Wędrująca szafa
Podczas porannej wtorkowej „prasówki” wpadła mi w oko wypowiedź boksera Dariusza Michalczewskiego, gościa poniedziałkowego programu Tomasza Lisa. Nie znam się na boksie i nie wiem, na ile przyjmowane podczas walki ciosy mają wpływ na późniejszy tok myślenia, ale pewnie jakiś mają. Otóż gość „Na żywo” przyznaje prawo do adopcji parom homoseksualnym, bo to „sympatyczni ludzie”.
Kryterium wyboru zaiste znakomite! Michalczewski ma także wiedzę (nie wiem skąd – może warto, aby wywołani do tablicy dyrektorzy domów dziecka ją sprawdzili, albo poprosili o sprawdzenie np. prokuraturę), iż w domach dziecka są „bite, katowane, gwałcone”. Wg mnie to jawne pomówienie. I wreszcie skąd ta dyskryminacja? Dlaczego tylko „dwóch facetów albo dwie kobiety, które są wykształcone i zamożne”, mają prawo do adopcji – a pozostali, tj. „niewykształceni i niezamożni”, ewentualnie „niesympatyczni”, to co? Nie mają prawa do posiadania dziecka? Skąd ta jawna niesprawiedliwość?
Po raz kolejny mamy do czynienia z powtarzanym do bólu ciągle tym samym mechanizmem medialnego magla. Wystawia się przed kamery znaną postać (celebryta, aktor, postać z pierwszych stron gazet) i pozwala mówić bzdury, pod warunkiem że uwiarygodniają one z góry postawioną tezę. Logika wywodu jest sprawą absolutnie drugorzędną. Zakłada się, że zauroczeni gwiazdą widzowie niespecjalnie będą wsłuchiwać się w to, co ona plecie, za to bez wahania wybiorą wskazany przez nią kierunek. I w ślepym, owczym (mówiąc Mazurkiem, należałoby użyć słowa „lemingowskim”) pędzie pobiegną w stronę przepaści. Cóż, niejednokrotnie mieliśmy się okazję przekonać, co prowadzący tego typu programy myślą o widzach – m.in. autor „Na żywo” łaskaw był kiedyś zauważyć, iż „Ludzie nie są taki głupi, jak nam się wydaje. Są dużo głupsi”. A skoro tak, można im wcisnąć każdy kit.
Wojna cywilizacji trwa w najlepsze. Może nie jest otwarta, jawna, ale na pewno permanentna i bezwzględna. Jan Pospieszalski podczas sobotniego Siedleckiego Forum Nauczycieli, Rodziców i Wychowawców użył bardzo trafnego przykładu obrazującego dokonujący się w Polsce proces. „Mąż i żona nie mogli dogadać się, w którym miejscu będzie stała szafa. Ona mówiła, że będzie stać koło okna, a on, iż koło drzwi balkonowych. Stanęło na tym, że będzie stało koło drzwi balkonowych, więc on przeforsował swoje. Mąż wyszedł do pracy, a żona przesunęła szafę o jeden centymetr. Mąż przyszedł z pracy nie zauważył zmiany, więc żona następnego znów przesunęła mebel o centymetr. Po kilku miesiącach szafa stała tam, gdzie ona chciała”. Niedawno mówiło się o akceptacji związków homoseksualnych, dziś jest to już żądanie adopcji. Jutro pewnie będą kolejne. „Szafa nie tylko została przesunięta, ale wyleciała przez to okno” – mówił Pospieszalski. Analogiczny proces dokonuje się dziś w sferze moralności, norm, które jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu były absolutnie nieakceptowalne społecznie. Dziś stały się „oczywistą oczywistością”. Wystarczy porozmawiać z ludźmi, poczytać fora internetowe, aby się o tym przekonać.
Dobrze, że Michalczewski na razie tylko przed kamerami staje do walki o nowy, lepszy świat. Problem się zacznie, gdy zacznie używać pięści do obrony przed homofobami kochających inaczej. Rafalala już przetarła szlaki. Marne mamy wtedy szanse.
Ks. Paweł Siedlanowski