Region
Konflikt na szczycie

Konflikt na szczycie

„Przeraża mnie Pana bierność, stagnacja wobec dramatycznej sytuacji pacjentów i pracowników” - napisał w liście otwartym do starosty Wiesława Holaczuka burmistrz Włodawy Jerzy Wrzesień. To autentyczna troska o losy szpitala czy element kampanii wyborczej?

List otwarty, adresowany do starosty włodawskiego, został zamieszczony na stronie internetowej urzędu miasta. Burmistrz Jerzy Wrzesień uważa, że obecna kondycja szpitala zagraża bezpieczeństwu zdrowotnemu mieszkańców. We wstępie wyjaśnia, iż do interwencji skłoniły go niepokojące sygnały płynące od włodawian.

„Sytuacja szpitala włodawskiego jest tragiczna. Narastające przez kilka lat zadłużenie wymknęło się spod kontroli organów zarządzających i osiągnęło wielkość przekraczającą wartość całego majątku, przy której Szpital własnymi siłami nie jest w stanie prowadzić dalej działalności leczniczej. Brak jest środków finansowych na wynagrodzenia dla pracowników, na leki i środki medyczne, niezbędne do prawidłowego leczenia pacjentów. Oznaczać to może faktyczny koniec lecznicy. Ubocznym skutkiem tego może być również w przyszłości paraliż działalności Starostwa Powiatowego we Włodawie, które jako organ założycielski ostatecznie odpowiada za długi placówki” – czytamy m.in. w liście. (…) „Przeraża mnie Pana bierność, stagnacja wobec dramatycznej sytuacji pacjentów i pracowników. Brak stabilności sytuacji osób, których praca jest nieodzownym elementem realizacji przez Pana obowiązku zapewnienia dostępu do publicznej służby zdrowia, rodzi daleko idący niepokój wśród personelu i pacjentów Szpitala, czyniąc ich sytuację niepewną i pozbawioną perspektyw. Proszę nie zasłaniać się trwającymi w szpitalu inwestycjami czy niskim kontraktem z NFZ. Występują one w większości szpitali, które mimo tych trudności odnajdują się w istniejącym systemie służby zdrowia. Mając na względzie dobro społeczności miasta oraz gmin naszego powiatu, proszę Pana o podjęcie natychmiastowych, odpowiedzialnych i konstruktywnych działań w tej ważnej społecznie sprawie. Jako Starosta 40-tysięcznego Powiatu, jest Pan do tego zobowiązany” – apeluje burmistrz.

Jedyny ratunek: restrukturyzacja

J. Wrzesień podkreśla, że jedynym ratunkiem dla Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej we Włodawie jest natychmiastowa restrukturyzacja. Domaga się również, by starosta wyjaśnił mieszkańcom, dlaczego nie starał się o dotację z budżetu państwa na oddłużenie placówki. Żąda przedstawienia planów naprawy i przekształceń w najbliższych latach oraz rozliczeń inwestycji, jakie zrealizowano w ramach środków unijnych.

List trafił nie tylko do władz powiatu, ale też do wójtów, rady społecznej SP ZOZ, lubelskiej izby lekarskiej i okręgowej izby pielęgniarek i położnych, związku zawodowego pracowników ochrony zdrowia i międzyzakładowej komisji związkowej NSZZ Solidarność Ziemi Włodawskiej.

Nie zgadzamy się z zarzutami

– Dziwi nas tak nagłe zainteresowanie burmistrza szpitalem. Nie od dziś wiadomo, że sytuacja włodawskiego SP ZOZ jest trudna. Sprawa była dyskutowana na konwencie wójtów, lecz burmistrz nie zabrał głosu – wyjaśnia Waldemar Zakrzewski, odpowiedzialny w starostwie za kontakty z mediami. – Ponadto w ubiegłym roku władze miasta zablokowały konto szpitala, domagając się zapłaty zaległego podatku od nieruchomości. Ratusz wystawił tytuł egzekucyjny i tym sposobem z konta bankowego szpitala ściągnął 20 tys. zł. Tymczasem w innych miejscowościach jest tak, że podatek ten w formie darowizny wraca do placówek medycznych. To ma być troska?! Choć sytuacja szpitala jest trudna, obiekt przeszedł generalny remont, który udało się przeprowadzić dzięki środkom unijnym. Dlatego nie zgadzamy się z zarzutami burmistrza – podkreśla urzędnik, zapowiadając, że starostwo przygotowuje odpowiedź na list J. Września.

Samorządowcy mają nadzieję, że wystąpienie burmistrza podyktowane było faktyczną troską o losy SP ZOZ, a nie zbliżającymi się wyborami władz gmin, miast i powiatów. – Dziwię się, że burmistrz najpierw napisał list, zamiast przyjść do starosty i porozmawiać o sytuacji szpitala. Przecież starostwo i urząd miasta dzieli zaledwie 50 m – zaznacza W. Zakrzewski.

MD