Historia
Spotkania z synami sławnych generałów

Spotkania z synami sławnych generałów

1 stycznia 1864 r. połączone oddziały powstańcze konnej żandarmerii Adama Bertrama i Pawła Landowskiego, łącznie 75 osób, zostały zaatakowane w Oziemkówce przez sotnię Kozaków pod dowództwem ppłk. Zankisowa, wydzieloną z kaukaskiej liniowej kozackiej jednostki w Warszawie.

Zankisow był dowódcą kozackiej ochrony namiestnika Berga i cieszył się ponurą sławą. Elitarna sotnia wyparła powstańców ze wsi i ścigała ich aż do Parysowa. Ranny P. Landowski dostał się do niewoli, z której udało mu się zbiec.

Referent rosyjski Pawliszczew zanotował: „Zankisow po dziewięciodniowych poszukiwaniach dogonił grupę konną Kosy [ps. Landowskiego – J.G.] w dniu 1 stycznia pod wsią Oziębłówka [nazwa mylnie podana – J.G.] w powiecie łukowskim i, rozbiwszy ją, gnał dalej przed sobą przez 40 wiorst, tak że zdołało ujść tylko 18 ludzi. Kosa został ranny, a jego adiutant zabity. W czasie drogi powrotnej aresztowano 17 ludzi, w tej liczbie Szeląga, za wypuszczenie rannego Kosy, którego mu dano pod dozór na czas pościgu”. W innym miejscu Pawliszczew zapisał: „Oddział mjr. Władyczki z Ryk wykrył 1 stycznia w okolicach Łysobyk w powiecie radzyńskim zakopane w ziemię, przelane i rozpiłowane rosyjskie działa zdobyte w bitwie pod Żyrzynem w następującym stanie: ponad 50 odlewów, 36 kawałów pociętego metalu, połowa jednorogu bez części lufowej i nowe odlane działo w postaci górskiego jednoroga”.

Pawliszczew mógł nie wiedzieć, że działa te najpierw powstańcy zatopili w stawie pod Baranowem, a później wydobyli i zabrali do tajnej giserni w lasach koło Ryk. Wiadomo, że jednym z pracowników giserni był Franciszek Rosołowicz. Pod datą 2 stycznia referent zapisał: „Sołtys i radny ze wsi Kletnie w powiecie łukowskim przekazali modlińskiemu naczelnikowi żandarmerii 295 rubli tytułem podatków należnych od chłopów”.

Tego dnia dowódca siedleckiego okręgu wojskowego gen. Z. Maniukin podzielił podległe mu wojska rosyjskie na osiem wojennych oddziałów, których dowódcami zostali: we wschodniej części powiatu radzyńskiego – płk Igelström, w zachodniej części tego powiatu – płk Borozdin, w południowej części powiatu bialskiego – płk Papaafanasopuło, w północnej części powiatu bialskiego – mjr Hryniewiecki, w południowej części powiatu siedleckiego – płk Brinken i w północnej części tego powiatu – płk Brigorowski.

3 stycznia znany z bitwy pod Kockiem płk Heins otrzymał wiadomość, że w okolicach Sosnowicy i Turny w powiecie włodawskim krążą liczne „bandy” Wróblewskiego, Ponińskiego, Krukowieckiego, Mareckiego, Ejtminowicza i Szydłowskiego. Upojony niedawnym sukcesem pod Kockiem Heins postanowił je rozgromić. Walczył już 11miesięcy w Polsce, a kampanię rozpoczął w bitwie pod Siemiatyczami. 4 stycznia 1864 r. jego oddział w sile ponad 1 tys. żołnierzy dotarł do Turny, okazało się jednak, iż powstańcy przenieśli się w inne miejsce. Poszukując ich, Heins dotarł 5 stycznia do Lejna. Tak o tym napisał właściciel Lejna – pełniący obowiązki zastępcy powstańczego naczelnika powiatu radzyńskiego – Józef Seweryn Liniewski: „Przed samymi świętami ruskimi, to jest w pierwszych dniach 1864 r., nadciągnął otriad pod dowództwem płk. Heinsa, szefa sztabu gen. Maniukina. Nadciągnął do Lejna w samą wigilię ruską… Wchodzi Heins i pyta się: «Kto tu gospodarz?» Występuję. Pyta: «Była u Pana partia?» «Była.» «Kiedy?» Odpowiadam. «Gdzie poszła?» «Tego nie wiem.» «Jak to może być, żebyś pan nie wiedział, gdzie partia poszła?». «Ja pana aresztuję, proszę ze mną.» Nie ma co robić. Futro na siebie, dysponuję, aby zaprzęgli bryczkę i za mną furman jechał. Sam wychodzę razem z Heinsem i tak idziem przez dziedziniec, ja mu tłumaczę, że nie mogę wiedzieć, gdzie partia poszła. On nie zważa, przywołuje kozaka i oddaje mnie jego opiece. Idę tak piechotą aż za groblę, kozak za mną. Podjechała bryczka, ja na bryczkę i kozak za bryczką – taboruję się między furmanki i za wojskiem postępujemy wprost pałacu orzechowskiego”.

W Orzechowie nastąpił niewielki alarm, który szybko odwołano. Tu dosiadł się do Liniewskiego jeden z oficerów rosyjskich. Na odpoczynek stanęli przy folwarku w Białce. Jak wspomina Liniewski: „Oficeria weszła do stancji. Ja na mrozie siedzący sprzykrzyłem i poszedłem także do stancji… Heins, patrząc na mnie, odzywa się: «Sława Bohu, co ja u niego nic nie kuszał». W tym czasie spożywał posiłek, ale uznał, że dla głodnego aresztanta nie ma żadnego obowiązku. Liniewski próbował go przekonywać: «Niech pan pułkownik rozważy, że ja nic nie zawiniłem i na aresztowanie nie zasługuję. Niech pan zwróci uwagę, że ja mam liczną rodzinę, gospodarstwo, interesa, od czego zostaję, nie wiem za co, oderwany». Heins: «Mnie obowiązki pańskie nic nie obchodzą, ja mam rozkaz ludzi złej woli aresztować, a pan jesteś człowiek złej woli, bo nie chciałeś powiedzieć, gdzie partia poszła, propinator powiedział, pańska żona powiedziała, gdzie partia poszła, a pan nie chciałeś. Ja pana zaprowadzę do Siedlec, a stamtąd do Rosji». Stojący przy nim oficer od dragonów odzywa się: «No tak, wam tam budiet łuczsze, kak w domu» [panu tam będzie lepiej niż w domu – J.G.]. Jechaliśmy dalej wprost od Białki leśną drogą ku Makoszce. Jedni jechali wozami, inni saniami… Na jednym postoju podszedł do mnie oficer od dragonów, który także na furmance jechał, i poczęstował papierosem”.

Okazało się, że był to por. Dwernicki, kontuzjowany pod Kockiem syn sławnego generała polskiego, zabrany do Rosji i zruszczony. Przedtem w partii, która stała u Liniewskiego, przebywał syn innego generała – Aleksander Krukowiecki. Jakże różne były losy synów generalskich. Gen. Jan Krukowiecki splamił się w powstaniu listopadowym, jego syn okazał się zaś dzielnym partyzantem w 1863 r. Gen. Józef Dwernicki wsławił się w 1831 r., podczas gdy jego syn tłumił powstanie styczniowe razem z płk. Heinsem. W Parczewie po namyśle Heins kazał Liniewskiemu wracać do domu.

Józef Geresz