Komentarze
Źródło: FOTOLIA
Źródło: FOTOLIA

Katakumb bliski mrok

Biografowie św. Maksymiliana Marii Kolbego doskonale znają wydarzenia 1917 r. Czas ten zasłynął w historii powszechnej przede wszystkim dwoma wydarzeniami, które zaważyły na losach świata: objawieniami fatimskimi oraz rewolucją sowiecką w Rosji.

Te dwa krańcowo różne - a przez to współgrające - wydarzenia kładą niejako cień na wszystkim, co wówczas działo się w Europie. A był to rok symboliczny, szczególnie dla lóż wolnomularskich. Świętowały one 200-lecie założenia pierwszej nowoczesnej, tzn. ateistycznej i antykościelnej, loży, której idee w krótkim czasie wypełniły całość organizacji masońskich.
 Fala antykościelnych i antychrześcijańskich wystąpień dotknęła zwłaszcza ówczesne centrum chrześcijaństwa, jakim było Wieczne Miasto. To w nim właśnie studiował wówczas późniejszy założyciel Niepokalanowa. Opisując tamte wypadki, Maksymilian był przerażony tym, co widział. Szczególne wrażenie wywarły na nim tzw. czarne procesja. W październiku 1917 r. na ulicach Rzymu zorganizowano regularną demonstrację pod znakiem szatana. Jej uczestnicy niejako w reakcji na katolicyzm głosili otwarcie, że ukoronowaniem ich działań ma być panowanie diabła, zwłaszcza w Watykanie. W trakcie jej trwania rozwinięto czarny sztandar giordano-brunistów przedstawiający postać Archanioła Michała, uchwyconą szponami Lucypera i powaloną na ziemię. Na jednym z transparentów widniał napis postulujący w formie imperatywu: „Szatan musi zapanować w Watykanie, a papież będzie jego sługą”. Rozwijały się również inne akcje polegające chociażby na rozrzucaniu ulotek nawołujących do wkroczenia policji na teren Watykanu. Ludwik Hass w odniesieniu do cech ówczesnej masonerii włoskiej użył nawet określenia „bojowy antyklerykalizm”. Wydaje się to całkiem słuszne jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż w ogłoszonej w 1906 r. wykładni pierwszego artykułu Konstytucji Wielkiego Wschodu wolnomularstwo określone zostało m.in. jako ponadpartyjna instytucja polityczna otwarta dla wszystkich zwolenników postępu, zwalczająca klerykalizm i wszelką przemoc. Ów rok 1917 także na innych kontynentach odcisnął swoje antychrześcijańskie piętno. Chociażby w Meksyku, gdzie przyjęto liberalną konstytucję, która dała podstawy pod późniejsze prześladowanie Kościoła. W Portugali władzę objął Afonso da Costa, promujący radykalne oddzielenie Kościoła od państwa, noszące znamiona prześladowania wierzących w Chrystusa. Taki był ów rok 1917. A pamiętać trzeba, że była to przygrywka do rzeczywistych prześladowań, które nadeszły później i miały miejsce na wszystkich kontynentach. Jeśli tylko pobieżnie prześledzi się dzisiejsze działania wobec Kościoła i zbliżający się rok 2017, nie sposób nie odnieść wrażenia, że historia zdaje się zataczać koło. Tylko pobieżnie śledząc doniesienia medialne oraz tzw. propagandę szeptaną, która zawsze rości sobie prawo do bycia prawdą objawioną, widząc przeprowadzone już lub jeszcze przygotowywane akty legislacyjne, za nic mające rzeczywistość, lecz kształtowane przede wszystkim w oparciu o ideologiczne teorie, patrząc na destrukcję moralności i obyczajów, wspieraną przez różne happeningi nie tylko artystów, ale i polityków – biorąc to wszystko pod uwagę nie sposób nie odnieść wrażenia, że przed nami perspektywa zejścia do katakumb. Tylko czy jesteśmy na to gotowi?

Miejsce powstania mistyki

Daniel-Rops w swoim monumentalnym dziele „Historia Kościoła Chrystusowego”, opisując pierwszych chrześcijan, zwrócił uwagę na znaczenie katakumb w wykuwaniu duchowości wyznawców Chrystusa: „ Całe życie pierwszych chrześcijan – ich religijność, poczucie wspólnoty, ostrożność tropionych ludzi i cierpliwa odwaga – przetrwało żywym wspomnieniem w tych miastach umarłych i sprawia, że ich obecna pustka jest nam tak bliska”. Wydaje się, że te cztery cechy – duchowość, wspólnota, ostrożność (będąca jakby odpowiednikiem czułości sumienia i odpowiedzialności za innych) oraz odwaga – stanowią pewną wskazówkę dla nas, którzy możemy spotkać się z podobnym stylem życia. Katakumby przede wszystkim nie mogą nas przerażać. Strach przed utratą statusu społecznego lub dóbr materialnych mógłby bowiem stać się podstawą do odejścia od prawdy. Dlatego dzisiaj, niejako w przededniu możliwych wydarzeń, Kościół nie może pozwolić sobie na kunktatorstwo i ostrożne milczenie. Szczególnie dotyczy to osób będących pasterzami. Czerwień ich szat zawsze jest wspomnieniem krwi i ognia. Krwi męczenników i ognia Ducha. Ta odwaga nie może nie zwracać uwagi na rzeczy z pozoru błahe. Każda piędź ziemi oddana przeciwnikowi może stanowić dla niego przyczółek do dalszych ataków. Przypadek prof. Chazana czy też wcześniejsza sprawa wiceministra Królikowskiego pokazują umiejętne sterowanie obyczajowością przez przeciwników Kościoła. Obu łączyło zajmowanie się sprawami bioetycznymi. Obu spotkał atak. W obu sprawach stanowczy głos powinien zabrać cały Episkopat, a nie tylko jego niektórzy członkowie. Odwaga bowiem jest wskazaniem na wyższą rację, jaką jest wierność Bogu. A to źródło mistyki będącej udziałem w rzeczywistości wiecznej. Zresztą ku temu prowadzi wiara. Ta odwaga może wyrazić się także w jasnym odcięciu się od tego, co ma chociażby posmak mezaliansu z władcą tego świata. Nie ma co się łudzić, że z diabłem można podpisać pakt o nieagresji.

Ziarno w ziemi obfituje plonem

Wspomniany przeze mnie Daniel-Rops, pisząc o czasach katakumbowego chrześcijaństwa, w dość jasnych słowach ukazał jego efekt: „W ten sposób, mając na oku nie potęgi ziemskie, lecz jedynie Królestwo, które nie jest z tego świata, pierwotne życie chrześcijańskie dokonuje koniecznego wówczas przewrotu. Przygotowuje odrodzenie, którego żąda historia. Czy ci, którzy przeżywali te wielkie przemiany, zdawali sobie sprawę z roli, jaka im przypadła w udziale. Wydaje się, że tak. (…) Ta społeczność chrześcijańska, nowa społeczność, żywa więź przeszłości z przyszłością, owo tertium genus, o którym mówić będzie św. Augustyn, spełnia zatem w społeczeństwie rzymskim podwójną rolę – zaczynu i ochrony”.

Perspektywa katakumb, choć zawsze związana z jakąś formą prześladowania, jest jednak perspektywą nadziei. Ziarno, wrzucone w ziemię dodatkowo zroszoną krwią, zawsze przynosi owoc. Trzeba jednak do tego odwagi i charakteru. I o to winien dzisiaj troszczyć się Kościół.

Ks. Jacek Świątek