Idzie nowe
W obu przypadkach społeczne poparcie w czasie ostatecznego starcia przeszło chyba najśmielsze oczekiwania nie tylko zainteresowanych. Za Biedronia to nawet pochwalili nas Niemcy. Że jednak nie jesteśmy takimi zakutymi katolami i homofobami, jak myśleli, tylko mamy zadatki na nowoczesnych - witaj, Europo!
Normal
0
21
false
false
false
PL
X-NONE
X-NONE
MicrosoftInternetExplorer4
Bo nie spodziewali się, że polskie miasto na prezydenta sobie geja wybierze. Problem jest chyba jednak zupełnie inny: bez większego ryzyka można by powiedzieć, że zasługa, czyli rozpoznawalność nowego prezydenta Słupska właśnie z jego orientacji wynika. Z przedkładania dolnych partii ciała nad górne. A w zarządzaniu ważne są jednak inne niż te, którymi pan Biedroń epatuje. „To jest zwycięstwo otwartej, nowoczesnej, europejskiej Polski” – mówi nowy strażnik słupskiego żyrandola. Czyli że kartą przetargową była tu jednak orientacja seksualna kandydata? Co prawda prezydent-elekt w ramach deklarowanego programu oszczędnościowego obiecuje natychmiast wymienić w żyrandolu żarówki na energooszczędne, a to już na pewno jest manewr gospodarczy. Dla oszczędności też podobno będzie używał roweru jako środka komunikacji. Równiacha. Swój chłop. W kampanii, jak mówi, niemało się napracował, żeby zyskać poparcie słupszczan. Na czym polega nowa, rewelacyjna, jak się okazuje, metoda pozyskiwania elektoratu? Ano na chodzeniu od domu do domu i brataniu się z ludem. Wygląda na to, że nie ma znaczenia, jakich bajek się naopowiada, ile się naobiecuje. Jak wiadomo, pamięć wyborcza trwa najwyżej dwa miesiące. Mało kto przejmuje się realizacją wyborczych obietnic. Najważniejsze, że kandydat przyszedł, pogadał, obsmarował konkurencję, podał rękę. Czyli taki ludzki pan, taki nasz człowiek, chłopak z sąsiedztwa. Żaden polityk, żaden obcy. Będziemy sobie mogli razem z nim porządzić. Trochę to przypomina powody popularności lumpeksów: można mierzyć i dotykać, ile się da, a świadomość, że się mierzy i dotyka zagraniczne – bezcenna. Aż ciarki człowieka przechodzą, jak sobie pomyśli o kolejnych wyborach. Toż już niedługo mogą zacząć realizować tak pięknie sprawdzony sposób agitowania zwolennicy kandydatów na prezydenta kraju. A potem w kolejnych wyborach samorządowych. Nie zamykajmy drzwi?
Wygraną Biedronia i duże (mimo ostatecznie przegranej kampanii) poparcie dla Małkowskiego w Olsztynie można by skwitować powiedzeniem, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. I to by było stwierdzenie optymistyczne. Ale chyba jest mniej wesoło – bo kto wie, czy to nie nadchodzące wielkimi krokami nowe. Wszak w dyskusjach o fenomenie Biedronia najważniejszym argumentem okazuje się stwierdzenie, że nie możemy ciągle odstawać od Europy. I, o zgrozo! są to wypowiedzi ludzi, których na pierwszy rzut oka można by uznać za rozsądnych i dojrzałych.
Pora umierać? A może plunąć w twarz bucie? Tylko – kto się odważy?
Anna Wolańska