Pamięć wciąż trwa
W Woli Wodyńskiej wojenny czas dzieli się na ten „przed bojem” i „po boju”. „Bój” to świt 14 września 1939 r., kiedy oddziały 1 Dywizji Piechoty Legionów Józefa Piłsudskiego stoczyły bitwę z grupami bojowymi niemieckiej Dywizji Pancernej „Kempf”. W zasadzce poległo 240 polskich żołnierzy. Spoczywają tam, gdzie zginęli.
– Rano we środę kupa wojska tu była – wspominają Władysław Noceń, rocznik 20, i jego niewiele młodsza siostra Janina Lewandowska. – Wojsko niemieckie tu było cały dzień. Owies od nas brali. Było słychać odległą kanonadę. Ale wieczorem wszystko się ustatkowało.
– Niemcy przyszli do nas w nocy, kazali przynieść do domu słomy, chłopów ze wsi zegnali, i żeby na tej słomie przenocowali. Dwie całe izby, kupa chłopów. Mieli coś uprzątać, chyba niemieckie samochody po bitwie niedaleko Stanów. Bo tam podobno polska artyleria stała i im tego natłukła – przywołuje przelatujące przez pamięć obrazy pani Janina.
– O świcie do wsi wchodziły polskie oddziały. Na jej skraju pytali młynarza, czy są tu Niemcy. Podobno im powiedział, żeby śmiało szli, że tutaj ich nie ma. Nie wiadomo, dlaczego był taki pewny.
– Nad ranem strzały, huki. Co to się robi?
– Myśmy się pod stołem schowali. Kule strasznie świstały.
– W naszej piwnicy sporo ludzi siedziało, schowali się dla bezpieczeństwa. Wyskakuję z domu. Otworzyłem drzwi do tych ludzi, widzę, że każdy, kto tam jest – zestrachany… Patrzę na górkę obok domu, gdzie brany był żwir – Niemiec jeden koło drugiego. Też się schowałem w piwnicy. ...
Anna Wolańska