Komentarze
Keine grenzen

Keine grenzen

Rozsiane po mieście napisy „Achtung”, dwujęzyczne menu w restauracjach i trójkolorowe flagi łopoczące w rękach kibiców po wysokiej wygranej Niemców nad Portugalią podczas piłkarskich mistrzostw świata.

I już wiem, że jestem w… Świnoujściu - nadmorskim kurorcie leżącym w granicach Polski. Należałoby dodać „jeszcze” leżącym, bo jako częsty gość w tym mieście obserwuję jego postępującą germanizację.

Jakie są tego przyczyny? Po pierwsze trzeba ich szukać w pogmatwanej historii przynależności terytorialnej Świnoujścia – do Danii, Szwecji, a potem Niemiec. To właśnie od księcia pruskiego Fryderyka Wielkiego Świnoujście w 1765 r. otrzymało prawa miejskie. W XIX w. nastąpił jego rozkwit: powstał port, drewniane molo, latarnia morska (wówczas najwyższa w świecie). Pod koniec wieku miasto uzyskało połączenie kolejowe z Berlinem (zniszczone w 1945 r.). Po zakończeniu II wojny światowej na mocy układu poczdamskiego Świnoujście zostało najbardziej na zachód położonym polskim portem. Poniemieckie budynki zajęły wojska radzieckie, które stacjonowały w mieście prawie 50 lat, tworząc oddzielne osiedle ze sklepami i kinem.

Po tym czasie Niemcy przypomnieli sobie, że nie pogodzili się z utratą ziem zachodnich. Zaczęli dawać temu wyraz m.in. poprzez ostentacyjne zaznaczanie swojej obecności właśnie w Świnoujściu. Czują się w nim jak u siebie. A to skutkuje tym, że nadmorska miejscowość staje się coraz bardziej niemiecka. Każdy, kto odwiedza ten kurort, przyzna, że rozwija się on z roku na rok. Powstają nowoczesne ośrodki wczasowe, apartamenty na europejskim poziomie. A to wszystko dzięki Niemcom i dla niemieckich emerytów. Skąd ta pewność? Język niemiecki słychać na świnoujskich ulicach równie często, co polski. Znajomość mowy naszych zachodnich sąsiadów to obowiązkowy wymóg dla wszystkich chcących pracować w sklepach, usługach czy ośrodkach wczasowych. Wszędzie tam pojawiają się dodatkowe napisy w języku niemieckim. Co więcej, zdarza się nawet, że brakuje informacji w języku polskim. Tak było w przypadku przystanku kolejowego w centrum miasta. Kilka lat temu Niemcy przedłużyli tory dla swoich szynobusów do Świnoujścia. Na nowych peronach znajdujących się już w naszym kraju zapomniano o polskich napisach. Podobno dopiero po interwencji turystów pojawiły się tabliczki „tor 1”, „tor 2”. Wcześniej były tylko „gleisy”.

Jakby tego było jeszcze mało, przeciwko nam jest położenie Świnoujścia. Miejscowość usytuowano bowiem na trzech dużych wyspach: Uznam, Wolin, Karsibór. Jedynym połączeniem 40-tysięcznego miasta z resztą kraju jest przeprawa promowa. Jeżeli ktoś w sezonie letnim chce dostać się na wyspę Uznam, musi się liczyć z oczekiwaniem w korkach. A promy są w coraz gorszym stanie… Samorząd już od dawna jest gotowy do budowy tunelu pod rzeką Świną. Jednak realizację projektu opóźnia ministerstwo transportu. Tymczasem władze miasta podnoszą larum, że jeżeli tunel nie powstanie, to za kilka lat pieszym, rowerzystom i pozostałym zmotoryzowanym pozostanie teleportacja, bo Świnoujście zostanie odcięte od reszty Polski. W tym temacie Niemcy nie próżnują i w ramach bratniej przyjaźni budują most na wyspę Uznam. To oznacza, że do polskiego miasta będzie można dojechać… przez Niemcy.

Rozumiem, że Europa się integruje, że łączą się regiony różnych państw i miłość między narodami rośnie jak na drożdżach. Chciałabym jednak, spacerując po Świnoujściu, opalając się – w mojej subiektywnej ocenie – na najpiękniejszej nadbałtyckiej plaży, czuć, że jestem w Polsce, a nie w Niemczech.

Kinga Ochnio