Eskalacja skrajnych zachowań katolików?
Okazją do wygłoszenia opinii stała się podjęta na łamach kilku portali internetowych dyskusja nt. pomysłu blogera Janusza Górzyńskiego (www.NEon24.pl), który zasugerował podpisanie przez katolickich nauczycieli deklaracji sumienia - na wzór dokumentu, jaki przyjęli lekarze. Tyle fakty. Najpierw komentarz do cytowanych wyżej słów pani Kluzik-Rostkowskiej. Pani minister, pełna zgoda! Szkoła powinna być neutralna światopoglądowo. Stawać się przestrzenią, gdzie się uczy i wychowuje, kształtuje umiejętności i przekazuje wiedzę, wprowadza w świat kultury, historii, uczy odpowiedzialności za siebie i innych.
Ma być miejscem gwarantującym wysoki poziom bezpieczeństwa, spójny z systemem wartości wyznawanych przez rodziców. Szkoła nie powinna podejmować działań, które mogłyby tę jedność zaburzyć. Nie powinna być miejscem, gdzie dokonuje się wiwisekcji na żywym organizmie „materii” tak wrażliwej na wszelkie deformacje jak dziecko. Gwarantuje to ustawa o systemie oświaty, odpowiednie dokumenty, statuty itp. I dobrze.
Rzecz w tym, że neutralność światopoglądowa szkoły – idąc po linii proponowanych ostatnio zmian – w ostatnim czasie to mit. Tzw. programy równościowe, które niejednokrotnie realizowane są wbrew wiedzy rodziców (szkoły, które na swoje nieszczęście skorzystały ze środków unijnych, są wręcz przymuszane, aby wprowadzać je u siebie) z pominięciem procedury konsultacji z zainteresowanymi stronami, projekt nowego podręcznika do klasy I szkoły podstawowej – wbrew oficjalnemu stanowisku ministerstwa – nie są neutralne światopoglądowo. Jest w nich forsowana bardzo klarowna wizja człowieka, wyrastająca z ideologii lewicowej, mającej dziś – niestety! – zasadniczy wpływ na projektowany model edukacji, który będzie obowiązywał w polskich szkołach w najbliższych latach. Dodajmy: wizja człowieka zakładająca demontaż rodziny, przestawienie ról społecznych, nienormalność ogłaszającą normalnością.
To akurat pani minister nie przeszkadza. Nie jest naruszeniem neutralności światopoglądowej i nie jest łamaniem prawa. Już uczciwsza wydaje się Krystyna Łybacka, europosłanka i była minister edukacji w rządzie SLD. Przynajmniej wiadomo, o co chodzi. „Boję się tej deklaracji, a szczególną obawę mam o małe ośrodki, gdzie Kościół jest silny. Przy słabej pozycji kuratora tak naprawdę bardzo trudno pilnować realizacji podstaw programowych”. Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Na jakiej podstawie pani poseł zakłada, że Kościół będzie ingerował w podstawę programową, ograniczając ją, skoro szkoły katolickie (ich liczba rośnie, ponieważ takie jest zapotrzebowanie społeczne) należą do najlepszych w Polsce, co weryfikują jednakowe dla wszystkich sprawdziany i egzaminy?
Co do deklaracji sumienia, którą mieliby podpisywać nauczyciele: nie wiem, czy to dobry pomysł. Karta nauczyciela i ustawa o systemie oświaty posiadają w tym względzie bardzo dobre, czytelne zapisy. Uczciwość, prawość, rzetelność, odpowiedzialność za powierzone zadania, szacunek do inaczej myślących – a zapewne takie założenia znalazłyby się w rzeczonym dokumencie – powinny być normą dla wszystkich, nie tylko chrześcijan. Nie pojawiłoby się tu zatem nic nowego. Nie wiem, skąd bierze się lęk pani minister i środowisk lewicowych. Może mają coś do ukrycia? A może rzetelność i uczciwość, autentyczna troska o właściwy rozwój młodego pokolenia zostały u głośno dziś protestujących przeciwko projektowi deklaracji (wg www.natemat.pl to „eskalacja skrajnych zachowań katolików”) zastąpione poprawnością polityczną?
Ks. Paweł Siedlanowski