Historia
W fatalnym boju fajsławickim

W fatalnym boju fajsławickim

20 sierpnia powstańczy naczelnik sił zbrojnych województw podlaskiego i lubelskiego płk Michał Heidenreich ps. Kruk skierował tajną odezwę do właścicieli ziemskich podległych sobie terytoriów z prośbą o wsparcie finansowe. Zaczynała się ona słowami: „Jeszcze Polska nie zginęła, lecz znikąd nadziei, wszyscy zawiedli…

Okrywajcie nas, dajcie nam broń do ręki, a my za was bić się będziemy… Rozłóżcie na siebie składkę tak, aby suma milion wypadła”. Prawdopodobnie 21 sierpnia organizacja powstańcza skonfiskowała zawartość niewielkiej kasy miejskiej w Łosicach. Tego dnia mjr K. Krysiński spod Cycowa zawiadomił J. Ruckiego, że ścigają go lotne kolumny z garnizonów w Łukowie, Radzyniu i Włodawie, prosząc o udzielenie pomocy.

J. Rucki stał wtedy ze swym oddziałem w okolicach Krzczonowa. Razem z mjr. Wagnerem wyruszył na pomoc Krysińskiemu. 22 sierpnia powstańczy Rząd Narodowy rozkazem dziennym nr 11 mianował płk. M. Heidenreicha generałem. W tym czasie powracał on z Galicji, dokąd wyjechał na kilka dni w sprawach organizacyjnych. Natomiast do Galicji udawał się mjr Bronisław Deskur, który tak o tym zapisał: „Na kilka dni przed bitwą fajsławicką niedaleko Biłgoraja, nad granicą, spotkałem oddział Lelewela, który wszedł świeżo z Galicji do Kongresówki z kawalerią, którą dowodził Gustaw Zakrzewski. Spotkałem też tam Teodora i Ignacego Jasieńskich”. Tu można uzupełnić pamiętnikarza, że Zakrzewski, właściciel Ciechomina, były naczelnik pow. łukowskiego, uczestniczył przedtem w wielu bitwach na Podlasiu, a Jasieńscy byli właścicielami Rozwadówki k. Wisznic, z kolei Teodor pełnił funkcję naczelnika cywilnego woj. podlaskiego. 23 sierpnia, późnym popołudniem, doszło w okolicach Siedliszcza do wymuszonego przez nacisk wojsk ros. spotkania trzech oddziałów powstańczych Krysińskiego, Ruckiego i Wagnera. Do nich dołączył gen. Kruk ze swoją eskortą. W rej. wsi Fajsławice odbyła się partyzancka narada wojenna, podczas której zawrzał zacięty spór między Krukiem, Ruckim i Krysińskim. Dwaj ostatni zdecydowani byli zerwać wszelki kontakt z nieprzyjacielem i wobec przeważających sił rosyjskich nie przyjmować bitwy w niekorzystnym położeniu. Kruk jednak przeforsował swoją decyzję stoczenia walki. Znajdujące się na odkrytej przestrzeni niedaleko Fajsławic i Woli Idzikowskiej oddziały polskie w liczbie ok. 1,5 tys. ludzi, pozbawione możliwości odwrotu, zostały zaatakowane najpierw przez kolumnę płk. Emanowa, a później przez grupę płk. Sołłohuba, razem ponad 3 tys. żołnierzy i sześć dział. Dowodzący polską stroną płk Kruk opuścił pole walki już na początku i uszedł poza niebezpieczną strefę do Biskupic. Oddziały Wagnera i Ruckiego zostały otoczone w kilkudziesięciomorgowym lasku i zniszczone. Tylko Krysińskiemu udało się wycofać większością sił. Kończyła mu się amunicja, ale pchnął konnego gońca do Ruckiego z rozkazem podjęcia jeszcze jednej próby przebicia się przez nieprzyjacielskie szeregi z lasku ku Biskupicom. Części żołnierzy Ruckiego to się udało. Sytuacja samego Krysińskiego wyglądała bardzo groźnie. Źródło rosyjskie tak o tym świadczy: „Mjr Władyczko atakował z flanki i z tyłu bandę Krysińskiego, która w tym czasie była atakowana od frontu przez mjr. Ogolina, artyleria którego nie pozwalała buntownikom przebiegać z jednego lasku do drugiego”. W tak ciężkiej sytuacji Krysiński pozostawił jedną kompanię piechoty dowodzoną przez Włocha Roseo, aby osłaniała jego odwrót i stanowiła ratunek dla oddziałów Wagnera i Ruckiego. Kompania ta po bohatersku wypełniła powierzone zadanie i przez dłuższy czas skutecznie powstrzymywała napór ros. piechoty mjr. Władyczki. W końcu pododdział ten uległ przewadze nieprzyjaciela. Część żołnierzy poległa lub została ranna, reszta dostała się do niewoli. Opór ten nie był jednak daremny, bo pozostałe siły Krysińskiego wycofały się bez większych strat, umożliwiając przebicie się ok. 80 żołnierzy Ruckiego i Wagnera. Historyk M. Spórna jest pełen podziwu dla zdolności dowódczych Krysińskiego, iż w tak trudnej i beznadziejnej sytuacji uratował większość swego oddziału. Wiadomo, że z podlaskiego oddziału Krysińskiego zginęli w boju pod Fajsławicami: 23-letni Władysław Biernacki, syn właściciela Siemienia, który otrzymał 17 ran, August Lanczewski, oficjalista, szeregowy Nitkiewicz, czeladnik krawiecki Piotrowski, G. Domański z Elżbiecina, sekretarz magistratu z Rossosza Władysław Hincz, 22-letni Paweł Wiktorczuk z Międzyrzeca Podl. (pochowany w Biskupicach), stróż Jan Łutowski, Edward Nusiałowski, Marceli Rycerski. Ciało Biernackiego przewieziono potajemnie i pochowano na cmentarzu w Parczewie. Gustawa Jasińskiego z Brusa tak zrąbano, że uznano go za nieżywego. Gdy doszedł do przytomności, dowlókł się do proboszcza w Biskupicach, gdzie ks. Pawelec założył mu pierwszy opatrunek, jednak musiano mu amputować prawą rękę. Ciężko ranny został kpt. Albert Leszczyński. Do niewoli dostali się: Ignacy Skoblewski (16 lat), Stanisław Kobieliński (16 lat) z Zahorowa, Andrzej Markowski (28 lat) z Międzyrzeca Podl., Jan Wawruszewicz (16 lat) ze Sławatycz, Szymon Kozłowski (18 lat) z Łomaz, Władysław Kowalski (17 lat) z pow. bialskiego i Teodor Mostowski (20 lat) z Janowa Podl. Byli ono więzieni na zamku w Lublinie.

Na Sybir zostali skazani: Ignacy Skoblewski (6 lat katorgi), Leonard Mężyński z Borek (8 lat katorgi), botanik Józef Majewski, ranny pod Fajsławicami Władysław Raciborski z Siedlec (8 lat ciężkich robót w guberni irkuckiej), Marcin Sulewski z oddziału Krysińskiego (4 lata katorgi). Doczekali Polski niepodległej: ciężko ranny kpt. Albert Leszczyński z Adamowa, po 6 latach Sybiru ppor. Ignacy Skoblewski, a także – mimo ciężkich ran, więzienia i wcielenia do wojska ros. – Henryk Marecki z Przewłoki. Natomiast z oddziału Ruckiego byli to: pochodzący spod Lubartowa Jakub Staszewski i Franciszek Wnukiewicz oraz Józef Minkiewicz z Sobieszyna.

Józef Geresz