta dla kolejnych osób: że warto działać, wyjść poza utarty schemat, poznać nowych ludzi, którzy mają te same pasje. – Wyhasaliśmy się wszyscy – przyznają uczestnicy i organizatorzy, udowadniając tym samym, że nadal można spędzać czas razem i aktywnie. A jeśli przy okazji uda się zrobić coś dla innych – same plusy! 

 

JAG