Komentarze
Skuczno, grustno i w mordu nikamu dać

Skuczno, grustno i w mordu nikamu dać

No i mamy kolejną aferę! Ale jaka tam afera. To po prostu „rozmowa dwóch ludzi, którzy są zatroskani różnymi przejawami życia w Polsce” - tłumaczy prezes NBP Marek Belka, odnosząc się do swojej rozmowy z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem.

„Wielokrotnie w podobnych rozmowach zakulisowych brałem udział. Tak wszędzie na świecie wygląda kuchnia polityczna, jeśli ktoś mówi, że jest inaczej, to albo kłamie, albo żyje poza nurtem wydarzeń” - przekonuje słynny profesor nauk biologicznych, poseł i polityk Stefan Niesiołowski.

Sienkiewicz, młody minister, dokształca się u wytrawnego stratega – opiniują inni. To są rozmowy przy kielichu, czyli prywatne, więc nie powinno dziwić słownictwo, którym się politycy posługują. Nie powinna też szokować tematyka omawianych rozmów. Wszak to dla dobra narodu, kraju, rządu. Bo inaczej PiS przejmie władzę i dopiero będzie… Więc rzekomo niezależny organ w imię wyższych wartości wspomoże konkretną partię i da odpór zagrożeniu.

Inna ujawniona taśma to rozmowa byłego już ministra transportu Sławomira Nowaka z też byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. Dotyczy przede wszystkim finansowych problemów żony Nowaka, ale słychać wyraźne zatroskanie o własne interesy ministra, który ma nadzieję, że podczas ewentualnej kontroli firmy pani Nowakowej „nie będą chcieli crossować tego” z jego rachunkami. Przyjaźnie nastawiony Parafianowicz uspokaja, że już to zablokował.

Robienie zakładów, czy afera zmiecie rząd Tuska, wydaje się bezzasadne. Piszę to przed zwołaną na poniedziałkowe popołudnie konferencją, ale sprawa jest raczej prosta. Rząd się obroni. A już na pewno premier Donald Tusk. Najwyżej się oburzy, chociaż widząc, co się dzieje, niekoniecznie obstawiam taką opcję.

Wielu rzeczy jeszcze nie wiemy (i pewnie nigdy nie będziemy wiedzieć), ale można się spodziewać, że wypłyną jakieś inne nagrania. W tej chwili o czym innym jednak myślę. Z zasłyszanych rozmów prowadzonych między znajomymi i nieznajomymi, czyli tzw. społeczeństwem, wynika, że niewielka jego część jest poruszona tym, co się stało. – Jaka afera? – dziwią się tzw. zwykli ludzie. – To jest normalna kuchnia polityczna – powtarzają jak mantrę zasłyszane w telewizorze słowa.

Jak to się stało, że nie reagujemy już na przejawy nawet tak kompromitujących postaw? Trudno zdecydować, co gorsze – zachowanie polityków czy to, że mamy do odrażających zachowań co najmniej ambiwalentny stosunek. Z jednej strony niby zależy nam na kraju, ale też gotowi jesteśmy zaakceptować najgorsze nawet świństwo. Czyli co? Dezintegracja psychiczna? Schizofrenia?

Nie będę już wspominać o odpowiedzialności, przywoływać patetycznie: „Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie […] macie nie tak swe własne rzeczy / Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy”, bo zabrzmi to śmiesznie. Ale i głupio chyba pocieszać: „Chłopaki, nic się nie stało”. Bo których chłopaków pocieszać: tych, którzy gadali, czy podsłuchiwaczy? Aż wyrywa się więc pytanie: „Jak żyć, panie premierze?”. Ale na razie wiadomo tylko tyle, że rzyć w tej sytuacji musi być wyjątkowo twarda.

Anna Wolańska