Bitwa pod Uścimowem
Wyprawiony z Łęcznej w kierunku Zezulina oficer carski mjr Büchner nie uznawał odpoczynku. Przeszukując uporczywie okoliczne lasy, natrafił na ślad powstańców. Wiódł przeważające siły: piechotę, dragonów i kozaków. Wywiad powstańczy nie zdążył już spełnić swego zadania.
Gdyby posłuchano Józefy Liniewskiej, żony zastępcy naczelnika powiatu radzyńskiego, zgrupowanie nie poniosłoby takich strat. Liniewska, jadąc na poszukiwanie aresztowanego męża, wstąpiła do Uścimowa i poradziła powstańcom, żeby maszerowali ku Lejnowi, gdyż ten kierunek – po odmarszu stamtąd Rosjan – wydawał się wolny. Powstańcy zlekceważyli jednak jej radę i zabrali się do posiłku. Wtedy też nastąpiła katastrofa.
Odpoczywający partyzanci zostali niespodziewanie zaatakowani przez konną kolumnę mjr. Büchnera. Jak zapisał naoczny świadek Ignacy Aramowicz: „Napad był tak nagły, że konnica moskiewska wpadła do obozu razem z widetami naszymi, zastając naszych żołnierzy jedzących”. Powstańcy szybko otrząsnęli się z zaskoczenia. Około 100 z nich błyskawicznie dosiadło koni i pod ogniem nieprzyjaciela uformowało się koło kościoła uścimowskiego, natomiast piechota próbowała ratować tabory. Dzięki szybkiej orientacji mjr. Ponińskiego jego jazda, kontrszarżując, skutecznie osłaniała piechotę, dopóki ta nie uporządkowała swoich szeregów. Ejtminowicz nakazał piechocie siadać na furmanki i, ostrzeliwując, wycofywać się w kierunku lasów parczewskich. Odwrót odbywał się w miarę porządnie. Niestety koło Jedlanki zaatakował ich nowy oddział dragonów, który dotąd ścigał powstańczą grupę Władyczańskiego. Uporczywie broniono się zza furmanek. Jako że dragoni strzałami ze swych sztucerów w zwarte kupy powstańców na wozach wyrządzali znaczne szkody, dowódca wydał rozkaz zejścia z wozów, rozsypania się w tyralierę i dalszego odwrotu. Okazało się to jednak jeszcze gorszym rozwiązaniem, ponieważ dragoni dosiedli koni i prawie bez przeszkód razem z kozakami rąbali uchodzących pałaszami. W Jedlance, w wąskim przejściu, nastąpiło stłoczenie wycofującej się jazdy i piechoty powstańczej. Mjr Ejtminowicz próbował ratować sytuację. Razem z hr. Ponińskim zgromadził wokół siebie 30 jeźdźców i wykonał kontrszarżę. Niestety w czasie walki i on, i Poniński spadli z koni. 70-letni mjr Poniński wyszedł z upadku szczęśliwie, natomiast Ejtminowicz nie zdołał ponownie dosiąść konia i w rozpaczliwej obronie został zabity przez dragonów. Z około 200 ludzi do zbawczego lasu dotarło tylko około 120 powstańców; reszta rozproszyła się lub została wzięta do niewoli. Pościg rosyjski trwał jeszcze na przestrzeni ok. 6 km.
Straty powstańców – według źródeł polskich – wyniosły kilkunastu zabitych i ponad 20 wziętych do niewoli. Dlatego też nie miał racji referent rosyjski Pawliszczew, który odnotował: „Banda Ejtmanowicza [błąd w nazwisku – J.G.] składająca się z konnicy i piechoty została niemal zupełnie zlikwidowana 9 stycznia [błąd w dacie – J.G.] przez mjr. Büchnera w starciu pod Uścimowem w powiecie radzyńskim, przy czym zginął jej dowódca Ejtmanowicz”. W bardziej obiektywny sposób wydarzenia przedstawił naczelnik powiatu radzyńskiego. 7 stycznia raportował on do władz rosyjskich, że w okolicznych lasach Jedlanki, Rudki Korybutowej i Osady Kożewa zebrano 18 zabitych powstańców. Donosił, iż ciała złożono w jednym miejscu, zabezpieczywszy je odpowiednio do czasu przybycia kompetentnych czynników. O tym, że niecały oddział został zlikwidowany, świadczy pamiętnik Liniewskiego, który zapisał, iż jego żona, wracając spod Parczewa, „spotykała około Stępkowa rozbitków z partii Ejtminowicza”. Świadczy o tym relacja jednego z rozbitków, który samotnie przedzierał się przez las. Wspominał później: „Uszedłem zaledwie ze trzy wiorsty, a byłem już tak zmęczony, że szedłem z ogromnym wysiłkiem. Siły szybko opuszczały mnie. Dla orzeźwienia się brałem co chwila do ust śnieg. Miałem wielką ochotę położyć się dla odpoczynku, lecz sam czułem, że zamarzłbym, bo byłem cały spotniały, wlokłem się więc dalej. Sztucer tak ciążył mi, że nie mogłem już dźwigać go”.
Pawliszczew pisał, że Rosjanie dobili 17 rannych, splądrowali Uścimów, którego dobra stały się łupem rozbestwionych żołnierzy, a przeciwstawiający się temu burmistrz Wałecki został zabity. Odpowiedzialnym za postępowanie podwładnych był mjr Büchner, który według opinii Liniewskiego „jako Niemiec w ruskiej służbie znany był ze swej podłości i okrucieństwa”. Tenże dowódca kazał zabrać ciało Ejtminowicza do miejsca postoju swego oddziału w Łęcznej i tam po kryjomu pochować, aby nie stanowiło obiektu pamięci u potomnych.
Ponadto jawnym się stało, że pod Jedlanką do niewoli dostał się 18-letni chłopak z Domaszewnicy Antoni Siwak. Wiadomo również, że powstańczych rozbitków w części zebrał mjr Józef Leniecki. W 2008 r. udało się ustalić miejsce śmierci mjr. B. Ejtminowicza pod laskiem Jedlanka. Po tym wydarzeniu zawiązano społeczny komitet budowy jego pomnika pod honorowym patronatem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uroczyste odsłonięcie figury z dwujęzycznym napisem odbyło się 3 października 2009 r., zaś w wydarzeniu uczestniczył m.in. przedstawiciel ambasady litewskiej. Ciała pozostałych 17 poległych powstańców zostały pogrzebane na cmentarzu unickim w Uścimowie. Także ich pamięć uczczono po latach wzniesieniem pomnika.
Józef Geresz