Winna
Co więcej, duża część naszego społeczeństwa przestała zwracać uwagę na te inkryminacje. Być może jest to owoc dokonywanych przez pseudonaukowców czy też quasi-artystów ataków na polską pamięć historyczną poprzez poszukiwanie „wrodzonego nam antysemityzmu”, który ponoć w latach wojennych miał być zasadniczą podstawą do „współpracy” z hitlerowskimi Niemcami w dziele eksterminacji ludności żydowskiej.
Ostatnio dość szerokim echem odbiła się wypowiedź jednej z pracownic Żydowskiego Instytutu Historycznego, która do spółki z byłą przewodniczącą warszawskiej gminy żydowskiej w iście rejtanowskim geście starała się przeciwstawić budowie pomnika poświęconego Polakom, którzy ratowali życie ludności żydowskiej w czasie okupacji. W rzeczonym piśmie obie sygnatariuszki pisały m.in.: „Ten symbol odbiera głos tysiącom istniejących żydowskich świadectw i liczniejszym jeszcze tym, które nie zostały zapisane, ponieważ ich bohaterowie nie przeżyli, i które nie są opowieścią o Sprawiedliwych, lecz o szantażach, donosach, wykorzystaniu, wyrzuceniu, wytropieniu, ograbieniu i śmierci. (…) Dla zainteresowanych prawda o Sprawiedliwych jest znana, dla większości jednak nadal pozostaje mglista. Nadal nie dość powtarzać, że NIE działali oni w imieniu narodu polskiego. Była ich garstka, a największym, śmiertelnym zagrożeniem dla nich byli inni Polacy; sąsiedzi, znajomi, niejednokrotnie członkowie własnej rodziny, a także członkowie narodowo zorientowanych sił podziemia lub ci z każdej innej formacji, którzy przy różnych poglądach politycznych mieli silne antysemickie przekonania. Polski antysemityzm był przed wojną wszechobecny i pozbawiony skrupułów. Żydów traktowano z rosnącą wrogością i pogardą. Taki był kontekst działania Sprawiedliwych, którzy działali WBREW, a nie za przyzwoleniem większości, stając się we własnym kraju mniejszością, z wszystkim, co to oznacza.”
No cóż, jak zwykle to inni najlepiej znają polską historię. Tak było za czasów oświecenia, gdy będący na pensji i smyczy carycy Katarzyny (ponoć Wielkiej) Voltaire pisał do konfederatów barskich: „Skarżycie się na to, że caryca wysłała trzydzieści tysięcy żołnierzy do ziemi waszej, i pytacie, na mocy jakiego prawa to się dzieje. Otóż odpowiadam wam, że dzieje się to na mocy prawa czynienia dobra, kiedy to jest możliwe”. Tenże Wolter w grudniu 1766 r. wysłał epistołę do samej carycy Katarzyny II: „Zabiegi Waszej Cesarskiej Mości zmierzające do przywrócenia wolności sumienia w Polsce są dobrodziejstwem, które rodzaj ludzki sławić powinien”. Po pierwszym rozbiorze Polski pisał w listopadzie 1772 r. do swojego przyjaciela króla Prus Fryderyka II: „Powiadają, Panie, żeś Ty podział Polski wymyślił. Wierzę temu, bo to rzecz genialna”.
Również i dzisiaj – spoza naszych granic lub przy pomocy „pożytecznych idiotów” z naszych obywateli – próbuje się pisać naszą historię. Ale ostatnio pojawiło się coś jeszcze.
Możesz na mnie liczyć?!?
Polonijna prasa, a dopiero za nią tylko niektóre periodyki w Polsce, i to nie te wiodące, podały wiadomość, iż po zmianie prawa Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych będzie mógł przekazywać na zagraniczne konta zasiłki dla osób, którym przysługuje status weterana. Ów status zazwyczaj jest wyznaczany za pomocą określenia stopnia represji, jakich dana osoba doznała na terenie państwa polskiego podczas okupacji hitlerowskiej czy sowieckiej. Przy czym za dowód takich represji wystarczać może zeznanie świadków pod przysięgą. Zasiłek ten przysługuje również najbliższej rodzinie danej osoby. Wychodzący w Tel Awiwie „The Time of Israel” szacuje, że w samym państwie żydowskim możliwe jest upomnienie się o to świadczenie ponad 50 tys. osób. Liczba chętnych na całym świecie jest nieznana. Co to oznacza materialnie? Ano tylko tyle, że każdego miesiąca będziemy transferować do Izraela 5 mln euro (każdy taki zasiłek to 100 euro miesięcznie), czyli ponad 20 mln zł, co w skali roku daje sumę 250 mln zł. Owszem, może ktoś powiedzieć, że to mało, ale przy dzisiejszym krachu finansowym państwa każda suma jest ważna. Ważniejszym jest jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego Polska ma to czynić. Czy jesteśmy odpowiedzialni za los Żydów, skoro to nie my podjęliśmy plan ich eksterminacji? Nawet jeśli podjąć odpowiedzialność, to chyba tylko w ramach zapomogi dla byłych polskich obywateli i to tylko tych, którzy byli bezpośrednimi ofiarami. ALE NIE W RAMACH ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA ZAGŁADĘ! Chyba że za prawdę objawioną przyjmiemy słowa Israela Singera wygłoszone w 1996 r. na Światowym Kongresie Żydów: „Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy ich nękać tak długo, dopóki Polska się znów nie pokryje lodem. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym”. I od razu należy zastrzec: to nie jest antysemityzm. Chodzi raczej o prawdę i o odpowiedzialność za czyny. Bo zastanówmy się, czy w obliczu tak łatwego wpisywania polskiego państwa na listę odpowiedzialnych za Holokaust słowa ambasadora Izraela w Warszawie Zvi Rav-Nera, które wypowiedział przed wręczeniem medali „Sprawiedliwy wśród narodów świata” rodzinom polskich księży i sióstr zakonnych: „To jest nasz dług, moralny dług żydowskiego narodu wobec nich. Zwłaszcza w Polsce było wiele osób, które ratowały Żydów i zapłaciło za to swoim życiem i wielokrotnie także życiem swoich rodzin”, są tylko kurtuazją czy też prawdą (której nie może dostrzec pani z ŻIH). Jeśli uznamy je za prawdę, to dzisiejsze działania polskich władz są policzkiem dla ratujących życie Żydom w czasach Holokaustu. Jeśli są tylko kurtuazją, to znaczy tylko jedno: że izraelska dyplomacja po prostu kłamie.
Durnie czy szalbierze?
Warto tylko przypomnieć, że Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował dotychczas wspomnianym medalem 25 tys. 271 bohaterów z 47 krajów, w tym 6 tys. 454 Polaków, a to oznacza iż ¼ wszystkich ratujących Żydów z Holokaustu była Polakami. Matematyka jest awyznaniowa i apolityczna. Warto, by pamiętali o tym szargający narodową pamięcią Polaków. Tej pamięci także i my sami winniśmy bronić. Przed szalbierzami w naszym państwie.
Ks. Jacek Świątek