Brrr…
Od świętej Anki zimne wieczory i ranki. Ziemia przetruchtała już kawał rocznej drogi ze swojego podlizywania się Słońcu. Zmęczona. Żeby zrównoważyć niedomagania lata Włosi domagają się ponoć przedłużenia turystycznego sezonu i opóźnienia inauguracji roku szkolnego. Myślę, że nie tylko oni by chcieli. Tymczasem - nie ma tak dobrze. Powrót do pracy i do szkoły staje się faktem.
Co przezorniejsi uczniowie i ich opiekuńczy rodzice już ustawiają się w księgarniach w długachne kolejki, prymusi kończą czytać zadane przed wakacjami lektury, wypienione w pękatych słojach pikle informują, że sezon ogórkowy mamy już za sobą.
Z wakacji powrócił Stefan Niesiołowski i, jak przystało na odpowiedzialnego polityka, od razu wziął się do poważnej roboty. W poczuciu narodowej misji (tradycyjnie już) ostrzega przed złem, któremu na imię Jarosław Kaczyński i, używając języka miłości, porównuje go do „jednego pana z Republiki Weimarskiej”. Z kontekstu wypowiedzi jasno wynika, o którego pana mu chodzi. Przekonuje przy tym, że „sytuacja jest bardzo poważna” i że „trzeba zagrodzić PiS drogę do władzy”. Nawrót politycznej aktywności czołowego platformerskiego rzecznika miłości to kolejny argument, że jesień. A że dla polityków jesień – i ta, i przyszłoroczna – to pora gorąca, mamy przedsmak wyborczej propagandy: plakat-straszak z cyklu „Co to będzie, jak PiS dojdzie do władzy”… O ile ze skeczu kabaretowego ekipy Roberta Górskiego można się było pośmiać, o tyle zamieszczony na stronie Platformy Obywatelskiej wytwór jest, niestety, żenujący.
Zatytułowany: „A gdyby koszmar się spełnił? Rządy przypadkowych szalonych” obrazek prezentuje działaczy i sympatyków PiS plus Janusza Korwin-Mikkego jako skład przyszłego rządu. Podpisy pod zdjęciami informują o ewentualnych stanowiskach wskazanych osób. I tak np. Jarosław Kaczyński został naznaczony na premiera i ministra zemsty narodowej, Antoni Macierewicz – to wicepremier, minister wojny z Rosją i Smoleńska, Krystyna Pawłowicz – minister homofobii i walki z gender, a Bogdan Chazan – minister zdrowia katolickiego i ścigania in vitro.
Plakat cuchnie złośliwością i zupełnym brakiem polotu. Zdenerwował nawet Zbigniewa Hołdysa – bądź co bądź wiernego admiratora PO. Bo też bardziej pogrąża autorów „dzieła” niż politycznych przeciwników. Nie tyle przestrzega przed hipotetycznym nowym rządem, co demonstruje słabości i fobie autorów. Plus – co tu dużo mówić – artystyczną ograniczoność, niestety. Spokojnie mógłby funkcjonować jako praca oderwanego od szkolnej rzeczywistości ucznia, który próbuje sobie urozmaicić nudną lekcję. A to chyba dużo za mało.
Wygląda więc na to, że mamy też jesień w przewodzącej nam – póki co – partii. Ale to z całą pewnością nie jest złota polska jesień.
Anna Wolańska