Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Francuska choroba

Relacja pomiędzy Kościołem katolickim a państwem powraca w naszym kraju jak rzucany co raz bumerang. Najczęściej mamy z tym do czynienia w czasie wyborów, ale temat ten jest dyżurnie wywoływany także przy okazji np. świąt państwowych czy innych ważniejszych wydarzeń.

Można by się do niego przyzwyczaić i nie zwracać uwagi, gdyby nie wspomnienie zasady, iż kropla skutecznie potrafi drążyć kamień i nawet najmocniejsze skały ustępują pod wpływem erozji. A sprawa nie leży tylko w osławionych zarzutach o pazerności duchowieństwa czy też przywilejach dla konkretnej grupy wyznaniowej, ponoć straszliwie uciskającej innowierców bądź ateistów. Kwestia dotyczy bowiem wbrew pozorom nie pozycji Kościoła w społeczności, ale samej instytucji państwa.

Na temat wyrzucania nauczania historii ze szkół ponadgimnazjalnych napisano już wiele, a i tak na nic się to zdało. Dokonana „reforma” skutecznie zablokowała możliwość przekazywania uczniom minimalnej koniecznej dawki wiedzy historycznej, a presja egzaminów sprawia, że wielu nauczycieli niektóre tematy musi traktować „po łebkach”. Nie jest więc dziwną sprawą, iż w mentalności społecznej znajomość wydarzeń z przeszłości ogranicza się do zapamiętania (chyba jednak z innych powodów) roku bitwy pod Grunwaldem, a pozostałe „informacje” czerpiemy z filmów fabularnych, niekoniecznie zbyt wielkiej lotności. I niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że większość przytaczanych dzisiaj argumentów za całkowitym rozdziałem Kościoła od państwa (bez poszanowania autonomii i bez zakresu wspólnych działań) była już w historii podnoszona. Na przełomie XIX i XX w. we Francji. ...

Ks. Jacek Świątek

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł