Kościół
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Radość jest celem duszy

Za nami połowa Adwentu. Trzeciej niedzieli tego okresu łacińska tradycja Kościoła nadała tytuł „Gaudete”, co znaczy: „radujcie się!”. Pytamy więc dziś o „chrześcijańską radość”. Czy jest taka?

Mamy świadomość, że bardzo jej potrzebujemy - to już dużo. Nie myślimy o radości, która jest stanem zadowolenia z życia, zależnego od godziny dnia czy od okresu roku. Nie wynika ona ze stanu zdrowia ani z tego, co udało się nam „załatwić”, zaplanować czy posiąść. Pytamy o bezwarunkową radość, która po prostu jest zawsze.
Czy jest ona możliwa? A może zależy od tego, czy mamy 17, 47 czy 87 lat? Z wielką nieśmiałością spróbuję Was, Drodzy Czytelnicy, przekonać, że chrześcijańska radość istnieje!

Smutny święty to nieszczęsny święty

Łatwo zauważyć, że ludzie wokół nas „na gwałt” poszukują dobrego samopoczucia, które nieraz nazywają szczęściem lub radością. Myślą, że jest ono w miłości nasyconej pożądaniem, w rozrywkach mających posmak grzechu albo w szalonym tańcu i zagłuszającej wyrzuty sumienia muzyce. Dyskoteki oraz sale, w których występują kabarety, pękają w szwach. Lekturę czasopism wielu rozpoczyna od stron, na których są humory. Sami często-gęsto rzucamy różnej wartości dowcipami, aby popisać się w towarzystwie. Szukamy radości.

Chrześcijańska radość to nie tylko stan umysłu i samopoczucia. Jest ona Bożym darem oraz postawionym przed nami zadaniem. Wymaga wysiłku i pracy. Radość ta może przejawiać się nawet w cierpieniu, gdy wynika z miłości. Św. Franciszek Salezy, jeden z patronów czczonych w czasie Adwentu, wymagał jej nawet od świętych: „Smutny święty to nieszczęsny święty” – mówił. ...

ks. Henryk Drozd

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł