W rocznicę mordu
28 lutego 1944 r. funkcjonariusze SS i policji niemieckiej spalili wieś Wanaty i zamordowali 108 mieszkańców. Zbrodni dokonano w akcie zemsty za śmierć kilku niemieckich żandarmów zabitych w potyczce z polskimi partyzantami. Partyzanci wyszli bez strat.
– Po tygodniu, ponieważ Niemcy w ogóle nie pokazali się w wiosce, wydawało się, że sprawa jest „przedawniona” i nie będzie żadnych represji. W nocy z niedzieli na poniedziałek otoczyli wioskę. Mordowali ludzi w ich domach – opowiada Agata Narojczyk, współautorka publikacji „Wanaty – ocalić od zapomnienia”.
Ludzie ginęli wszędzie
Pani Irena Zibser miała wtedy 11 lat. Jej rodzice podjęli decyzję, by ją i siostrę odesłać do rodziny w sąsiedniej wsi, dlatego przeżyła. Tragedię sprzed 70 lat ma wciąż przed oczami, bo z jej najbliższej rodziny zginęło wówczas 18 osób. W pamięci zachowała też opowieści wujka, który uniknął śmierci.
– Uratowało się dwoje ludzi. Trudno powiedzieć, ilu spaliło się żywcem, nie mając możliwości ucieczki, kiedy Niemcy zaczęli podpalać stodoły i budynki gospodarcze. Na jakikolwiek odgłos posyłali serię z automatów, a strzelali byle jak, nie celowali specjalnie – wspomina pani Irena.
– Ludzie ginęli wszędzie. Jedni próbowali uciekać – byli zabici w rowie, na łące, ale byli też paleni żywcem. Ludzie mówili o kosteczkach znalezionych np. w piecu chlebowym, być może tam matki próbowały ukryć swoje dzieci – kontynuuje A. Narojczyk. – Te kości pozbierane zostały w dwie skrzynki i spoczywają we wspólnym grobie na cmentarzu w Łaskarzewie – dodaje I. Zibser.
Uciekajcie!
Po wsi chodziły trzy grupy hitlerowskich żołnierzy i ukraińskich bandytów, jedna mordowała mieszkańców, druga rabowała, a trzecia podpalała zabudowania.
Według relacji pani Ireny, do domu wchodziło trzech żołdaków, Ten w środku strzelał, a dwaj pozostali ubezpieczali go. – Rozmawiali po rosyjsku, bo wujek nie znał tego języka, ale niemiecki od rosyjskiego rozróżniał. Weszli najpierw do sieni. Wujek z ciotką siedzieli przy piecu, na ławce. Najpierw strzelili do wujka. Ten podniósł ręce do góry, żeby twarz osłonić i kula przeszła przez mięśnie przedramion, ale kości nie uszkodziła. Upadł na twarz. Potem strzelili do ciotki, zabijając ją na miejscu. Wujek przeżył i później opowiadał, że jeden z tych zbirów chodził po jego plecach, zaglądał do pokoju – opowiada. W trzeciej izbie siedział lokator z synem, którzy podzieli los gospodarzy domu.
Gen. bryg. Zdzisław Ostrowski niewiele pamięta z tamtego dnia. Miał wtedy 12 lat. – Obserwowałem pożar, widziałem, jak ojciec wyprowadzał straż pożarną, bo był jednocześnie komendantem straży pożarnej, i jechał do gaszenia pożaru, ale został zawrócony w pół drogi, że gasić nie trzeba. Rodzice zdecydowali i z kolegą Janem Płatkiem wysłali nas, żeby iść w kierunku Garwolina, do mojego dziadka. I poszliśmy przez Izdebno do szkoły rolniczej w Jagodnem, bo tam się uczyła moja siostra To, co widzieliśmy w Wanatach, opowiedzieliśmy pani kierownik szkoły. Wieczorem wróciliśmy, bo dotarł sygnał, że Niemcy się wycofali – wspomina.
Pamięć wiecznie żywa
Nikt z naocznych świadków pacyfikacji Wanat już nie żyje, ale mieszkańcy i władze samorządowe gminy Łaskarzew pamiętają o kolejnych rocznicach i zbiorowej mogile na łaskarzewskim cmentarzu parafialnym, gdzie spoczywają szczątki ciał bestialsko pomordowanych. Pamiętają też o pomniku wzniesionym przy drodze we wsi Wanaty. Tam składane są wiązanki kwiatów i zapalane znicze. W tym roku było podobnie, a uroczystości miały wyjątkowy wymiar, ponieważ przypadały w 70 rocznicę wydarzeń z 28 lutego 1944 r. Były poczty sztandarowe straży pożarnych, szkół, organizacji kombatanckich, przybył na uroczystości przedstawiciel prezydenta RP i wojewody mazowieckiego, władze samorządowe powiatu garwolińskiego, miasta Garwolina, Łaskarzewa, gmin Łaskarzew, Maciejowice, Górzno, Wilga, delegacje służb mundurowych, instytucji i zakładów pracy, młodzież i mieszkańcy gminy Łaskarzew. Mszę św. odprawił dziekan dekanatu łaskarzewskiego ks. kan. Edmund Szarek, któremu asystował proboszcz parafii w Samogoszczy ks. Bogusław Filipiuk.
Sztandar w rocznicę pacyfikacji
Publiczna Szkoła Podstawowa w Dąbrowie z siedzibą w Woli Łaskarzewskiej nosi imię Pamięci Wanat. Rocznica stała się okazją do wręczenia placówce sztandaru. – Przekazujemy pod waszą straż i opiekę ten cenny dar i symbol. Strzeżcie go jak prawdziwego skarbu dla was i potomnych – mówiła przedstawicielka rodziców. – Przyjmując sztandar, wyrażam serdeczne podziękowania za ten cenny dar. Zapewniam, że będzie on symbolem wartości, które są i będą fundamentem programu wychowawczego szkoły. Otoczymy go należną czcią – zapewniała dyrektorka Małgorzata Bondel. Uczniowie złożyli przysięgę na sztandar. Natomiast na zakończenie uroczystości przedstawili program artystyczny, a Zbigniew Marciniuk ze Stowarzyszenia Rozwoju Gmin i Miast Powiatu Garwolińskiego zaprezentował publikację pt. „Wanaty – ocalić od zapomnienia”.
Waldemar Jaroń